PlusLiga. Muzaj i Szalpuk walczyli o swoje, sędziowie przeszkadzali w Olsztynie, a ZAKSA zachowała komplet punktów

V kolejka PlusLigi mogła się podobać. Ciekawy mecz rozegrano w Jastrzębiu-Zdroju, gdzie miejscowy zespół podejmował Trefl Gdańsk. Sporo emocji było również w olsztyńskiej Uranii - nie tylko za sprawą siatkarzy, ale również sędziów. Co więcej, ONICO Warszawa uległa 0:3 Espadonowi Szczecin.

Można było się spodziewać, że w meczu pomiędzy jednymi z najbardziej falujących formą drużyn będzie sporo emocji i najprawdopodobniej tie-break. Tak też się stało – kibice w Jastrzębiu-Zdroju mogli cieszyć się pięciosetowym widowiskiem.

W środę na boisku bohaterów było dwóch – Maciej Muzaj (32 punkty, 30/61 skończonych prób, 49 procent skuteczności) oraz Artur Szalpuk (27 punktów, 26/46, 57 procent, 1 blok). Ich forma imponowała, co jest znamienne, ponieważ w sezonie reprezentacyjnym nie mieli zbyt wielu szans na występ w polskiej kadrze (pierwszy z nich wypadł z niej przed mistrzostwami Europy, drugi nie dostał większej możliwości gry).

Co ciekawe, oba zespoły cierpiały na nieskuteczność na kluczowych pozycjach – Treflowi w ataku brakowało Damiana Schulza (15 punktów, 35 procent w ofensywie), a Jastrzębskiemu Węglowi Salvadora Hidalgo Olivy (13 punktów, 38 procent – część spotkania oglądał z kwadratu dla rezerwowych; w pewnym momencie na parkiecie pojawił się Marcin Ernastowicz jednak nie potrafił skończyć żadnego ataku).

Pięciu punktów różnicy pomiędzy zespołami w tie-breaku należy szukać w dwóch błędach w polu serwisowym więcej po stronie jastrzębian i ich trzech kolejnych pomyłkach w ataku.

Jastrzębski Węgiel – Trefl Gdańsk 2:3 (20:25, 25:23, 22:25, 29:27, 10:15)

Pierwsza wygrana AZS-u ze Skrą w Uranii od 2006 roku i chwilowy fotel lidera PlusLigi – środowe spotkanie nie mogło ułożyć się lepiej dla olsztynian.

Środowisko siatkarskie z pewnością zapamięta ten mecz z jeszcze dwóch powodów – błędów sędziowskich i niespodziewanej nieobecności Srećko Lisinaca. I bez swojego największego asa na środku bełchatowianie potrafili prowadzić wyrównaną walkę z rywalami, choć przegrali z nimi w bloku (6:9). Mogli się cieszyć z dobrej postawy Bartosza Bednorza (26 punktów, 73 procent w ataku, 50 w przyjęciu), ale i martwić słabym meczem w polu serwisowym Stracili tam aż 26 punktów, wygrywając bezpośrednio tylko 3, kiedy gospodarze popełnili 18 błędów, ale zaserwowali 8 asów.

Indykpol AZS Olsztyn – PGE Skra Bełchatów 3:2 (18:25, 25:21, 25:23, 28:30, 15:12)

Kiedy Łukasz Kaczmarek nie traci rozpędu, to i Cuprum Lubin może grać z mistrzem Polski jak równy z równym. Przynajmniej przez trzy z czterech setów, ponieważ ten wygrany przez siebie zakończyło przy wyniku 25:18.

To było jednak na tyle, jeśli chodzi o zdobywanie partii w spotkaniu z ZAKSĄ. Benjamin Toniutti postawił na równomierny rozkład ofensywy pomiędzy Buszka, Deroo, Torresa, Wiśniewskiego i Bieńka. Inaczej grał Michal Masny, który aż 61 piłek posłał do Kaczmarka, co na dłuższą metę było chyba mniej korzystnym, bo łatwiejszym do rozszyfrowania schematem i wydaje się główną przyczyną porażki lubinian.

