Vital Heynen: Liczyłem na bardziej wymagających rywali. W tym roku ani razu nie zawiedziemy

- Liczyłem na nieco bardziej wymagających rywali. Spodziewałem się, że mecz z Holandią będzie bardziej wyrównany. Z drugiej strony to dobrze, że nasz zespół gra tak świetnie - mówi w wywiadzie dla Sport.pl trener polskiej kadry, Vital Heynen. Przed jego zawodnikami w czwartek ostatni mecz w grupie D.
Zobacz wideo

Ile kilometrów spaceru robi pan na tych mistrzostwach Europy?

Vital Heynen: - Bardzo mało. W środę rano udało mi się zrobić 12 km, ale przez resztę tygodnia nie miałem na tyle czasu. Zazwyczaj staram się robić około 11 km dziennie.

Co to panu daje w trakcie turnieju?

- Dobrze dostać informację zwrotną na temat tego, gdzie jesteśmy. Jesteśmy pewni bycia pierwszymi w grupie. To doskonały moment do tego, by ocenić, co zostało już zrobione, a co nie. Do tego właśnie użyłem spaceru. Będąc całkowicie szczerym, mogę zdradzić, że ostatnie grupowe spotkanie z Ukrainą możemy potraktować jako przygotowanie do 1/8 finału, w którym najprawdopodobniej zmierzymy się ze Słowacją. Już teraz mogę się więc zastanawiać, jakie kroki zrobić dalej. Jeśli utrzymamy poziom, to jesteśmy w stanie dojść do 1/4. Ktoś wyliczył, że średnia punktów, które zdobywają w secie nasi rywale to 16. To oznacza, że z jednej strony rywale nie są światową czołówką, a z drugiej, że nie gramy źle.

Gracie bez sparingów, po dwóch tygodniach przygotowań. To dobrze na tym etapie nie mieć wymagających rywali?

- Liczyłem na nieco bardziej wymagających rywali. Spodziewałem się, że masz z Holandią będzie bardziej wyrównany. Z drugiej strony to dobrze, że nasz zespół gra tak świetnie. Największe ryzyko nie grania sparingów kryło się w tym, że zaliczymy meczową wpadkę na początku zmagań. Tego jednak nie zrobiliśmy. W 1/8 odbędzie się pierwsze istotne starcie, a my będziemy mieli za sobą tydzień przygotowań do niego. Wynik meczu z Ukrainą w tym wszystkim nie będzie istotny. Co zmieniłyby więc sparingi, które mieliśmy grać z Czechami?

Oni ponoć je odwołali.

- Jeszcze w Friedrichshafen rozmawiałem z moim klubowym rozgrywającym i pytałem go, dlaczego czeska drużyna najpierw potwierdziła mecze sparingowe, a następnie je odwołała. Uznałem, że to dziwne mieć szansę grania z mistrzami świata i z niej świadomie nie skorzystać. Wydaje mi się, że po prostu popełniono błędy w przygotowaniach. Nie żałuję tego jednak.

Jaki obraz swojej drużyny ma pan teraz w głowie?

- Jesteśmy bardzo pewni siebie. W zeszłym roku powiedziałem ci, że moje drużyny w drugim roku pracy grają lepiej. Co to oznacza? Są bardziej stabilne i ryzyko porażki jest mniejsze. Myślę, że nie zobaczyliśmy do tej pory ani jednego meczu, gdzie jednoznacznie można było stwierdzić, że biało-czerwoni mogą przegrać. To jest różnica. Nie twierdzę, że zawsze graliśmy z najlepszymi, ale nasz "podstawowy" poziom jest bardziej stabilny - widzieliśmy to w Lidze Narodów i w turnieju kwalifikacyjnym. To krok do przodu. Możliwość "wpadki" jest o wiele mniejsza niż rok temu.

Czuje pan, że przestał być trenerem sukcesu pierwszego roku, a został szkoleniowcem, który sukces utrzymuje?

- To zabrzmi nieco pysznie, ale nigdy nie przegrywałem drugiego roku. Nie mam zamiaru teraz do tego doprowadzić. Nie patrzę na to, jak Polska grała 5, 7 lat temu, ale na mój styl prowadzenia drużyny. Wiem, że tym jak się pracuje nie można zagwarantować sobie sukcesu, ale jednocześnie można zmniejszyć prawdopodobieństwo porażki. W tym roku ani razu nie zawiedziemy - i nie ma znaczenia to, czy wygramy którekolwiek starcie.

Ostatnio nie odpowiedział pan na moje pytanie. Jak uzyskał pan tę iskrę w polskiej drużynie na miesiąc po najważniejszym turnieju w sezonie? To nienaturalne, by przeżywać dwa szczyty formy w ciągu 30 dni, a panu się udało.

- Nie powiem tego na drodze oficjalnej. To zbyt prywatna sprawa między mną a zawodnikami. Znalazłem dobry sposób, ale zapewne część "motywacji" odbyła się beze mnie.

To jest też część planu nie bycia aż tak "zaangażowanym" w relacje z zespołem w drugim roku? Daje pan możliwość rozwiązywania problemów samym zawodnikom.

- To naturalne. Zawodnicy w drużynie dojrzewają, więc powinni mieć więcej okazji do rozwiązywania bieżących spraw między sobą. W pierwszym roku daję im granice, w drugim pozwalam na to, by swobodnie się wśród nich poruszali. Michał Kubiak kiedyś o tym powiedział - że dostał ode mnie odpowiedzialność podejmowania decyzji. To prawidłowe działanie. Ja mu tylko pomagam. Nie decyduję, kto każdego dnia idzie na siłownię. Jeśli zawodnik tego potrzebuje, to sam o tym zadecyduje. Zachęciłem również chłopaków do tego, by we wtorek wyszli się czegoś napić, do innych ludzi niż gracze.To oni decydują też o motywacji na każdy turniej. Ja im tylko pomagam.

Czy umieścił pan w pokojach chłopaków "znaki" przypominające o tym, że gracie o złoty medal?

- Tym razem postawiłem na takie, których nie można zobaczyć (śmiech).

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.