Małgorzata Glinka-Mogentale: Niech tylko trener Nawrocki nic nie mówi

- Moja afera z Niemczykiem była śmiechu warta. Na pewno zostałoby to między nami załatwione, gdyby nie wyciek. Teraz duża jest rola związku. PZPS powinien działać tak, żeby pomóc reprezentacji - mówi Małgorzata Glinka-Mogentale. Legenda polskiej siatkówki w rozmowie ze Sport.pl komentuje aferę, która wybuchła w związku z niechęcią zawodniczek do dalszej pracy z trenerem Jackiem Nawrockim.

Łukasz Jachimiak: W 2006 roku pokłóciła się Pani z Andrzejem Niemczykiem, w efekcie za jakiś czas trener podał się do dymisji. Udałoby się Wam dogadać, gdyby sprawa nie wyciekła do mediów?

Małgorzata Glinka: Moja afera z Niemczykiem była śmiechu warta. Zostało to niesamowicie wyolbrzymione. Na pewno zostałoby to między nami załatwione. Ale, niestety, osoby publiczne muszą zdawać sobie sprawę z tego, że wyciek może zaistnieć. Z perspektywy patrzę na to jako na wielką lekcję, że nie wszystko się układa jak powinno, że w sporcie mają znaczenie różne czynniki i że najlepiej jest to po prostu zaakceptować i skupić się na najważniejszym, na graniu. Niestety, są w sporcie układy na które sportowiec nie ma wpływu. Trzeba robić swoje i próbować się tym bawić, bo kariera to krótka historia. Szkoda jej na zawracanie sobie głowy bzdurami.

Trudno będzie się teraz bawić. W styczniu trzeba jechać na kwalifikacje olimpijskie i dziś trudno zgadywać w jakim składzie, skoro trenera Nawrockiego nie chce 12 z 14 kadrowiczek z niedawnych mistrzostw Europy, a PZPS stawia sprawę jasno, ogłaszając przedłużenie umowy z trenerem.

- Nie jestem w stanie ocenić czy strony mogą się dogadać. Tu jest duża rola związku, żeby pomóc reprezentacji, żeby tak działać, by atmosfera w kadrze znów była dobra.

Ale zawodniczki piszą w oświadczeniu, że są postępowaniem związku oburzone. Podobno prezes Kasprzyk obiecał im powrót do rozmów, a zamiast tego rekomendował zarządowi przedłużenie umowy z trenerem do MŚ w 2022 roku. Siatkarki dostały jasny przekaz: PZPS mocno stoi po stronie trenera.

- PZPS w ogóle bardzo mocno stoi po stronie tego trenera. On już pracuje pięć sezonów. W historii męskiej siatkówki to chyba nikt nigdy tak długo nie był trenerem. Uważam, że kiedyś muszą przyjść takie rzeczy jak zmęczenie materiału po kilku latach.

Heynen: Żeby drużyna mnie posłuchała, potrzebuję kryzysu [WIDEO]

Zobacz wideo

Szkoda, że przyszło w momencie, w którym drużyna sportowo rosła i wydawała się mieć szanse awansować na igrzyska.

- Ale przecież zła atmosfera nie zrobiła się teraz, tylko tworzyła się miesiącami. Nie jestem w drużynie, nie będę się wymądrzać, ale dziewczyny grające w kadrze powinny powiedzieć więcej o problemach tej kadry.

Właśnie to zrobiły, stawiając w oświadczeniu dziewięć zarzutów trenerowi Nawrockiemu.

- Aż dziewięć? Dużo. Jeszcze oświadczenia nie widziałam. Co tam jest?

Między innymi, że trener wiedział o romansie jednej z zawodniczek z jedną z osób ze sztabu. I nic z tym nie zrobił, mimo że kadra mówiła, że to psuje atmosferę.

- O rety.

Poza tym zawodniczki twierdzą, że trener w nie nie wierzy, że zabiera im pewność siebie, że źle je traktuje, odzywa się w sposób obraźliwy, nie chce z nimi rozmawiać, mimo że one zgłaszają, że to potrzebne.

- Obrażanie w dużych emocjach się zdarza, to w sporcie, niestety, normalne. Generalnie nie chcę nikogo bronić, nie chcę stawać po żadnej stronie. Ale sprawa jest delikatna i zawodniczki, trener oraz PZPS powinny ją rozwiązać. Największą rolę do odegrania ma tu związek.

Wygląda na to, że zawodniczki nie chciały sprawy upubliczniać. Zdecydowały się na oświadczenie po tym, co prezes Kasprzyk opowiedział o całej sytuacji w rozmowie ze Sport.pl

- Oby tylko teraz trener Nawrocki się nie wypowiedział. Niech sobie teraz sytuację jakoś poukłada drużyna, niech już nikt nic nie mówi w mediach, bo zrobi się tylko gorzej. Ja reprezentacji życzę jak najlepiej i wiem, że wszystko jest do wyjaśnienia. Tylko trzeba przestać mówić coś tylko po to, żeby coś powiedzieć.

Pani mąż jest agentem Magdaleny Stysiak - jak odebraliście początkowe twierdzenia, że to Magda jest problemem, że starsze zawodniczki uważają, że trener ją lansuje?

- O czym my mówimy? Jeżeli dziewczyny z reprezentacji miałyby mieć problem z tym, że Magda się rozwinęła i bardzo pomaga drużynie, to byłoby to wieśniactwo. To byłby poziom zeroprofesjonalny. Nie może być pretensji o to, że ktoś jest lepszy i gra. Sport weryfikuje, po prostu.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.