Skoki narciarskie. Stoch w obcisłym kombinezonie na podium?

Pięciu polskich skoczków wystartuje w sobotnim konkursie indywidualnym w Lillehammer. Transmisja w Eurosporcie, relacja na żywo na Sport.pl od 15.00.

Piątkowe kwalifikacje wygrał Czech Lukas Hlava, Krzysztof Miętus był piąty. Oprócz niego do zawodów awansowali Dawid Kubacki, Piotr Żyła i Maciej Kot. Odpadł Bartłomiej Kłusek.

Kamil Stoch, piąty zawodnik poprzedniego sezonu, który kwalifikację miał zapewnioną, skoczył 94 metry. W konkursie o zwycięstwo by nie walczył, ale o miejsce w pierwszej dziesiątce już tak. Jego ambicje sięgają zdecydowanie wyżej. - Celuję w podium PŚ na koniec sezonu - odważnie mówi 25-letni skoczek, którego przebieg kariery w ogóle nie przypomina drogi jego wielkiego poprzednika Adama Małysza, dziś współkomentatora i eksperta skoków w Eurosporcie. Małysz eksplodował niespodziewanie, by po krótkim okresie chwały wyrżnąć niemal o same dno. A później w wielkim stylu wrócić na szczyt po Kryształowe Kule, złote medale MŚ i cztery krążki olimpijskie.

Stoch wspina się na szczyt powoli. Rok po roku robi postępy, w każdym sezonie zdobywa więcej punktów niż w poprzednim, częściej ląduje na podium, poprawia się w klasyfikacji generalnej. Nie ma za sobą zawirowań i myśli o końcu kariery. Ma m.in. dwa zwycięstwa w konkursach PŚ w Zakopanem, gdzie na Wielkiej Krokwi presja i oczekiwania zawsze są większe niż gdzie indziej. - Kiedyś jednego dnia nie wchodziłem do trzydziestki, a drugiego szedłem na skocznię przekonany, że powalczę o zwycięstwo. To było nierealne - opowiada Stoch. - Teraz nauczyłem się cierpliwości, wiele dała mi współpraca z psychologiem Kamilem Wódką. Ze skakania mam czerpać radość, myśleć przede wszystkim o dobrym skoku, a dopiero w następnej kolejności o wyniku.

Celem Stocha jest ustabilizowanie formy - w ubiegłym sezonie zdarzyły mu się dwa konkursy, w których w ogóle nie zdobywał punktów. Gdyby cały czas skakał tak regularnie jak w ubiegłym sezonie, kiedy od 1 stycznia przez 13 kolejnych konkursów nie zajmował miejsca niższego niż siódme, marzenia o podium PŚ mógłby zrealizować.

Jego atutem ma być obcisły kombinezon - latem Międzynarodowa Federacja Narciarska po raz kolejny zmieniła przepisy i teraz narciarski strój może odstawać od ciała maksymalnie na dwa centymetry. Spowoduje to mniej kombinowania i robót krawieckich przy kombinezonach. Nie będzie szeptów na wieży trenerów. Decydować ma głównie technika, ale też wiatr. - Każdy najmniejszy podmuch będzie bezlitosny, wyniki wielu konkursów mogą być przypadkowe - przewiduje trener kadry Łukasz Kruczek. Faworytami będą tradycyjnie Austriacy, którym w marcu Kryształową Kulę zabrał Norweg Anders Bardal. Do ścisłej czołówki mają wrócić Niemcy i Japończycy. Wydaje się, że nie będzie jednego dominatora sezonu, który już pod koniec stycznia będzie mógł szykować miejsce w gablocie na Kryształową Kulę.

Ważne, że wśród faworytów wymienia się Stocha, który ostatnie z pięciu zwycięstw w PŚ odniósł w Val di Fiemme. Na Trampolino Dal Ben (HS 134) wygrał w lutym tego roku. Na tym obiekcie skoczkowie będą rywalizować w MŚ. To tam w 2003 roku Małysz zdobył dwa złote medale MŚ, a potem pofrunął po Kryształową Kulę za PŚ.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.