Jacek Nawrocki: Może porażki trochę nas wyprostują

- Konwenansów chyba nie przekroczyłem? - pyta Jacek Nawrocki. Trener polskich siatkarek w pewnym momencie meczu z Włoszkami krzyczał do swoich zawodniczek, że stoją na boisku jak do dojenia. Polki przegrały mecz o brązowy medal mistrzostw Europy 0:3 (23:25, 20:25, 24:26). - Sezon trzeba oceniać z chłodną głową. Może porażki w Ankarze trochę nas i nasze myślenie wyprostują - mówi szkoleniowiec.
Zobacz wideo

Łukasz Jachimiak: Dlaczego w meczu o brązowy medal mistrzostw Europy Polska nie zagrała tak, jak potrafi?

Jacek Nawrocki: Myślę, że tym co nas najbardziej wybiło z rytmu były przegrane piłki sytuacyjne. Czyli te, których się nie trenuje. Za dużo było w tym elemencie wpadek, żeby liczyć na zwycięstwo. Gdyby te piłki padały naszym łupem, to Włoszkom grałoby się dużo trudniej. Ale też trzeba mieć świadomość przeciw komu graliśmy. Włoszki to wicemistrzynie świata. Egonu, Sylla, Sorokaite - to jest najwyższa półka światowa. De Gennaro to chyba najlepsza libero na świecie. Próbowaliśmy swoich szans, ale naprawdę za dużo piłek sytuacyjnych oddaliśmy. Bo jak spojrzymy na parametry przyjęcia albo ataku, to te elementy wcale nie wyglądały źle.

A dlaczego dziewczyny tak słabo wyglądały na zagrywce? Na koniec turnieju pojawił się problem fizyczny?

- (Trener patrzy w statystyki i dziwi się, widząc, że nie zaserwowaliśmy ani jednego asa) Myślę, że nie. Fizyczny problem to absolutnie nie. Może była irytacja, że zagrywka nie idzie tak, jak szła w ostatnim meczu z Włoszkami [12 asów], że nie ustawiamy nią sobie meczu. Sporo piłek celowanych w strefę Sorokaite przejmowała De Gennaro, one grały w taki sposób, że ciężko było je ustrzelić.

Ale generalnie one nie zagrały wielkiego meczu. Tylko nasza drużyna nie grała dobrze.

- Myślę, że gdyby była taka sytuacja, że my podkręcamy tempo, gramy lepiej niektóre piłki, to Włoszki prawdopodobnie wrzuciłyby kolejny bieg.

My tego nie słyszeliśmy, ale wiemy z mediów społecznościowych, że w pewnym momencie się Pan mocno zdenerwował i powiedział swoim zawodniczkom, że stoją jak do dojenia i że muszą wreszcie nie będę cytował co zrobić w ataku. Naprawdę aż tak się Pan wkurzył, czy to było celowe zagranie, obliczone na wstrząśnięcie dziewczynami?

- Ha, ha, konwenansów chyba nie przekroczyłem? Być może faktycznie się zdenerwowałem, ale takie rzeczy się zdarzają.

Czyli z premedytacją tego Pan nie zrobił?

- Powiedzmy, że wszystko jest robione na wstrząśnięcie drużyną, ha, ha. Musimy zauważyć, że dziewczyny grały tu mecze w dużych emocjach. Każdy już im przypisywał wielkie wyniki. Nie gra się wtedy łatwo. W ogóle przeciwko wicemistrzyniom świata nie gra się łatwo. Naprzeciwko naszych dziewczyn występowały zawodniczki mające dużą przewagę w doświadczeniu. To musimy brać pod uwagę, oceniając nasze dziewczyny i różne nerwowe sytuacje.

Jak bardzo przegrany półfinał i mecz o brąz rzutują na ocenę całych mistrzostw, w sumie dla nas udanych?

- Nie powiem, że to, że przegraliśmy jest dobre, ale uważam, że trzeba sezon oceniać z chłodną głową. Może te porażki trochę nas i nasze myślenie wyprostują? Może nas lepiej przygotują do tego, co ma być w przyszłości? Trzeba robić kolejne kroki i kolejne skoki do przodu, żeby takie mecze wygrywać. Przecież była szansa, z Włoszkami mieliśmy w trzeciej partii piłkę setową. Ale jeszcze nam brakuje, żeby takie szanse wykorzystywać. Dużo przeżyliśmy w tym sezonie. Były huśtawki nastrojów, było wychodzenie z dołków. Musimy o tym pamiętać i zachować spokój.

Myśli Pan już o styczniowych kwalifikacjach olimpijskich? O tym w jakiej formie przyjadą Pana zawodniczki, czy Magdalena Stysiak będzie grała w swoim nowym, włoskim klubie?

- Takich pytań jest bardzo dużo. Czy będziemy grać z Magdą? Na jakiej pozycji? Czy Magda zagra w klubie? Ile czasu zawodniczki będą miały, żeby się zgrać? Za dużo jest niewiadomych w tej chwili, żeby mówić o kwalifikacjach. Wiadomo tylko, że to będzie szalenie trudny turniej. Trzeba być w wybitnej, europejskiej czołówce, żeby liczyć na awans.

Czyli myślimy bardziej o igrzyskach Paryż 2024 niż Tokio 2020?

- Nie, nie. Nie ma teraz potrzeby myśleć o igrzyskach w Paryżu. Musimy się skupić na tym, co jest w tej chwili. I na bazie tego zespołu próbować rozegrać turniej kwalifikacyjny i dobrze zagrać kolejny sezon. My teraz przede wszystkim nie możemy sobie pozwolić na równię pochyłą. Słyszymy tu od wszystkich - trenerów, fachowców - że Polska jest na fali wznoszącej. I dobrze, nie widzę powodu, żeby za daleko w przyszłość wybiegać.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.