Piotr Nowakowski: Wystarczył jeden secik, ale trochę się w kwadracie dla rezerwowych zastanawialiśmy czy to nam na pewno wystarczy. Dlatego na wszelki wypadek wygraliśmy cały mecz, żeby nie było żadnych niejasności, ha, ha.
- Niby wiedzieliśmy, ale po wygraniu tego seta jednak się troszkę zastanawialiśmy, czy na pewno nam to wystarczy.
- Cooooo? Ojej! - mówi Wilfredo Leon, który zatrzymał się na moment przy Nowakowskim.
- Tak, tak, niby to wiedzieliśmy, ale w podświadomości mieliśmy myśl "My to lepiej wygrajmy".
- Tak, ale tam poszło nam zdecydowanie łatwiej, ha, ha.
- Ciepło. Na szczęście w końcówce drugiego seta dwa asy Wilfredo Leona miały ogromne znaczenie [na 21:20 i 22:20]. Generalnie cały czas staraliśmy się grać równo. W pierwszym secie nie wychodziło, bo Słoweńcy napadli na nas zagrywką. Bardzo dobrze im szło. A jeszcze mieli trochę szczęścia, bo my stawialiśmy nieźle blok, ale piłka zawsze nam pechowo uciekała. W drugim secie już się mocniej postawiliśmy, asy Wilfredo zrobiły robotę, a później nastąpiła rotacja i wprowadzeni zawodnicy zrobili to, co mieli zrobić, przypieczętowali awans na igrzyska.
- Myślę, że troszkę mentalu nam na początku zabrakło. Trochę za dużo było u nas nerwowych ruchów. Ale Słoweńcy na pewno zagrali bardzo dobrze. Zasłużyli na wygranie pierwszego seta. A później my już zaczęliśmy grać swoje.
- Czasem taka sytuacja potrafi zjeść człowieka. Świadomość, że set wystarczy czasem lekko może sparaliżować. Zwłaszcza jak przeciwnicy nie podają nam ręki, tylko cisną mocno. Ale cóż, trzeba było się nastawić na walkę, zrobiliśmy to i tę walkę w końcu wygraliśmy.
- Nie, bo - nie oszukujmy się - turniej w Gdańsku nie był męczący. Zagraliśmy raptem trzy mecze. Jeśli potrzebujemy odpoczynku, to psychicznego, żeby trochę przestać o siatkówce myśleć i naładować baterie na przygotowania do mistrzostw Europy.
- Najważniejsza impreza sezonu już za nami, aczkolwiek fajnie by było podtrzymać nasze dobre granie i coś na mistrzostwach Europy wygrać. Przy okazji starlibyśmy trochę to niemiłe wrażenie, które zostało po mistrzostwach Europy z 2017 roku.
- Tak, był troszkę łatwiejszy niż myślałem. Ale ja z natury jestem trochę pesymistycznie nastawiony, dlatego spodziewałem się cięższej walki.
- Aż tak to chyba nie.
- Jezus, Maria! Nie wiem. Na razie mieliśmy wygrać w Gdańsku i wygraliśmy. A co dalej, to pewnie już jest w trochę szalonej głowie naszego trenera.