Natalia Mędrzyk: Przegrałyśmy ze sobą, to denerwujące. Ale zrobiłyśmy duży krok

- Medal byłby dla nas wielkim sukcesem, ale gra w Ankarze nam się kompletnie nie układała. Jak zrobiłyśmy dobrą akcję, to dwie następne były beznadziejne, z kompletnie głupimy błędami. To nas rozwalało. Przegrałyśmy ze sobą - mówi Natalia Mędrzyk. W niedzielę polskie siatkarki uległy Włoszkom 0:3 (23:25, 20:25, 24:26) w meczu o brązowy medal mistrzostw Europy.

Łukasz Jachimiak: Jesteście w czwórce najlepszych drużyn Europy, ale turniej kończycie przegrywając obie szanse na medal. Jest sukces czy nie ma?

Natalia Mędrzyk: Medal byłby dla nas wielkim sukcesem, ale gra w Ankarze nam się kompletnie nie układała. Przegrałyśmy ze sobą. Już z Turczynkami było nam bardzo ciężko, bo one akurat miały dzień konia. A z Włoszkami nasza gra po prostu zawiodła. Nie wiem co więcej mogę powiedzieć? Chyba tylko, że mimo wszystko zrobiłyśmy duży krok do przodu. To cenne, że jesteśmy w najlepszej czwórce. Chociaż denerwujące jest, że brakowało nam rytmu, energii. Nie mogłyśmy zagrać kilku dobrych akcji z rzędu. Jak zrobiłyśmy dobrą akcję, to dwie następne były beznadziejne, z kompletnie głupimi błędami gdzieś w asekuracji, w podbiciu zwykłej, prostej piłki. To nas rozwalało.

Zobacz wideo

Zabrakło Wam siły? Jesteście zmęczone turniejem i całym sezonem?

- Nie chcę zwalać na zmęczenie, ale widać, że odczuwałyśmy trudy wcześniejszego grania. Szkoda, bo może mając więcej siły zagrałybyśmy inaczej. Ale jeszcze raz mówię, że nie chcę wszystkiego zwalać na brak siły.

W Łodzi w meczu z Włoszkami zaserwowałyście 12 asów, z w Ankarze ani jednego. Chyba to jest klucz do zrozumienia, dlaczego wyniki są tak różne?

- Mówiłyśmy sobie przed meczem, że zagrywka będzie kluczem. I, niestety, kompletnie serwisem Włoszek nie ruszyłyśmy. Przez to mogły sobie rozgrywać szybkie piłki i wykorzystywały to, zwłaszcza na lewym skrzydle.

Ten mecz może nie pokazał, że jesteście już gotowe walczyć z najlepszymi o najwyższe cele, ale chyba po mistrzostwach Europy łatwiej będzie Wam uwierzyć, że w styczniu możecie wygrać kontynentalne kwalifikacje olimpijskie i za rok zagrać na igrzyskach w Tokio?

- Jeszcze trochę nam brakuje, to widać. Chociaż idziemy w dobrym kierunku. Na pewno. Kwalifikacje będą bardzo trudne. Ale do tego czasu trochę odpoczniemy i będzie lepiej niż było teraz w Ankarze.

Lepiej byłoby grać o Tokio na przykład w Luksemburgu niż w Turcji?

- Na pewno fajnie by było zagrać te kwalifikacje w Polsce.

Polska część turnieju pokazała, że wywalczyłyście sobie bardzo duże zainteresowanie.

- To jest zaskoczenie sezonu. Jeszcze nigdy nie widziałam tylu kibiców na żeńskiej siatkówce co podczas naszych meczów w Łodzi. Ogromnie się cieszę, że ludzie zainteresowali się naszą grą. I mam nadzieję, że nadal tak będzie.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.