Maciej Muzaj atakował z bardzo dobrą, 60-procentową skutecznością (15/25), wreszcie pokazując, że może być mocnym punktem reprezentacji. Mateusz Mika kiwał Brazylijczyków jak w pamiętnym finale MŚ 2014 (3:1 i złoto dla Polski), kończąc aż dziewięć z 13 ataków. Do tego dobrze przyjmował. Na słowa uznania zasłużył też Marcin Janusz, który rozgrywał bez kompleksów. A jeśli dodamy do tego ofensywną skuteczność Aleksandra Śliwki (11/17), to trzeba zadać pytanie, dlaczego nie wygraliśmy.
Brazylijczycy dużo lepiej bronili, dzięki czemu wyprowadzili więcej kontr. Byli też świetni w polu serwisowym (siedem asów), a my zagrywką zupełnie nie zrobiliśmy im krzywdy (jeden as, Miki).Te elementy okazały się decydujące. Nie pomogła nam nawet miażdżąca przewaga w bloku (13:2!).
Porażki naszych mistrzów świata z mistrzami olimpijskimi szkoda, ale cieszy lepsza gra niż ostatnio. Po trzech porażkach w USA (0:3 z Iranem, 0:3 z USA i 0:3 z Serbią) w piątek podopieczni Vitala Heynena wygrali z Argentyną 3:0, nie prezentując jeszcze dobrego stylu. W starciu z Brazylijczykami wyglądali już lepiej, przypominali ekipę, która w pierwszej fazie Ligi Narodów wygrywała niemal wszystko.
W niedzielę, na koniec pierwszej fazy rozgrywek, zmierzymy się z Australią. Żeby zapewnić sobie udział w Final Six bez oglądania się na wyniki innych spotkań, musimy wygrać co najmniej dwa sety. Turniej finałowy odbędzie się od 4 do 8 lipca w Lille.