Czy Bartosz Kurek musiał opuścić kadrę przed meczem z Brazylią? Co chciał pokazać Heynen? [Pięć rzeczy po pięciu setach]

Przed kluczowym meczem zrezygnowaliśmy z Bartosza Kurka. W kluczowym momencie nie trafliśmy do pustej bramki. A skoro tak, to trudno wygrać 3:0 z Brazylią. Ona szykowała się do Pucharu Świata, gdy my objeżdżaliśmy Europę i graliśmy w tempie szalonym nawet jak na standardy współczesnej siatkówki. W niedzielę w Hiroszimie przegraliśmy z Brazylią 2:3 (25:19, 23:25, 19:25, 25:16, 11:15) i straciliśmy szanse na wygranie turnieju. W poniedziałek o godz. 5.30 czasu warszawskiego zagramy z Kanadą.

1. Kurek odleciał jak Heynen

"Zła noc w USA. Polskie rezerwy sensacyjnie pokonały ekipę Renana Dal Zotto" - pisał brazylijski "O Globo", gdy nasza kadra pokonała ich kadrę 3:2 na otwarcie turnieju Final Six Ligi Narodów. To była połowa lipca, do Chicago polecieli zawodnicy, których Vital Heynen raczej nie widział w składzie na sierpniowe eliminacje do igrzysk olimpijskich. Gwiazdy reprezentacji Polski przebywały wtedy na zgrupowaniu w Spale. Kilka dni później do tej ekipy poleciał trener, zostawiając w USA drużynę pod opieką Jakuba Bednaruka. Heynen był w samolocie, gdy drużyna rozbiła Brazylię 3:0 i zdobyła brąz Ligi Narodów. Teraz samolot zamiast meczu z Brazylią wybrano dla Bartosza Kurka. 

Kurek grał w Pucharze Świata od początku i już przed rozpoczęciem rozgrywek ustalone było, że nie zostanie do końca. W następną sobotę nasz atakujący zagra swój pierwszy mecz w nowym sezonie Serie A. Ale czy Monza nie zaczekałaby na swą gwiazdę, gdyby Kurek i Heynen uznali, że dobrze byłoby, gdyby ta gwiazda zagrała jeszcze z Brazylią i dotarła do klubu dzień później? Puchar Świata to nie jest impreza rangi najwyższej, nie da się jej zrównać z igrzyskami olimpijskimi czy mistrzostwami świata, ale też nie twierdźmy, że są to rozgrywki bez znaczenia.

Będąc w grze o wygranie Pucharu Świata bezsprzecznie dobrze byłoby mieć Kurka na najważniejszy mecz. Jego odesłanie do Włoch chyba pokazuje, że Heynen nie tylko chciał postawić na komfort zawodnika i jego klubu, ale że przy okazji kolejny raz chciał pokazać Brazylijczykom, jak pewnie się czuje przed meczami z nimi.

2. Leon znaczy coraz więcej

Prowadzenie 4:1 w pierwszym secie - dzięki zagrywce Leona. Wyjście na 12:8, gdy Brazylijczycy już prawie nas dogonili - zasługa serwisów Leona (as na 11:8 miał prędkość 128,2 km/h). Odrobienie strat w końcówce drugiego seta- dzięki Leonowi szalejącemu w polu serwisowym.

Coraz częściej Wilfredo Leon robi to, na co czekaliśmy - różnicę. Szkoda, że jeszcze nie zawsze dobrze układa się jego współpraca z Fabianem Drzyzgą.

Ale nawet w trudnych chwilach indywidualne umiejętności Leona pozwalają mu się samodzielnie nakręcić na świetne granie (przykładem niech będzie as na 13:17 w trzecim, najgorszym dla Polski secie - wtedy piłka zamieniła się w pocisk lecący z prędkością aż 129,8 km/h).

Krótko mówiąc: jeśli ktoś jeszcze miał wątpliwości, czy lepszy jest Leon czy Leal (pochodzący z Kuby reprezentant Brazylii), to już wie - Leon jest najlepszy.

"Z Leonem w składzie możemy marzyć o medalu w Tokio"

Zobacz wideo

3. Śliwka nie trafił do pustej bramki, Puchar Świata uciekł

W drugim secie Polska przegrywała 15:17, z Leonem na zagrywce wyrównała na 20:20, a przy 23:23 miała idealną sytuację do zdobycia piłki setowej. Niestety, Aleksander Śliwka na kompletnie czystej siatce uderzył w aut. Po chwili Drzyzga źle zagrał do Muzaja i było po secie. I po Pucharze Świata.

Po ośmiu kolejkach Brazylia miała osiem zwycięstw i tylko dwa stracone sety. My mieliśmy bilans 7-1, setów wygranych 22, a przegranych sześć. Wiedzieliśmy, że jeśli chcemy zdobyć Puchar Świata, to wicemistrzów globu musimy pokonać 3:0 i później liczyć jeszcze na to, że Brazylijczycy zgubią jakiegoś seta w dwóch ostatnich kolejkach, a my wygramy swoje mecze bez strat.

Wielka szkoda, że w koncówce drugiego seta Śliwka zmarnował taką sytuację, jaką w piłce nożnej jest strzał do pustej bramki. Po przegraniu partii z Polaków wyraźnie zeszło powietrze. Stąd wyraźnie przegrany set numer trzy.

4. Kubiak ciągle schodził i wchodził. Widać ile znaczy

Słabiej niż zwykle dysponowany Michał Kubiak został zmieniony w połowie drugiego seta. Wrócił od początku trzeciej partii, zastępując Śliwkę, bo ten dał słabą zmianę. Niestety, kapitan nie miał dobrego dnia i już przy wyniku 12:17 w trzeciej partii znowu zszedł z boiska, tym razem ustępując miejsca Arturowi Szalpukowi. Od rozpoczęcia czwartej partii Kubiak znów grał. I pomógł rozbić Brazylijczyków do 16.

Heynen rotuje składem jak żaden inny trener, ale nie dziwi, że akurat o Kubiaku mówi, że to zawodnik, którego w drużynie chce mieć zawsze. I - jak widać - zawsze wierzy, że kapitan szybko się poprawi, że się skalibruje, że odnajdzie w sobie sportową złość, która go napędzi. On może się przełamać w każdej chwili. Może w niedzielę tego nie zrobił, ale przecież robił to już tyle razy, że trudno nie dawać mu szansy.

5. Szalony miesiąc: 18. mecz w czwartym kraju i w siódmej hali

W trzecim secie Heynen krzyczał do swoich zawodników, że błędy mnożą, zamiast eliminować. Wtedy nasi siatkarze byli wyraźnie rozczarowani przegraną końcówką drugiej partii. Ale dlaczego równie mocno mylili się w tie-breaku? Przecież doprowadzili do niego budującym czwartym setem.

Dużą liczbę pomyłek po naszej stronie chyba trzeba tłumaczyć tym, że to już nasz 18. mecz w ciągu miesiąca. Dokładnie miesiąc temu - 13 września - zaczęliśmy mistrzostwa Europy, pokonując Estonię. Dawka siatkówki zaserwowana nam od tamtego momentu byłaby trudna do przyjęcia, nawet gdybyśmy nie ruszali się z jednej hali. A przecież Polska przez ten miesiąc gra w już czwartym kraju, w już siódmym mieście i już siódmym obiekcie. W takich okolicznościach nawet system rotacji składem niewiele pomaga. Zwłaszcza gdy przychodzi zagrać z mocnym rywalem, który mógł się spokojnie przygotować do Pucharu Świata i potraktować go jako swoją główną imprezę tego roku.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.