Wilfredo Leon złamał przepisy, Kubiak poświęcił 102 sekundy. Pełna koncentracja Polaków

Trzeba będzie się bić, ale na zimno, spokojnie - przekonują nasi siatkarze. Trzeba będzie być wyspanym - uważa trener. Żeby pokazać to wszystko, co mamy, co potrafimy. Czy tyle wystarczy? Jesteśmy mistrzami świata, ale mamy swoje problemy. A groźni Francuzi mają ochotę je wykorzystać. W sobotę o godzinie 15.00 w Gdańsku najważniejszy tegoroczny mecz polskich siatkarzy. Muszą wygrać, by awansować na igrzyska olimpijskie w Tokio.

Jaka część ciała najczęściej "wysiada" esportowcom?

Zobacz wideo

- Dzisiaj nie. Jutro - powiedział Fabian Drzyzga, mijając dziennikarzy po meczu z Tunezją. Wilfredo Leon w ogóle nie przeszedł przez tzw. strefę mieszaną, mimo że nakazują to przepisy. Widocznie rozgrywający i przyjmujący, który ma być naszą armatą numer jeden nie mieli ochoty opowiadać, dlaczego ich współpraca na razie jest trudna. I czy jest szansa, że łatwiejsza okaże się akurat w najtrudniejszym meczu tego roku. Kapitan Michał Kubiak przed tym meczem przedstawicielom mediów poświęcił dokładnie minutę i 42 sekundy. Mało. Ale widocznie wystarczająco dużo. Tu absolutnie nie chodzi o pretensje. Tu chodzi o koncentrację.

"Grajmy, ileż można o tym rozmawiać"

W gładko wygranym meczu z mistrzami Afryki cała wymieniona trójka nie zagrała najlepiej. Kubiak skończył tylko trzy z ośmiu ataków, a Leon sześć z 14. Drzyzga zwłaszcza temu drugiemu nie dawał takich piłek, jakie lubi gracz fruwający nad rywalami.

Kubiak uciekł nam zanim zdążyliśmy zapytać czy nie poczułby się pewniej, gdyby Vital Heynen dał mu pograć dłużej niż tylko w pierwszym secie. Ale może to dobrze, że zszedł z boiska zaraz po sześciu udanych serwisach z rzędu, w tym dwóch asach. I może to dobrze, że nie chciał wchodzić w wielkie analizy rozgrzewki przed starciem z Francją oraz w kolejne zapowiedzi tego, co wydarzy się w sobotę.

- Nie mogę się doczekać spotkania z Francuzami. Fajnie, że to już jutro, bo ileż można o tym rozmawiać - stwierdził Dawid Konarski.  Gotowość swojej drużyny podkreślał trener. - Proszę poczekać do jutra! Dziś zrobiliśmy to, co mieliśmy zrobić. Po co robić więcej? Byłoby głupotą, by naprzeciwko takiego rywala pożytkować więcej sił. Kontrolowaliśmy mecz i to wystarczyło - mówił Heynen, gdy pytaliśmy czy więcej i lepiej nie powinni zagrać Kubiak i Leon. - Plan na Francję? Zamierzam się wyspać i każdemu to zalecam - dodawał.

Z głową na wojnę

O tym, że spokój i pewność siebie będą kluczowe, przekonani są wszyscy. - Wszystko rozegra się bardziej w głowach niż w umiejętnościach siatkarskich, bo jedna i druga drużyna już wiele razy pokazywała, że w siatkówkę grać potrafi - mówi Kubiak. - Od głowy będzie zależało kto wygra - zgadza się Bartosz Kwolek. - Jesteśmy drużynami na tym samym poziomie. O zwycięstwie będzie decydowała dyspozycja dnia, musimy być pewni, zagrać to, co umiemy - dodaje Piotr Nowakowski. - Nie chcę procentowo oceniać szans. Wiem tylko, że wyjdziemy i będziemy się bić. Motywacja będzie ogromna, bo stawka też jest ogromna - przekonuje Aleksander Śliwka.

Francja gotowa. I bardzo niewygodna

Faworyt? Za takiego nie chce się uznać ani Polska, ani Francja. Nasz rywal w piątek zmęczył się bardziej, ale też wygrał 3:0, mimo że miał dużo trudniejsze zadanie (Słowenia jest o wiele mocniejsza od Tunezji). Niepokojące może być to, jak Francuzi wytrzymali trudne końcówki. W pierwszym secie wygrali 26:24 po asie Benjamina Toniuttiego, w drugim od stanu 20:20 punkty zdobywali tylko oni, a w trzecim dzięki świetnej serii serwisów Kevina Le Roux zwyciężyli 25:23, mimo że przegrywali 19:23. Martwić nas może też dobra forma Earvina Ngapetha. Lider Francuzów, gracz uznawany za najlepszego na świecie obok naszego Leona, skończył w piątek aż 14 z 20 ataków.

Co więcej: po mistrzostwach Europy 2009, na których pokonaliśmy trójkolorowych 3:1 na otwarcie i również 3:1 w finale, do teraz rozegraliśmy z nimi 18 meczów, a wygraliśmy tylko siedem. Za kadencji Heynena mamy z niewygodnym dla nas rywalem remis 2:2. Ostatni ważny mecz z Francuzami - w drodze po złoto ubiegłorocznych MŚ - przegraliśmy 1:3. Teraz stawka jest jeszcze wyższa, bo choć teoretycznie porażka znów, jak we wrześniu w Warnie, nie przekreśliłaby naszych szans na sukces (w tym przypadku awans na igrzyska), to jednak tym razem kolenej szansy nie dostalibyśmy już nazajutrz. Wtedy zaraz po 1:3 z Francją przyszło 3:0 z Serbią i awansowaliśmy do strefy medalowej mundialu. Teraz bez sobotniego zwycięstwa nad Francuzami w niedzielę zagralibyśmy tylko towarzysko ze Słowenią. A do walki o igrzyska wrócilibyśmy dopiero w styczniu. W jeszcze trudniejszych okolicznościach niż te gdańskie.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.