Polski zespół rozpoczął mecz od 2:5, by następnie - po jednym słabszym, ale skutecznym ataku Wilfredo Leona i blokach na Michale Kubiaku zrobiło się 4:8. Większość strat udało się jednak odrobić - udane zagrania Macieja Muzaja i Fabiana Drzyzgi dały wynik 8:9. Nie poderwało to jednak biało-czerwonych do lepszej gry. Bloki na Wilfredo Leonie i nieudana zagrywka po polskiej stronie sprawiły, że przewaga Słowenii wzrosła do czterech punktów (14:10). Trzeba było przyznać, że rywale na wiele nie pozwalali - rozgrywający czyścił siatkę dla swoich zawodników, nie zwalniano również ręki w bloku i zagrywce (16:21). Dlaczego tym razem nie udało się wyrównać wyniku? Niesamowita postawa Polaków w obronie, "haczyk" Macieja Muzaja, taktyczne zagranie Leona i udany atak Kubiaka nie pomogły, gdy polski blok nie potrafił przeszkodzić rywalom (21:25).
Polacy, mądrzejsi o historię początku poprzedniej partii, nie pozwolili rywalom odskoczyć na więcej niż punkt (8:7). Gra punkt za punkt trwała w najlepsze (14:14), jednak to właśnie dzięki blokowi (w pierwszym secie 4:2) Słoweńcy stanowili największe zagrożenie. Nieco oddechu biało-czerwonym dał dopiero serwis Wilfredo Leona - jego dwa asy (22:20). Emocjonującą końcówkę zakończyły błędy Słowenii, dając Polsce bilet do Tokio! (25:23)
Resztę meczu podopieczni Vitala Heynena zagrali w innym składzie (Konarski, Szalpuk, Śliwka), prowadząc w trzecim secie wyrównaną walkę z rywalami (15:14). Czynnikiem, który pozwolił na finalną wygraną w tej partii był serwis. Polacy przy podobnych wynikach w ataku czy bloku uzyskali zagrywką 4 punkty, czyli 3 więcej niż rywale. Trzeci set po nerwowej końcówce zapisali na swoim koncie (25:23), lecz na początku kolejnego mieli spore kłopoty (1:5). Blok i zagrywka Mateusza Bieńka pozwoliły im jednak na powrót na właściwe tory (14:11). Od tego momentu Słoweńcy nie stanowili już żadnego zagrożenia dla mistrzów świata (16:12). Pojedynczy blok Bartosza Kwolka, błędy rozegrania Słoweńców i skuteczny atak biało-czerwonych zakończyły mecz wynikiem 3:1 dla Polaków, a po ostatniej akcji w hali w Gdańsku wybuchła euforia.