Joanna Mirek: O ludzie… Strasznie trudne pytanie mi pan zadał. Trzymałam za dziewczyny kciuki, mecze eliminacji MŚ 2018 oglądałam z wielką nadzieją, a od niedzieli czuję żal. Smutne to było. Wielka szkoda, że cały czas liczymy, że nasza reprezentacja się odbuduje i cały czas nie możemy się doczekać przełomowego momentu. Cóż, pozostaje nam czekać dalej, widocznie zespół potrzebuje jeszcze trochę czasu.
- W siatkówce kobiet takie mecze się zdarzają. Może nie w reprezentacji, ale w swojej karierze też takie sety przerobiłam. Trudno coś takiego wytłumaczyć. Zwłaszcza gdy się zdarzy w najważniejszym meczu. Bo tak naprawdę Serbki były poza zasięgiem, są jedną z najlepszych ekip świata, było wiadomo, że wygrają turniej. My tym przegranym setem przegraliśmy awans do baraży, który powinniśmy uzyskać. Dziewczyny miały eliminacje u siebie, po Serbkach były drugą najwyżej notowaną drużyną, czyli miały spełnione wszystkie warunki, żeby zrealizować cel. Nie udało się, bo w trudnej sytuacji zabrakło choć jednej liderki, która wzięłaby ciężar gry na siebie, która zdobyłaby punkt, kończąc przestój zespołu.
- Nie chcę oceniać trenerów, bo już teraz sama jestem po tej stronie. I na razie prowadzę tylko młode dziewczyny, nie byłam jeszcze w roli trenera w tak ważnym meczu. Powiem tylko tyle: zabrakło lidera, a czasami to trener potrafi być liderem. Jeżeli drużyna czuje jego pewność i siłę, to gra lepiej.
- Cztery lata temu było pospolite ruszenie i nic to nie dało, a od tego czasu tylko zsuwamy się w rankingu. Strasznie mi jest przykro, bo cały czas czekamy, że się kadra odbije, że pójdzie w górę, a ona jest coraz gorsza. Wiem jak trudno jest tej drużynie, bo grałam w reprezentacji, która miała problemy. Jak byłam bardzo młoda, to kadra wyglądała trochę tak jak teraz, dopiero po jakimś czasie stała się kadrą, która przyniosła nam największe sukcesy w historii.
- Na pewno osoba trenera miała wielkie znaczenie. Przyszedł i potrafił połączyć bardzo dobre, doświadczone dziewczyny z bardzo dobrymi, młodymi dziewczynami. Młodym potrafił dać mnóstwo pewności siebie, mnóstwo swobody. Brał ciężar ich błędów na siebie, dlatego one mogły się rozwijać przy starszych dziewczynach, które były już mocno ograne w ligach zagranicznych. Przypomnijmy, że w tamtej reprezentacji były Dorota Świeniewicz i Magda Śliwa, które od dawna grały w zagranicznych klubach, że była Gosia Niemczyk, która grała i za granicą, i w Polsce, że była ani młoda, ani stara, ale już bardzo doświadczona za granicą Gosia Glinka. Z takimi koleżankami młode dziewczyny szybciej uczyły się grać. To połączenie oraz charyzma trenera dały siłę naszej reprezentacji.
- Na strategicznej pozycji, czyli na przyjęciu, różnica jest bardzo duża, tu mamy wielki problem. Trener musi stawiać na dziewczyny, które dopiero wchodzą w dorosłą siatkówkę, dopiero zaczynają wyjeżdżać za granicę. Młode dziewczyny powinny być bardziej odważne, powinny wyjeżdżać, żeby się uczyć, tam powinny szukać lepszego treningu, gry z najlepszymi zawodniczkami.
- Są i takie, które się boją, i takie, które są po prostu wygodne. Z Gosią Glinką całe życie grałyśmy razem, więc doskonale pamiętam, jak wyjeżdżała. Ona wtedy dostała trochę mniejsze pieniądze niż zarabiała w Polsce, ale pojechała, żeby się rozwijać. My mamy w kadrze takie zawodniczki, które zarabiają bardzo dobrze, są lokalnymi gwiazdami i to im wystarcza. A na arenie międzynarodowej okazuje się, że nie wystarcza umiejętności. Czasem warto finansowo zejść trochę w dół i wyjechać, żeby zyskać sportowo.
- Na pewno będzie bolało, ale musimy to przetrwać, dziewczyny muszą się ogrywać w tej II Dywizji, a reprezentacja musi za to płacić.
- Każdy taki mecz jest teraz cenny, wielka szkoda, że nie mamy stałego kontaktu z takimi drużynami, bo nie da się z nimi walczyć na imprezach mistrzowskich, nie ogrywając się w regularnych spotkaniach z nimi. Bardzo mi przykro, że tak źle to wygląda. Siatkówka to całe moje zawodowe życie, bardzo bym chciała, żeby ona się odrodziła, ale na razie się na to nie zanosi.
- Na pewno po mistrzostwach musi przyjść czas rozliczeń. Trener pracuje z reprezentacją już trzeci sezon, to na pewno jest czas, w którym już można coś ulepić. Oczywiście dajmy sztabowi spokojnie pracować do mistrzostw Europy, na razie nawet się nie zastanawiajmy nad wynikiem, za po turnieju poważnie zastanówmy się, co dalej.
- Pamiętam, jak jechałyśmy na mistrzostwa w 2003 roku. Tuż przed wyjazdem przegrałyśmy bodajże z Ukrainą. Absolutnie nikt na nas nie liczył, mówiono, że odpadniemy już po meczach grupowych, a my wróciłyśmy z medalem. I to złotym. Trzymam kciuki, żeby teraz reprezentacja podobnie zaskoczyła. Wbrew wszystkiemu.