PŚ w Planicy. Krzysztof Murańka: Okropnie się boję

- Nie ma mocnych, Adam Małysz też przyznawał, że jak pierwszy raz na mamucie usiadł na belce, to nogi mu się trzęsły jak galareta. Klimek bardzo chciał startować w lotach, ale może być tak, że jak to wszystko zobaczy, to zacznie myśleć inaczej. Ja się okropnie boję - mówi ojciec Klemensa Murańki, Krzysztof, przed debiutem syna w lotach narciarskich. Od czwartku do niedzieli w słoweńskiej Planicy zakończenie sezonu Pucharu Świata w skokach. Kwalifikacje do piątkowego konkursu indywidualnego w czwartek na żywo w Sport.pl od godz. 11.00. Transmisja w Eurosporcie.

Co redaktorzy robią w pracy, gdy nie piszą? Sprawdź na Facebook/Sportpl ?

Łukasz Jachimiak: Od lat przekonuje pan, że Klemens Murańka będzie kiedyś gwiazdą skoków narciarskich. 21. miejsce w Lahti i 24. pozycję w Oslo traktuje pan jako dowód, że syn idzie w dobrym kierunku?

Krzysztof Murańka: Pewnie, że tak. Klimek zaczął punktować w Pucharze Świata, a to znaczy, że powolutku wszystko układa się tak, jak mówiłem. Przecież w wieku 17 lat wygrywali chyba tylko Thomas Morgenstern i Gregor Schlierenzauer. A reszta na zwycięstwa czekała dłużej. Nawet Adam Małysz nie wygrywał, kiedy był w wieku Klimka [czterokrotny mistrz świata w dniu swego pierwszego triumfu w zawodach rangi PŚ miał 18 lat i trzy miesiące]. Powolutku będziemy się piąć do góry. Będzie jeszcze różnie, będą wzloty i upadki, bo tak w tym wieku i w sporcie jest. Ale w końcu się wszystko wyklaruje.

Jest pan zadowolony, że Klemens znalazł się w kadrze na zawody w Planicy i tak szybko sprawdzi się w lotach narciarskich?

- On bardzo chciał tam pojechać i do tego dążył. Od dawna mówił o mamutach, widziałem, że jest bardzo radosny, że naprawdę chce sprawdzić, jak to jest latać, a nie skakać na nartach. Na jeden dzień wrócił do domu ze Skandynawii i widziałem, że już chce jechać do Planicy. Zobaczymy, jak mu tam pójdzie. Klimek nigdy na takiej wielkiej skoczni nie skakał, więc może być tak, że bardzo mu się tego chciało, ale jak to zobaczy, to zacznie myśleć inaczej. Chociaż ja bardzo w niego wierzę. Jak potrafił skakać na skoczni K-120, kiedy miał dziewięć lat, to jako 17-latek poradzi sobie na mamucie.

Robert Mateja, trener Klimka z juniorskiej kadry, twierdzi, że pański syn i Aleksander Zniszczoł, który też zadebiutuje na skoczni mamuciej, na pewno trochę się tego obiektu wystraszą. Widzę, że pan też tak uważa.

- Oczywiście, że będą się bać. Nie ma mocnych. Małysz też przyznawał, że jak pierwszy raz na mamucie usiadł na belce, to nogi mu się trzęsły jak galareta. Ale każdy musi się przełamać i podobno każdy ze skoku na skok się uspokaja.

Co najbardziej przemawia do pańskiej wyobraźni?

Większa szybkość na progu na pewno jest od razu wyczuwalna, niesamowita jest też różnica między górą skoczni a jej dołem. Na pewno strach do takiej studni polecieć. Ale co zrobić - zrezygnować człowiek nie może. Jak już ruszy, to musi jechać i lecieć. Klimek o tym wie, a mi zostaje siąść w czwartek od rana i śledzić wyniki treningów, a później oglądać kwalifikacje. Jak syn awansuje do piątkowych zawodów, to na nie pojadę.

Już się pan spakował?

- Jeszcze nie, bo dostać się do tego konkursu nie będzie tak łatwo. Przed kwalifikacjami będą tylko dwa skoki. Dla kogoś, kto nigdy na mamucie nie latał, one będą na oswojenie się z tym wszystkim. Ten trzeci skok może wyjść różnie. Szkoda, że w drugim konkursie wystąpi tylko najlepsza "trzydziestka" Pucharu Świata, bo dla syna starty na mamucie w tym sezonie mogą się skończyć już po trzech próbach.

Nie wierzy pan w syna? Przecież może być bardzo dobrze. Jako zawodnik z niskim numerem startowym pewnie pojedzie z wyższej belki, a przy większej prędkości na progu będzie mu łatwiej o dobrą odległość.

- Pewnie, że wierzę! Mało kto ma takie czucie powietrza, jak on. Jak mu nie zamiesza wiatr, jak będzie miał jednakowy ciąg na całej długości zeskoku, to wślizgnie się w to powietrze i poniesie go na 200 metrów. On się odległości nie przestraszy, bo jest odważny i będzie ciągnął. Tylko musi być umiarkowany wiaterek, stabilny - nieważne czy z tyłu, czy z przodu. Ważne, żeby nie było zmiennych podmuchów, bo przy takich to i zawodnik, który na skokach zęby zjadł sobie nie radzi i z walki o odległość rezygnuje, żeby nie narażać zdrowia.

Pańska żona też ma ochotę jechać do Planicy czy boi się o syna tak bardzo, że woli na to nie patrzeć?

- Powiem panu, że moja żona to żelazna baba (śmiech). Ona nie wie, co to strach. Za to ja się okropnie boję. Z wtorku na środę nie spałem całą noc, ciągle wali mi serce. Żeby się uspokoić myślę sobie, że przecież Klimek tyle lat trenuje, więc będzie się odbijał z progu bez strachu i będzie spokojnie robił swoje. Pewnie szybko się oswoi, jak dobrze pójdzie, to wystartuje i w konkursie indywidualnym, i w drużynowym, a z lotów będzie czerpał radość. Właśnie tak mu mówiłem. Nie mogłem dać po sobie poznać, że się boję.

Zgarnij gadżety Red Bulla i Ferrari!

Więcej o:
Copyright © Agora SA