Jacek Kasprzyk: Tamta moja wypowiedź była bardzo emocjonalna, byłem zmęczony, bo mieliśmy tylko pięć dni na zbudowanie na Stadionie Narodowym całej ogromnej infrastruktury, która była niezbędna do zorganizowania meczu. Oczywiście fizycznie nie pracowałem, organizacyjnie też miałem duże wsparcie wsółpracowników, ale czułem naprawdę wielką presję czasu, żeby ze wszystkim zdążyć, żeby nasza federacja jak najlepiej przygotowała ten mecz i cały turniej. Może nie powinienem aż tak mocno zareagować na bierność sztabu w trakcie spotkania z Serbią, ale później wielu ludzi siatkarskich fachowców mówiło mi, że taka moja zdecydowana wypowiedź pomogła. Zresztą, widzieliśmy to w kolejnych meczach, kiedy trener odważniej prowadził drużynę, dokonywał zmian.
- Tu rzeczywiście znów było niedobrze. Poprawa miała miejsce w meczach z Finlandią i Estonią, a w spotkaniu ze Słowenią był powrót do tego, co niedobre. Nie chcę wchodzić w personalia, ale bardzo mnie dziwiło, że na boisku pozostają zawodnicy, którym aż tak nie idzie. Wyglądało to tak, jakby trener nie reagował odpowiednio do sytuacji.
- Mogę tego nie skomentować?
- Powiem tyle: dziwi mnie, że człowiek, który prowadzi zespół, nie potrafi uderzyć się w pierś. Powinien wiedzieć czy np. nie za dużo kazał zawodnikom pracować nad siłą. Przecież taki Dawid Konarski to bardzo mocny zawodnik, bardzo wytrzymały, a w mistrzostwach był cieniem siebie. Wie, że zawiódł.
- No właśnie, widać, że zawodnicy czują, że to nie był ich dobry czas. Teraz trzeba przeanalizować sytuację, żeby wiedzieć, dlaczego tak było. Może zrobiono o jedną siłownię za dużo? Może nie było odpowiedniego podejścia mentalnego? Może zabrakło jakichś graczy i nie mówię tu o takich, których zabrakło z przyczyn niezależnych, że wspomnę Karola Kłosa, który właśnie przebywa w szpitalu i trzymamy kciuki, żeby z jego zdrowiem wszystko było dobrze. A może coś nie grało między sztabem, a zawodnikami? Na pewno ze strony związku wszystko było w porządku. Niech zawodnicy powiedzą, czy czegoś im federacja nie zapewniła. Dlatego jeśli De Giorgi mówi, że nie czuje się winny, to ja tym bardziej nie czuję się odpowiedzialny za to niepowodzenie.
- Tak, bo trzeba mieć chociaż trochę honoru. Ponieśliśmy porażkę, a ja jestem prezesem. Chociaż jeszcze raz podkreślam, że i turniej zorganizowaliśmy wzorowo, i drużynie zapewniliśmy absolutnie wszystko. Daliśmy ekipie i komfort podróży, i zakwaterowanie w najlepszych hotelach, i sprzęt, i zapewniliśmy jej treningi. Wszystkiego dopilnowaliśmy. Jak trener sobie zażyczył sprowadzenia ze Stanów Zjednoczonych specjalnych radarów, by mierzyć nimi prędkość zagrywki na treningach, to sprowadziliśmy. Jeśli powiedziałby, że każdemu zawodnikowi trzeba kupić jeszcze jeden dres i kolejną parę butów albo ileś dodatkowych piłek, to byśmy kupili, nawet wiedząc, że zawodnicy już to wszystko mają w odpowiednich ilościach. Jak trenerzy chcieli grać sparingi ze Słoweńcami, to im sprowadziliśmy Słoweńców do Spały na trójmecz, ponosząc koszty. Reagowaliśmy pozytywnie na absolutnie każdy sygnał.
- Jeździłem do kadry, żeby obserwować, jak się przygotowuje, wpadałem do nich na dobę czy dwie, nocowałem i mam swoje obserwacje. Oczywiście jeśli sztab i zawodnicy przekonają mnie, że się mylę, to uznam, że tak jest. Ale ja przecież znam tych chłopaków od dawna, wielu od wieku juniorskiego, więc wiem, jak na pewne rzeczy reagują. Z kapitanem, Michałem Kubiakiem, ciągle byłem w kontakcie i kiedy było trzeba, to interweniowałem.
- Na przykład Michał do mnie zadzwonił, że jest problem, bo jeden zawodnik domaga się wyższej dniówki za pobyt na zgrupowaniu. I wyjaśniałem to, przypominając drużynie, że daliśmy jej określoną kwotę, a ona sama w swoim gronie ustaliła, że tymi pieniędzmi wszyscy dzielą się po równo. Pilnowałem nawet takich detali. Naprawdę jako związek nie mamy sobie nic do zarzucenia.
- Wiem o tym i gwarantuję, że będziemy działać szybko. Na pewno będzie spotkanie z trenerem, wysłuchamy jego analizy, a wszystkie statystyki damy do wglądu ludziom, którzy się na tym znają, czyli naszym doświadczonym trenerom. Trzeba porządnie przeanalizować to, co jest na papierze, żeby wiedzieć, jaką decyzję podjąć.
- Oczywiście, że to będzie ważniejsze, ale nie chcemy niczego zaniedbać. Już dążę do umówienia spotkania z trenerem.
- Na 10 września mamy zaplanowane spotkanie zarządu, wtedy będziemy się głównie zajmować sezonem 2017 w męskiej kadrze, a 19 września razem z trenerem mamy się udać do Ministerstwa Sportu i Turystyki. Tam musimy zdać raport z mistrzostw, ponieważ taki jest wymóg resortu, który przekazuje przecież pieniądze związkom sportowym, więc je też rozlicza. Mogę obiecać, że kluczowe decyzje w sprawie trenera zapadną po 20 września.