Pięć miesięcy, cztery turnieje, trzy medale! Siatkarze na igrzyska pojadą jako faworyci

Lot skazańców zakończony medalem, japoński talizman szczęścia w Gdańsku, słoweńska lekcja pokory i radość ze srebra w turnieju bez większego sensu - tak wyglądał sezon 2019 dla polskiej kadry. To jednak tylko preludium do tego, co za rok.

Niby lot skazańców, ale koniec radosny

14 lipca polska kadra sięgnęła po brązowy medal Ligi Narodów. To pierwszy medal w tej imprezie - wcześniej nazywanej Ligą Światową - od 2012 roku. Dla wielu nie ma tak znaczącej wartości jak medale mistrzostw, bo to turniej komercyjny. Ale dla 26 zawodników, którzy w heroiczny sposób przetrwali najpierw 5 tygodni grania trzech meczów co weekend w różnych strefach czasowych, a następnie w fazie finałowej dwa razy pokonali Brazylię i zdobyli brązowy medal, miał jednak wielkie znaczenie. Duża część z nich jeszcze nigdy w seniorskiej siatkówce nie zdobyła podobnego wyróżnienia.

Zobacz wideo o siatkarzu, który może dać nam złoto na igrzyskach w Tokio:

Zobacz wideo

Reprezentacja Polski w siatkówceReprezentacja Polski w siatkówce FIVB

Głośno było w tym turnieju o Vitalu Heynenie, którego w ostatnim meczu fazy finałowej zastępował Jakub Bednaruk. Belg w tym czasie był w drodze powrotnej do Zakopanego, gdzie stacjonowała druga część kadry, przygotowująca się do turnieju kwalifikacyjnego do igrzysk olimpijskich. Choć wielu krytykowało decyzję szkoleniowca, zarzucając mu porzucenie finalistów Ligi Narodów, zwłaszcza że 24 godziny niewiele zmieniłyby w kontekście treningu z kadrą z Zakopanego, to dało to szansę na ujrzenie takich obrazków:

Jakub BednarukJakub Bednaruk FIVB

Medal Jakuba Bednaruka zrobił wiele dobrego. Został przekazany na aukcję charytatywną. Sama Liga Narodów okazała się też przepustką do głównego zespołu dla Karola Kłosa, który po roku nieobecności w reprezentacji ponownie udowodnił, że to jego miejsce. I choć przyjazd Polaków do Chicago miał być „lotem skazańców”, to zapewne niewielu było kibiców siatkówki, których nie wzruszył widok reprezentacji w większości złożonej z młodych siatkarzy, którzy pokazali, jak sercem i charakterem można postawić się faworytom.

Walka o igrzyska: Heynen dziękuje po polsku

Turniej kwalifikacyjny do igrzysk olimpijskich w Gdańsku dla zawodników, sztabu, dziennikarzy i kibiców minął w takt „Big in Japan”. Francuzi zacierali ręce na spotkanie z Polakami, a w oczach wielu po meczu z Tunezją rodziła się wątpliwość czy Michał Kubiak prawie bez gry w poprzednich miesiącach jest w stanie wejść na swój nominalny poziom. Pytano również, czy Wilfredo Leon zgrał się już z drużyną.

Przed starciem Fabian Drzyzga przyznał, że już dosyć mówienia o spotkaniu z Francją - czas w końcu je zagrać. Na boisko biało-czerwoni wyszli bardzo skupieni. Nie było już żartów, była marsowa mina kapitana polskiej kadry. Wśród dziennikarzy dominowało przekonanie, że jeśli biało-czerwoni wygrają ten mecz, to wyłącznie po tie-breaku na przewagi. Niewielu spodziewało się, że w teorii najtrudniejsze starcie zajmie Polakom trzy sety i w żadnym z nich rywale nawet nie zbliżą się punktowo do mistrzów świata. Ulga była wielka. Po spotkaniu Vital Heynen powiedział: „Było tak, jak mówiłem, że będzie. Pierwsze spotkanie musieliśmy po prostu wygrać. W drugim wiedzieliśmy, że walczymy o wszystko i zrobiliśmy, co mieliśmy zrobić”. Wygranie ze Słowenią było kropką nad „i”.

Co można było zapamiętać po ostatnim gwizdku sędziego? Oszałamiającą radość. Świętowali zawodnicy, ale również ich rodziny. Widok Michała Kubiaka biegającego po parkiecie z darumą, japońskim talizmanem szczęścia, zostanie we wspomnieniach kibiców. Po spotkaniu trener podziękował zgromadzonym w hali po polsku.

