Trwa zawieszenie broni w reprezentacji polskich siatkarek. Zawodniczki wystosowały oświadczenie, w którym przedstawiły zarzuty wobec selekcjonera Jacka Nawrockiego. Ten im odpowiedział, bronili go także działacze Polskiego Związku Piłki Siatkowej, którzy przedłużyli umowę z Nawrockim do 2022 roku. Ostatecznie udało się załagodzić konflikt, a Nawrocki powołał siatkarki na styczniowe kwalifikacje olimpijskie.
Jedną z protestujących zawodniczek była Joanna Wołosz występująca we włoskiej drużynie Imoco Volley Conegliano. Rozgrywająca domagała się zwolnienia Nawrockiego. W listopadzie spotkała się z selekcjonerem i w rozmowie z "Przeglądem Sportowym" odniosła się do nadchodzących kwalifikacji olimpijskich. - Spotkaliśmy się przed finałem Superpucharu Włoch w Mediolanie i rozmawialiśmy przez dwie godziny. To, co tam padło, zostaje między mną, trenerem i mediatorem, który również był obecny przy rozmowie. Można na chwilę schować dumę do kieszeni i spróbować powalczyć o realizację swoich celów. Dla każdego sportowca igrzyska to coś wielkiego - powiedziała 29-letnia Wołosz.
W dniach 5-12 stycznia Polki wystąpią w turnieju kwalifikacyjnym do igrzysk w Tokio. W zawodach w holenderskim Apeldoorn wezmą także udział reprezentacje Holandii, Azerbejdżanu, Belgii, Bułgarii, Chorwacji, Niemiec i Turcji. Awans na igrzyska wywalczy tylko zwycięzca turnieju.