Zuzanna Efimienko-Młotkowska: Myślę, że na tyle potrafimy zmieniać swój styl gry, że sobie poradzimy. Oczywiście podstawą jest Malwina Smarzek-Godek, tu nikt nie ma wątpliwości. Wiadomo też, że naszą mocną bronią w ataku jest Magda Stysiak. Ale poza tym rotujemy składem, rotujemy ustawieniami, i myślę, że Niemki nie do końca mają rozpisaną naszą grę. Z drugiej strony to prawda, że bardzo dużo ze sobą grałyśmy i bardzo dobrze się znamy. To na pewno nie będzie łatwy mecz. Może być podobny do tego z Belgią (3:0). Mam nadzieję, że nie będzie aż tak trudny i że skończy się dla nas pozytywnie. Trzeba się spodziewać meczu ogromnej walki. Niemki są na pewno bardzo zmotywowane, ale my będziemy jeszcze bardziej zmotywowane. Będzie wojenka. Wierzę, że wygrana przez nas.
- Nie byłyśmy. Ale po Niemkach rzeczywiście było widać, że coś jest z nimi nie tak. Ewidentnie. Grały jak nie one. Absolutnie nie możemy myśleć o tym jak wyglądały w tamtych sparingach. Teraz są w zupełnie innej formie. Ale my też prezentujemy się lepiej niż wtedy. I jeszcze mamy rezerwy, których w turnieju nie pokazałyśmy.
- Nie, chyba nic takiego nie mają.
- Wiadomo, że ich główną zawodniczką jest naprawdę bardzo dobra Louisa Lippmann i ona będzie dla nas pierwsza do zatrzymania, bo jeżeli ją zastopujemy, to na pewno już bardzo duża siła Niemek zostanie zniwelowana. Będziemy też musiały uważać na Jennifer Geertis, która na tych mistrzostwach jeszcze do końca nie pokazała swoich możliwości. Musimy bardzo dobrze grać w nią zagrywką, żeby jej jak najmocniej utrudnić atak, odebrać techniczne atuty.
- Nie. Najważniejsze będą nasza zagrywka i nasze przyjęcie. Jeżeli utrzymamy swój dobry serwis i swoje przyjęcie, jeżeli my z Niemkami wygramy zagrywką, a nie one z nami, to szala przechyli się na naszą stronę. Wtedy będziemy miały klucz do zwycięstwa.
- Mam nadzieję, że to było tak, jak czasami w siatkówce bywa, czyli że trochę się dostosowujesz do gry rywala. My zagrałyśmy ten mecz na tyle, na ile trzeba było. Oczywiście ten jeden set w przyjęciu nam kompletnie nie wyszedł, było bardzo źle. Ale zapominamy o tym. Liczy się, że i tak go wygrałyśmy, nie ma co rozpamiętywać.
- Tak, to był mecz, który po prostu musiałyśmy wygrać, byłyśmy zdecydowanymi faworytkami. Tak dużymi, że praktycznie każdy typował 3:0 dla nas. Podeszłyśmy do niego skoncentrowane, bo po analizie wideo wiedziałyśmy, że Hiszpanki potrafią świetnie atakować. Nawet widząc niektóre akcje mówiłyśmy "wow, zagranie jak z męskiej siatkówki". Wiedziałyśmy, że wcale nie są zespołem do bicia. Momenty dekoncentracji przyszły, bo one jednak zagrały słabiej niż na wideo.
- To jest zupełnie nowa sytuacja i jestem zaskoczona, że mistrzostwa przebiegają w takim spokojnym, zwolnionym rytmie. Wręcz czasami się nudzę. Może nawet chętnie bym więcej potrenowała. To jest efekt powiększenia turnieju. Jest on rozwleczony. Potrzebnie czy niepotrzebnie, ale jest. Cieszę się, że chociaż jesteśmy na miejscu i mówiąc serio możemy fajnie spędzić wolny czas.
- Korzystamy z tego, że można pójść na spacer, spotkać się ze znajomymi czy z rodzinami, jeśli do kogoś rodzina przyjedzie. Ale odciąć się całkiem od mistrzostw nie jest łatwo, bo nawet jak wyjdziemy na ulicę, to mignie nam przed nosem tramwaj z logiem mistrzostw Europy, zobaczymy bilbord z naszymi twarzami, i znów myślimy o siatkówce.