Siatkówka. Adam Gorol: Jesteśmy zniesmaczeni i zażenowani. Nie może dochodzić do sytuacji, w której zawodnik nie ma szacunku do klubu

Mimo obowiązującego kontraktu z Jastrzębskim Węglem francuski przyjmujący Kevin Tillie sezonu 2017/2018 nie chce spędzić w klubie ze Śląska. Ma zamiast skorzystać z oferty złożonej mu przez drużynę z Chin. - Jeśli jest sytuacja, że strona chce rozwiązania umowy, to nie powinno być to załatwione tak, jak jest w tym przypadku. Nieprofesjonalnym zachowaniem jest lakoniczny mail ze strony siatkarza o tym, że jego marzeniem były Chiny. To jest niepoważne zachowanie i nigdy się bym go nie spodziewał po graczu tej klasy - mówi w rozmowie ze Sport.pl prezes Jastrzębskiego Węgla, Adam Gorol.

Kiedy w połowie sezonu 2016/2017 gracz Jastrzębskiego Węgla, Scott Touzinsky, ogłosił zakończenie kariery sportowej przez kontuzję, śląska drużyna stanęła przed karkołomnym zadaniem znalezienia ekwiwalentnego zawodnika na jego miejsce. Pozyskała Sebastiana Schwarza, jednak Niemiec nie miał zbyt wiele czasu, by zaaklimatyzować się w zespole.

Okazja do podpisania kontraktu z zawodnikiem wyjątkowo utalentowanym w defensywie, Kevinem Tilie, pojawiła się po sezonie. Jastrzębski klub wyciągnął rękę do kontuzjowanego wówczas Francuza i szybko stworzył umowę na sezon 2017/2018. Kilka dni temu okazało się, że przyjmujący ma inne plany wobec swojej przyszłości. Jego manager Georges Matijasević znalazł drużynę z Chin zainteresowaną zatrudnieniem Tillie. Zawodnik potwierdził chęć odejścia ze śląskiego zespołu, stawiając swój macierzysty klub w trudnej sytuacji.

Sara Kalisz: Po ludzku – jak odbiera pan sytuację z Kevinem Tillie?

Adam Gorol: - Jesteśmy zniesmaczeni i zażenowani, tym bardziej, że to my wyciągnęliśmy rękę do tego zawodnika – pamiętajmy o tym, że w momencie podpisywania kontraktu zmagał się z kontuzją. Nie zastanawialiśmy się długo i wzięliśmy to ryzyko na siebie. W tej perspektywie sytuacja jest dla nas jeszcze trudniejsza.

Jego chęć odejścia wypłynęła w najgorszym dla nas momencie - w tej chwili na rynku transferowym nie ma zbyt wielu możliwości.

Tym bardziej, że na taki transfer czekaliście od czasu zakończenia kariery przez Scotta Touzinsky’ego.

- Dokładnie! Czekaliśmy, szukaliśmy aż w końcu wszystko skomponowało nam się idealnie. Zgrało się to z naszym progresem sportowym, rozwojem sytuacji w klubie, a także z tym, że wyszliśmy z kryzysu finansowego i sytuację pieniężną mieliśmy opanowaną – rozliczyliśmy się z prawie wszystkimi naszymi byłymi zawodnikami.
Chcieliśmy poczynić kolejny krok; liczyliśmy na to, że dotychczasowy wzrost poziomu sportowego będzie kontynuowany za pomocą Kevina Tillie. Wydawało nam się, że taki obrót spraw była dla nas optymalny. To, co stało się później, było dla nas bardzo dużym zaskoczeniem.

Nasze stanowisko jest jasno sprecyzowane – sprawa Kevina to bardzo negatywne zjawisko. Nie można w nim myśleć wyłącznie o dobru naszego klubu, ale o stabilizacji całej ligi i poziomie polskiego sportu. Nie może dochodzić do sytuacji, w której zawodnik nie ma szacunku do klubu.

Manager Kevina Tillie – Georges Matijasević – powiedział w oficjalnym oświadczeniu, że odwrotne sytuacje, czyli rozwiązanie kontraktu przez klub z byle powodu, są na porządku dziennym. Kupuje pan takie tłumaczenie?

- Znam treść tego oświadczenia i uważam, że to żadna argumentacja. Wystarczy przenieść to na inne prawo - jeśli ktoś popełni wykroczenia na drodze, to przecież nie upoważnia nikogo do zrobienia tego samego!

