Siatkówka stoi na głowie! Reprezentację Polski czeka prawdziwy koszmar

Jest złoto z ubiegłorocznych mistrzostw świata, jest marzenie o złocie przyszłorocznych igrzysk olimpijskich i nie ma miejsca na pomyłkę. Polscy siatkarze rozpoczynają walkę o awans na igrzyska. Jeśli nie zakończą jej szybkim zwycięstwem, to prawdopodobne stanie się, że olimpijskie Tokio zobaczą tylko w telewizorach. W piątek o godzinie 17.00 gramy z Tunezją. Relacja na żywo w Sport.pl
Zobacz wideo

Jesteśmy mistrzami świata, w tym sezonie moglibyśmy celować w mistrzostwo Europy i w Puchar Świata. Ale nie możemy. Celem numer jeden są kwalifikacje. Tak, siatkówka stoi na głowie. Tak, tu już nikogo nie dziwi, że najlepsi zamiast pracować na formę, która da medale, muszą rzucać wszystkie siły na olimpijskie eliminacje. Tu już nie dziwi, że jeden mecz podwójnych mistrzów świata z niedawnymi mistrzami Europy może wręcz zniszczyć jednych albo drugich, a równolegle w innym eliminacyjnym turnieju awans zapewni sobie zespół o kilka klas gorszy. Tu nie dziwi, że za chwilę po dwie drużyny na igrzyskach będą miały kontynentalne federacje, które mają w swoich strukturach tylko po jednej wielkiej reprezentacji, a silna Europa może do olimpijskiego turnieju wprowadzić najmniej swoich ekip w historii. Dawno już przestało dziwić i to, że wobec takiej stawki i takiej skali trudności gospodarz szuka swoich przewag w mało elegancki sposób.

"Polsko, nie potrzebujesz takich sztuczek!"

- Nie chcę tego komentować - powiedział kapitan Słoweńców Tine Urnaut na czwartkowym spotkaniu z dziennikarzami. - Możemy porozmawiać, ale proszę, żebyście nie zadawali żadnych pytań o terminarz - stwierdził z góry Alberto Giuliani, trener Słoweńców. Ale to nie oni są poszkodowani.

- Gdyby turniej trwał dłużej niż do niedzieli, to w poniedziałek pewnie musielibyśmy grać swój mecz o godzinie 9.00 - złości się kapitan reprezentacji Francji, Benjamin Toniutti. - To nie fair, to niesportowe zachowanie. Gramy o różnych porach, między meczami mamy bardzo mało przerw na regenerację, a jeszcze początkowo kazano nam trenować o godzinie 8.30 i 10.30. Polsko, nie potrzebujesz takich sztuczek! - mówi trener naszych najgroźniejszych rywali, Laurent Tillie.

Francuzi zagrają w piątek o godzinie 20.30 ze Słoweńcami, w sobotę o 15.00 z Polakami i w niedzielę o 12.00 z Tunezyjczykami. My mamy następujący układ gier:

- piątek, godzina 17.00 z Tunezją

- sobota, godzina 15.00 z Francją

- niedziela, godzina 15.00 ze Słowenią

Polska odpowiada: A właśnie, że potrzebuję!

- Polska federacja wydała trochę euro, by zorganizować turniej w Gdańsku. Może właśnie dlatego logiczne jest, że polska kadra ma najlepszy kalendarz - odpowiada Vital Heynen. - Prawo organizatora jest takie, że ustala terminarz pod siebie. Dlaczego mielibyśmy nie skorzystać i nie ułożyć wszystkiego tak, żeby nam było dobrze? - pyta Michał Kubiak.

Wychodzi na to, że Polska sztuczek jednak potrzebuje. Zresztą, popatrzmy, co się stanie, jeśli gdańskich kwalifikacji nie wygramy.

