Sebastian Świderski. Vital Heynen jest jak żużlowiec

- Muzaj czy Kaczmarek? Nie wiem czy z kadry z Chicago ktokolwiek dołączy do kadry na kwalifikacje olimpijskie. Trener Heynen lubi zaskakiwać, podejmować kontrowersyjne decyzje. Może z Leonem robi zasłonę dymną - zastanawia się Sebastian Świderski. Były kapitan reprezentacji, wicemistrz świata z 2006 roku, a obecnie prezes Zaksy Kędzierzyn-Koźle stawia, że grająca bez wielu gwiazd Polska wywalczy medal w turnieju Final Six Ligi Narodów w Chicago. Z soboty na niedzielę gramy półfinał z Rosją. Początek meczu o północy.

Łukasz Jachimiak: Zarywa pan noce dla polskich siatkarzy?

Sebastian Świderski: Oczywiście, że tak.

Powie pan "wiedziałem, że tak będzie" czy przyzna, że trudno było sobie wyobrazić, że będą grali aż tak znakomicie?

- Oczywiście, że się nie spodziewałem, że wygrają w grupie oba mecze i to tak grając. Ich postawę trzeba podkreślić. Bo można wygrać, grając brzydko, wykorzystując słabszą formę przeciwnika. Ale tu było inaczej - oba mecze były bardzo dobre, bardzo interesujące, po prostu ręce same się składały do oklasków.

Zobacz wideo

Graliśmy z pierwszą i drugą drużyną fazy interkontynentalnej, obie cały czas są w formie. Przecież Irańczycy wyszli na nas z taką wściekłością, tak kopali zagrywką, że wydawało się, że będą nie do zatrzymania. Do pewnego momentu po naszej stronie było więcej nerwów niż grania.

- Generalnie ostatnio jest nerwowo pod siatką w naszych meczach. Iran w Chicago, Rosja na Uniwersjadzie - dużo mamy emocji też pozasportowych. Ale to fajnie. Ci młodzi zawodnicy, którzy dopiero łapią kadrowe doświadczenie, od razu pokazują charakter, nie pękają, nie jest tak, że ktoś na nich krzyczy, a oni zwieszają głowy i się odwracają, poddają. Nie, oni walczą, potrafią w każdej sytuacji się odnaleźć.

Mamy w kadrze wielu takich chłopaków, którzy dopiero się przedstawiają publiczności reprezentacyjnej i od razu grają świetnie, jak Norbert Huber, który z Iranem ma 8/8 w ataku i do tego stawia pięć punktowych bloków. Nas chyba też zaskakuje, nawet jeśli znamy go już z dobrej strony z rozrywek ligowych?

- Generalnie to cały siatkarski świat nam zazdrości takiego bogactwa. Włosi kiedyś mówili "macie nieźle obsadzone pozycje, ale za to nie macie rozgrywającego, a my mamy". Twierdzili, że skoro straciliśmy Pawła Zagumnego, to już nikt nam nie rozegra. Teraz pokazujemy, że w polskiej kadrze są nie tylko świetni środkowi, którzy u nas od zawsze byli, ale że jest też duży wybór na przyjęciu i duży wybór na rozegraniu. Są Komenda, Kędzierski, Kozub, Janusz - oni wszyscy się dobijają, pokazują swoją grą gotowość. Cenne, że dostają coraz więcej szans w lidze, a gdy tam są pierwszymi rozgrywającymi, to taka sytuacja bardzo procentuje.

Skoro zatrzymał się pan przy rozgrywających, to proszę powiedzieć, kto według pana powinien być reprezentacyjnym numerem dwa - Łomacz czy Komenda? Bo "jedynkę" chyba pewną ma Drzyzga?

- To jest twardy orzech do zgryzienia. Trener znany ze swoich czasami dziwnych, czasami kontrowersyjnych, czasami szaleńczych decyzji pewnie skład ma już poukładany, ale teraz - po tak dobrej grze chłopaków - może się wahać. Na pewno musi sobie odpowiedzieć, czego potrzebuje od drugiego rozgrywającego: czy trochę stabilności i doświadczenia Łomacza, czy trochę fantazji, młodości, nonszalancji Komendy. Cieszę się, że nie ja tę decyzję będę musiał podejmować.

