Fabian Drzyzga apeluje do organizatorów ME ws. polskich kibiców. "Muszą otworzyć halę na Polaków"

- Mam nadzieję, że nasi kibice dotrą. Oni przecież są wszędzie - zawsze ktoś nas wspiera. Liczę więc na to, że ich grupa będzie jak największa - mówi po ostatnim meczu grupowym mistrzostw Europy rozgrywający polskiej kadry, Fabian Drzyzga. Teraz mistrzowie świata przenoszą się do holenderskiego Apeldoorn. Tam zagrają z Hiszpanią.
Zobacz wideo

Jest w was coś z cwaniaków?

Fabian Drzyzga: - Nie, nie ma takiej konieczności. Wychodzimy na parkiet po to, by jak najszybciej pokonać rywala. Nie ma w nas cwaniactwa i uważam, że jest to największy szacunek dla drużyn, z którymi graliśmy.

Nie pojawiła się w waszych głowach myśl, by ułatwić sobie nieco drogę w mistrzostwach Europy i zamiast grać w Lublanie w półfinale pojechać od razu do Paryża? Warunkiem byłaby porażka z Ukrainą 2:3.

- Ukraina sama po pierwszym secie tak naprawdę się poddała, bo wystawiła drugą szóstkę, kiedy my graliśmy tą teoretycznie pierwszą. Sami rzucili biały ręcznik na parkiet i mecz się wtedy skończył.

Co w pierwszej fazie mistrzostw Europy przyprawiło pana o szybsze bicie serca? Wydaje się, że żaden z rywali nie rzucił takiego wyzwania, które byłoby dla was za ciężkie.

- Myślę, że serducho szybciej zabiło, kiedy nasi kibice zaczęli nas głośno wpierać w Rotterdamie czy w Amsterdamie. To są bardzo fajne momenty dla sportowców. Co do samych zmagań w grupie, to można uznać, że się odbyły i zamknąć ten rozdział. Obiekt, w którym rozgrywaliśmy mecze w mojej opinii nie nadaje się do mistrzostw Europy, więc cieszę się, że stąd wyjeżdżamy. Miło się grało, ale czas na normalne sale.

Cieszy rywal w 1/8 finału z Hiszpanii?

- Gdybyśmy grali w Hiszpanii, to pewnie by cieszył, haha. Nie mam bladego pojęcia, jak ten zespół gra. Na pewno teraz do analiz zasiądą nasi trenerzy. Z tego, co słyszałem, przygotowani byli bardziej na Słowację, więc doszło tu do małej niespodzianki. Mają dwie doby, by przygotować się do 1/8 finału.

Przepraszam, ale nie jestem w stanie wymienić żadnego gracza z Hiszpanii, ale nie wynika to z braku szacunku do tych chłopaków. Mogę za to podać nazwisko trenera, bowiem pracowałem z nim w Olimpiakosie. Kiedyś Hiszpanie znani byli z dobrej gry, ale obecnie ich siatkówka nieco podupadła.

Jesteście w stanie zabrać ze sobą to morze polskich kibiców, którzy towarzyszyli wam w Rotterdamie i Amsterdamie? Słyszeliśmy, że mogą mieć problemy z zakupem biletów, bo Holendrzy chcą mieć w przewadze swoich fanów.

- Słyszałem o tym. Jest to słabe ze strony organizatorów. Jeśli chcą mieć pełną halę, to muszą otworzyć ją na Polaków, ponieważ żaden inny naród jej nie wypełni. Jeżeli faktycznie blokują bilety, to jest mi bardzo przykro. Mam nadzieję, że nasi kibice dotrą. Oni przecież są wszędzie - zawsze ktoś nas wspiera. Liczę więc na to, że ich grupa będzie jak największa.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.