Reprezentacja Polski zaczęła mistrzostwa Europy od zwycięstwa, choć niespodziewanie przegrała seta z Estonią. Vital Heynen postanowił jednak zamieszać składem, a np. Wilfredo Leon nie grał nawet przez moment.
Zaskoczeniem pierwszego dnia zmagań w grupie D mistrzostw Europy można nazwać zwycięstwo zespołu z Ukrainy nad rywalami z Czech 3:1 (25:21, 25:19, 19:25, 25:22). Drużyna Jana Hadravy w rankingu FIVB jest na 30. miejscu, co sytuowało ją w pozycji faworyta do zwycięstwa. Ukraina zagrała jednak skuteczniej w ataku (53 procent dokładności do 44). Ponadto wywarła na rywalach presję zagrywką - zaserwowała 8 asów. Choć podopieczni Michala Nekoli popełnili mniej błędów własnych (20), a ich rywale za samą linią 9. metra zrobili ich 23, to i tak nie byli w stanie pokonać przeciwników.
Za to Holendrzy w trzech setach pokonali Czarnogórę (do 13, 17 i 15). Różnica między zespołami była kolosalna. W żadnym z setów Czarnogóra nie zdobyła więcej niż 18 punktów. Gospodarze grupy D 11 razy zablokowali rywali i zaserwowali aż 12 asów. Ich rywale nie mieli argumentów, by w jakikolwiek sposób im odpowiedzieć - popełnili aż 36 błędów własnych.
Kolejność w tabeli ustala się kolejno na podstawie: liczby wygranych meczów, liczby punktów, wyższego stosunku setów, wyższego stosunku małych punktów oraz meczów bezpośrednich. To ze względu na lepszy bilans małych punktów Polacy wyprzedzają Ukrainę.
Już w sobotę odbędą się kolejne spotkania w grupie D. Ukraina zagra o 16:00 z Holandią, natomiast o 20:30 Estonia zmierzy się z Czarnogórą. Polacy zagrają w niedzielę z teoretycznie najgroźniejszą w tej grupie Holandią (16:00), a o 19:00 Czesi zmierzą się z Estonią. Do 1/8 finału awansują aż cztery drużyny.