Grupa A, Warna: Bułgaria, Brazylia, Egipt, Portoryko

Grupa B, Rotterdam: Holandia, Belgia, Korea Południowa, USA

Grupa C, Bari: Włochy, Australia, Kamerun, Serbia

Grupa D, Gdańsk: Polska, Francja, Słowenia, Tunezja

Grupa E, St. Petersburg: Rosja, Iran, Kuba, Meksyk

Grupa F, Ningbo: Chiny, Argentyna, Finlandia, Kanada

Takie turnieje są rozgrywane równolegle z naszym. Z każdego awans na igrzyska wywalczy tylko zwycięzca. Czyli w niedzielę do Japonii pewnej udziału w olimpijskim turnieju w Tokio dołączy sześć reprezentacji. Miejsc na igrzyskach zostanie wtedy już tylko pięć. A dla Europy zaledwie jedno.

Zaczyna się koszmar

Walka o nie będzie szalona. W styczniu, jeszcze nie wiadomo gdzie, spotka się osiem najwyżej sklasyfikowanych reprezentacji w rankingu CEV (Europejska Federacja Siatkarska), niemających jeszcze prawa gry w Tokio. Już wiadomo, że w tym gronie będą potęgi. Na pewno ktoś z pary Włochy - Serbia, na pewno ktoś z pary Polska - Francja, na pewno wicemistrzowie Europy Niemcy, prawdopodobnie Bułgaria, być może nawet Rosja (jej porażka z Iranem nie jest przecież niemożliwa).

Międzynarodowa Federacja Piłki Siatkowej (FIVB) działa tak, że dla europejskich reprezentacji walka o igrzyska to koszmar. Trudno zrozumieć, dlaczego mocne drużyny Brazylii i USA nie mogą zdobywać kwalifikacji na swoich kontynentach. One najpewniej za chwilę wygrają turnieje w Warnie i Rotterdamie, zwalniając tym samym miejsca na igrzyskach innych reprezentacjom ze swoich stref. A jeśli najsłabszą grupę w Ningbo wygra Kanada, dojdzie do tego, że w Ameryce Północnej zwolni się jeszcze jedno miejsce. I może być tak, że ta Ameryka na igrzyskach będzie miała tylu swoich przedstawicieli, co Europa.

Jeszcze w Londynie w 2012 roku na 12 drużyn w siatkarskim turnieju siedem było z Europy. W Rio w 2016 roku nasz kontynent miał już tylko cztery zespoły w turnieju olimpijskim. Wiadomo, że w Tokio Europa będzie miała maksymalnie cztery reprezentacje, a możliwe, że mniej. Czy wobec tego dziwi, że Heynen zaraz po zdobyciu mistrzostwa świata za kolejny najważniejszy cel uznał nie mistrzostwa Europy, a walkę w olimpijskich kwalifikacjach? Czy dziwi, że kapitan Kubiak zupełnie nie myśli teraz o medalach jesiennych imprez? - Tu jest pytanie co dla nas jako reprezentacji i co dla nas jako ludzi jest najważniejsze. Dla mnie jako sportowca zawsze najważniejsze było, żeby pojechać na igrzyska i odegrać tam kluczową rolę, zdobyć kilka medali. Na razie nie było mi to dane. Mam nadzieję, że jak pojadę po raz trzeci - i ostatni - to w końcu będzie mi to dane - mówi. I - choć pewnie mógłby być bardziej dyplomatyczny - apeluje, by przestać już przejmować się losem rywali. - Kwalifikacje olimpijskie to jest bardzo ważny turniej i jadąc do gospodarza trzeba się liczyć z tym, że będzie się miało pod górkę. Nie ma co narzekać. My tak naprawdę też mamy pod górkę. Przypomnę, że mamy najtrudniejszych rywali, nasz turniej kwalifikacyjny jest najtrudniejszy ze wszystkich. Przestańmy już mówić o tym, że ktoś gra wcześniej, a ktoś później - kończy

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.