Siatkarze wywalczyli awans na IOSiatkarze wywalczyli awans na IO FIVB

Radość była tak duża, że Fabian Drzyzga zabrał nową japońską koleżankę do studia Polsatu Sport:

Fabian DrzyzgaFabian Drzyzga https://s.redefine.pl/file/o2/redefine/cp/4n/4n83u4sdbr256k8e44y758m7qgtnsy7e.jpg

A „Big in Japan” utkwiło w głowach uczestników turnieju na dłużej.

Lekcja pokory w kolorze brązu

Tylko brąz - tak można podsumować odczucia chyba wszystkich siatkarzy, jak i kibiców po mistrzostwach Europy. Internetowe fora pełne były analiz porażki, z pierwszych stron gazet krzyczały po półfinale ze Słowenią nagłówki „Tragedia”, a eksperci zastanawiali się, co stanie się z zespołem, który po raz pierwszy za kadencji trenera Heynena poczuł, że jego plan nie zadziałał. Kto nie widział zwątpienia w oczach Mateusza Bieńka czy nie słyszał strachu w głosie szkoleniowca polskich siatkarzy, ten nie zrozumie, co naprawdę stało się z zespołem w Słowenii. Pewni siebie w Holandii, nie byli już pewni niczego w Lublanie.

Paryż również nie był spokojnym przystankiem. Na treningu poprzedzającym mecz o brąz Vital Heynen zabronił robienia zdjęć. Pomiędzy nim a dziennikarzami pojawił się dystans, którego do tej pory nie było. Dopiero po wygraniu brązowego medalu mistrzostw Europy Piotr Nowakowski zdradził, że niektórzy członkowie zespołu trochę zwątpili. Krążek był jednak wystarczającym powodem, by znów odzyskać wiarę. Jednoocy bandyci (atakujący kadry, Maciej Muzaj, cierpiał na zapalenie oka, jego koledzy podchwycili temat) mimo wszystko cieszyli się z medalu:

Polacy zajęli 3. miejsce na MEPolacy zajęli 3. miejsce na ME CEV

Puchar Świata zwieńczeniem pięciu miesięcy pracy

Japonia, dwa tygodnie, 11 meczów. Dlaczego polscy siatkarze zagrali w Pucharze Świata, który nie był premiowany niczym więcej niż punktami i nagrodą finansową? Najprostszą odpowiedzią byłoby, że musieli. Na wyjazd zgłosili się jednak dużą grupą, choć Vital Heynen dał im wolny wybór. Woleli jednak wziąć udział w zawodach. By dostać szansę na pokazanie swoich umiejętności przed igrzyskami, ale też dlatego, że się po prostu lubią. Minie kilka miesięcy zanim znów spotkają się w podobnym składzie, a przecież to w dużej mierze dla reprezentowania kadry pracują przez cały sezon ligowy:

Polacy zajęli 2. miejsce w PŚPolacy zajęli 2. miejsce w PŚ FIVB

Tym razem z turnieju przywieźli srebrny medal. Na podium wkroczyli… przewrotem w przód.

Pięć miesięcy siatkarskich wzruszeń

Sezon reprezentacyjny dla polskiej kadry siatkarzy trwał od 17 maja do 15 października. Rozegrali 48 meczów w ciągu 5 miesięcy z czego przegrali tylko 9. W żadnym ze spotkań przeciwnik nie był ich w stanie pokonać „do zera”. Przez ten czas szansę na zaprezentowanie swoich umiejętności dostało 30 siatkarzy. Dwa z czterech turniejów rozegrane zostały rotowanym składem - Liga Narodów oraz Puchar Świata. W sumie z czterech imprez przywieźli 3 medale (brąz, brąz, srebro) oraz awans do igrzysk i jedną japońską darumę. Ale to nie wszystko. Medal zdobyli również podopieczni Pawła Woickiego na Letniej Uniwersjadzie. Ten rok pokazał, że niezależnie od tego, jaki gra skład, polska reprezentacja jest drużyną kompletną od A do Z.

Czy brak złotego medalu mistrzostw Europy lub Pucharu Świata sprawia, że za rok polski zespół nie pojedzie na igrzyska do Tokio w roli faworyta? Absolutnie nie. Z tak sprawdzoną przez Vitala Heynena kadrą, szerokim wachlarzem możliwości na każdej pozycji i sporą lekcją pokory odebraną z półfinałowej porażki ze Słowenią można oczekiwać, że polscy siatkarze są gotowi, by znów dać nam powody do wzruszeń. 

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.