Poza tym, co ma z tym wspólnego Jastrzębski Węgiel? Ja jako prezes zrobiłem absolutnie wszystko, by być fair, spłacić zobowiązania z czasu, kiedy nie piastowałem tego stanowiska i nie podpisywać kontraktu, na który nie byłoby mnie stać. Mogę wiec stwierdzić z czystym sumieniem, że w kierunku Jastrzębskiego Węgla argumenty pana Matijasevica są zupełnie bezpodstawne.

Kiedy jednak taka sytuacja spotyka zawodnika, to chroni go rodzima federacja. Naszym celem byłoby doprowadzenie, by chroniła ona również kluby.

Pomiędzy wami, a Asseco Resovią Rzeszów, która jest w bliźniaczej sytuacji, nastąpiło porozumienie i wspólne działanie w PZPS-ie i FIVB?

- Jesteśmy w ciągłym kontakcie z prezesem Bartoszem Górskim. Nasze stanowisko jest bardzo podobne zarówno pod kątem zawodników, jak i przyszłego rozwiązywania takich spraw. Już wystosowałem pismo do Polskiego Związku Piłki Siatkowej z prośbą o interwencję, rozmawiam z prezesem Jackiem Kasprzykiem i wiem, że ze strony PZPS na pewno będzie miała miejsce próba działania w obronie interesów polskiego klubu.

Sytuacje Johna Gordona Perrina i Kevina Tillie według managera są inne.

- Nie wiem, jaka jest sytuacja Kanadyjczyka, ale Francuz jest naszym pełnoprawnym zawodnikiem. Kilka miesięcy temu podpisaliśmy finalny kontrakt.

Znalazła się w nim klauzula wykupienia?

- Nie, nie znalazła się. Prawda jest taka, że do dziś zawodnik formalnie nie wypowiedział kontraktu, ani żaden inny klub nie zwrócił się do nas z ofertą wykupu. W tej sytuacji z mojego punktu widzenia wszystko jest jasne – umowa obowiązuje, dlatego wezwaliśmy zawodnika do stawienia się na treningach po rozgrywkach kadrowych.

Etyka powinna liczyć się bardziej, niż pieniądze?

- Trudno mi jest powiedzieć, czy ta sytuacja bardziej zawodnikowi zaszkodzi, czy przyniesie więcej finansowych korzyści. Prawda jest taka, że podpisujemy kontrakty, by się z nich wywiązywać. Jeśli jest sytuacja, że strona chce rozwiązania umowy, to nie powinno być to załatwione tak, jak jest w tym przypadku. Nieprofesjonalnym zachowaniem jest lakoniczny mail ze strony siatkarza o tym, że jego marzeniem były Chiny. To jest niepoważne zachowanie i nigdy się bym go nie spodziewał po graczu tej klasy.

Co z powiedzeniem, że z niewolnika nie ma zawodnika?

- Na pewno jest w nim trochę racji, ale ja patrzę wyłącznie na stan prawny, który teraz obowiązuje. Na ten moment jest kontrakt, który nie został ani zerwany, ani wypowiedziany przez żadną ze stron. Skoro do tego nie doszło, to jest w mocy, a jeśli tak jest, to albo któraś ze stron go wypowiada, czy wykupuje, albo godzi się z jego postanowieniami. Formalnie żadnej oferty nie otrzymałem.

Wyobraźmy sobie, że za kilka lat manager Perrina puka do Jastrzębskiego Węgla, polecając wam Kanadyjczyka. Jaka byłaby wasza reakcja?

- Dla mnie branża, którą jest sport, powinna kierować się etyką. Mamy przynosić radość kibicom, sponsorom, tworzyć wydarzenia dla społeczeństwa i to jest nasze zadanie. Komentarze, które możemy przeczytać w mediach ze strony naszych fanów są jednoznaczne – wynik sportowy osiąga się nie za wszelką cenę.

Podobała nam się nasza gra w zeszłym sezonie, kiedy w klubie pojawili się zawodnicy, którzy chcieli zostawić serce na boisku, walczyć o każdy set z pełnym przekonaniem, że chcą to zrobić właśnie w tym czasie.

PlusLiga, Siatkówka, Jastrzębski Węgiel, Kevin Tillie, Adam GorolBudowanie czegokolwiek na siłę z mojego punktu widzenia w ogóle nie ma sensu. Na pewno w przyszłości nie zmieni się to, że nie będę popierał takich zachowań zawodników. W drugą stronę byłoby podobnie – gdyby klub zrobił tak w stosunku do danego gracza, to też bym się za tym nie opowiedział. Mogę obiecać, że ja na pewno czegoś takiego nie zrobię, ponieważ jest to sprzeczne z jakimikolwiek zasadami.
Tagi: PlusLiga, Siatkówka, Jastrzębski Węgiel, Kevin Tillie, Adam Goro

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.