Maciej Muzaj: Vital wierzy, że nawet jeśli ktoś jest po kontuzji, to jest w stanie zagrać

- Mecz z Holandią pokazał, że siatkówka to sport drużynowy, i że potrzeba sześciu równych zawodników, by wygrać - powiedział po wygranym 3:0 spotkaniu Polska - Holandia atakujący biało-czerwonych, Maciej Muzaj. W poniedziałek mistrzowie świata zagrają swój ostatni mecz w Rotterdamie. Przeciwnikiem będą Czechy.
Zobacz wideo

Sara Kalisz: Panie Macieju, co jest nie tak z pańskim okiem?

Maciej Muzaj: Zaatakowała mnie infekcja. Walczymy z nią.

Dużo trudniej się atakowało? Pierwszy atak zapisał pan na swoim koncie przy stanie 16:14 w inaugurującym secie. Widać było, że Fabian Drzyzga nieco pana oszczędzał.

- Popatrzmy też na to, kto występował ze mną na boisku. Był Wilfredo Leon, był Michał Kubiak oraz dwóch bardzo ofensywnych środkowych. Ten turniej po prostu trzeba mądrze rozegrać i Fabian też o tym wie. Zdaję sobie sprawę z tego, że przyjdą mecze, w których ciężar ofensywy będzie spoczywał bardziej na mnie lub Dawidzie Konarskim. Swoje starałem się dołożyć w innych elementach. Jak widać można wygrać mecz 3:0, praktycznie nie grając atakującym w ataku. To jest super.

Vital Heynen powiedział, że miał pan nie blokować, a tych bloków zaliczył pan 4 na 11 całego zespołu. Czyli było lepiej niż zakładał.

- Miałem dużo szczęścia. Ze dwie piłki były takie, że 9 na 10 razy wyleciałyby w aut, ale całe szczęście poleciała w boisko rywali.

Ten mecz to było powiedzenie "sprawdzam"? Na boisku wystąpiło trzech zawodników z problemami zdrowotnymi - Wilfredo, Paweł i pan - a skład był utrzymany przez całe spotkanie.

- Myślę, że w pewnym sensie był to sprawdzian, ale dla kibiców, którzy od dawna nie widzieli nas grających razem. Trener obserwuje nas na co dzień i naprawdę ma bardzo dobry ogląd. Zawodnicy są obdarzeni bardzo dużym zaufaniem i Vital wierzy, że nawet jeśli ktoś jest po kontuzji, to jest w stanie zagrać. To jest bardzo ważne, bo pomaga wrócić po urazie.

Mecz z Holandią pokazał, że siatkówka to sport drużynowy, i że potrzeba sześciu równych zawodników, by wygrać [główną siłą ataku Holendrów był Nimir Abdel-Aziz - przyp. red.]. Udało nam się powstrzymać rywali, którzy grali jedną bardzo dobrą jednostką. Jeden nie jest w stanie pokonać sześciu.

Patrząc na te trybuny czuliście się "w obowiązku" wygrać, by nie zawieść kilku tysięcy kibiców biało-czerwonych, którzy przyjechali do Rotterdamu?

- W obowiązku może nie. Na pewno bardzo przyjemnie się grało. To był jeden z powodów, dla których chcieliśmy wygrać ten mecz.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.