Cuprum Lubin – ZAKSA Kędzierzyn-Koźle 1:3 (24:26, 25:18, 24:26, 20:25)

Szybkie 0:3 z Espadonem Szczecin, czyli wynik, którego niewielu się spodziewało, ma na koncie zespół ONICO Warszawy. W stołecznej hali podopieczni Stephane'a Antigi na własne życzenie przegrali mecz z zespołem Michała Mieszko Gogola, popełniając dwa razy więcej  niewymuszonych błędów niż przeciwnicy (30:15). Kiedy doda się do tego lepszą postawę gości w polu serwisowym (6:2), to wynik przestaje być aż takim zaskoczeniem.

- Udało nam się pogonić rywala zagrywką, choć muszę dodać, że Warszawa też nie miała swojego najlepszego dnia. Ale chwała chłopakom, że potrafili to wykorzystać. Wiele piłek podbiliśmy w obronie, a to pierwszy krok, by punktować – czasami nawet seriami. Szczęście dopisało nam, bo nie pękliśmy w końcówkach – komentował po meczu Michał Mieszko Gogol.

ONICO Warszawa – Espadon Szczecin 0:3 (24:26, 17:25, 23:25)

Kolejne spotkanie z rzędu wynikiem 3:0 skończyli katowiczanie, którzy w środę mierzyli się z MKS-em Będzin. Wykorzystali fatalną postawę rywali w przyjęciu (35 procent) oraz słabą dyspozycję dotychczas największej „armaty” siatkarzy z Zagłębia – Rafaela Araujo (11 procent skuteczności w ataku, 2 punkty w meczu).

- To był świetny mecz, ale myślę, że końcowy wynik nie pokazuje tego, jak trudne było to dla nas spotkanie. Zaczęliśmy dobrze, ale od drugiego seta rywale grali coraz lepiej. Nam przydarzyło się kilka błędów w polu serwisowym i w przyjęciu, bowiem rywale momentami naprawdę dobrze zagrywali. Końcówkę rozstrzygnęliśmy jednak na własną korzyść. W trzecim secie było podobnie. Walczyliśmy punkt za punkt, a decydujące piłki były trochę nerwowe, ale znów okazaliśmy się lepsi – powiedział po spotkaniu przyjmujący GKS-u, Gonzalo Quiroga.

GKS Katowice – MKS Będzin 3:0 (25:21, 25:23, 26:24)

O meczu bez większej historii można mówić w przypadku rywalizacji Czarnych Radom z bielszczanami. Podopieczni Roberta Prygla w końcu przełamali złą passę przed własną publicznością i zrobili to na tyle skutecznie, że dali dojść rywalom do głosu tylko w drugim secie, w którym i tak wygrali 25:23.

Dobre spotkanie zagrał ten, którego gra wcześniej falowała, czyli wyróżniony statuetką MVP Michał Filip (19 punktów, 61 procent w ataku). BBTS stracił z kolei wszystkie walory, dzięki którym w poprzednich kolejkach mógł stanowić dla przeciwników wyzwanie – świetny blok i skuteczność w ataku Olega Krikuna, który tym razem zdobył tylko 7 punktów przy 29 procentowej efektywności.

Po pięciu kolejkach zespół Rostislava Chudika nadal nie ma punktu w tabeli PlusLigi. Radomianie są na 9. miejscu.

Cerrad Czarni Radom – BBTS Bielsko-Biała 3:0 (25:16, 25:23, 25:17)

Świetny Metodi Ananiewa (18 punktów, 73 procent w ataku), niezły Bartosz Filipak (17 punktów, 60 procent) oraz 7 asów serwisowych – to wystarczyło Łuczniczce Bydgoszcz, by w trzech setach pokonać zespół z Kielc.

Choć drugiego i trzeciego lepiej rozpoczęli kielczanie, szybciej wypracowując punktową przewagę, to zespół trenera Jakuba Bednaruka potrafił wyjść z opresji. - Ciężko wymienić jeden element, który był kluczowy. Myślę że dobra gra w bloku, zagrywce i na kontrach pozwoliła odrabiać nam straty. Pomogła nam wiara w to, że stać nas na to, żeby wynik przechylić na naszą korzyść – wyjaśnił po meczu Filipiak.

Łuczniczka Bydgoszcz – Dafi Społem Kielce 3:0 (26:24, 25:21, 25:19)

Mecz Asseco Resovia Rzeszów - Aluron Virtu Warta Zawiercie odbędzie się 22.11.2017.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.