Na środku ból głowy mamy chyba jeszcze większy, bo skoro skomplementowałem Hubera, to co powiedzieć o Kłosie?

- Ha, ha - faktycznie. Wielki powrót Karola! Cieszę się, że jeden ze starszych zawodników nie tylko nie odstaje od młodzieży, ale swoim doświadczeniem daje duży spokój. Na pewno tu też mamy duży znak zapytania, jeśli chodzi o obsadę na kwalifikacje do igrzysk. Z trzech środkowych z ubiegłorocznych mistrzostw świata [Nowakowski, Bieniek, Kochanowski] najmniej grał w tym roku Nowakowski. Ale czy nastąpi roszada? Nie wiem jak się Piotrek prezentuje teraz, po wczasach, po odpoczynku. Ale myślę, że tu mamy możliwość zabrania czterech zawodników, bo wobec kontuzji Bartka Kurka Wilfredo Leon może być atakującym albo przyjmującym, może zagrać tu albo tu. Skoro jedno miejsce dla środkowego by się zwolniło, to warto byłoby skorzystać.

Myśli pan, że chcąc zastąpić Kurka Heynen nie będzie brał aż trzech atakujących, bo spokój gwarantuje mu Leon?

- Tak.

Według pana do Dawida Konarskiego na ataku dołączy Maciej Muzaj czy Łukasz Kaczmarek?

- Tak rozmawiamy kto dołączy z Chicago, a nie wiem czy w ogóle ktoś dołączy. No dobrze, jedna osoba na pewno - Kwolek. Ale nie wiem czy trener Heynen zrobi jeszcze jakiekolwiek zmiany. On lubi zaskakiwać, lubi podejmować kontrowersyjne decyzje. Nie zdziwię się, jeśli w kadrze na turniej kwalifikacyjny do igrzysk nie znajdzie się ani Muzaj, ani Kaczmarek.

Ale jeden Konarski na ataku to by było za mało. Myśli pan, że na tę pozycję jednak szykowany jest Leon? Heynen się denerwuje, kiedy pytamy go o taką opcję, powtarza, że Wilfredo to przyjmujący. Robi zasłonę dymną?

- No właśnie, o to może chodzić. Podejrzewam, że swój plan już trener ma. A te mecze, które teraz chłopaki grają dają mu dodatkowy komfort decyzyjności, ewentualnych zmian. Muzaj albo Kaczmarek? Każdy z nich jest dobry. Mają swoje minusy, ale mają też plusy. Muzaj potrafi zagrać rewelacyjne spotkanie i sam je wygrać, ale doskonale wiemy, że ciągle po 22. punkcie nie powinien piłek dostawać. Z kolei Kaczmarek jest mniej widowiskowy, ale jest bardziej stabilny. Trener musi wiedzieć, jaką układankę chce stworzyć.

Boi się pan trochę Francji w walce o igrzyska? Czy my się teraz tak budujemy, również mentalnie, że u siebie raczej spokojnie sobie poradzimy.

- Zagramy u siebie, będziemy faworytem kibiców i bukmacherów - na pewno to chłopakom nie pomaga, że ciśnienie rośnie. Francja to jest specyficzny zespół, bardzo techniczny. Uzależniony od dwóch zawodników. Obu akurat w Chicago nie było. W Gdańsku N'Gapeth na pewno będzie w składzie, będzie grał w pierwszej "szóstce". Boyer, znając jego problemy pozasportowe, pozaboiskowe, może nie będzie w "szóstce", ale inni tam też mogą odpalić. N'Gapeth, to wiadomo, sam może wygrywać mecze, swoją fantazyjną grą już wiele razy sprawiał, że Francja była lepsza od innych drużyn.

Rosja Francję bez N'Gapetha zbiła 3:0, zdobywając aż 20 punktów blokiem. Robi wrażenie, prawda?

- Na pewno robi. Ale należy pamiętać, że nasza gra to nie jest wyłącznie mocny atak. Nie chcę mówić, że jesteśmy tego mistrzami, ale nasza drużyna zamęcza przeciwnika kiwkami, plasami. Często przeciwnicy się kłócą, że nasze piłki są rzucone. Takie piłki dużo trudniej zablokować, znaleźć odpowiednie tempo do skoku. Z nami takiej liczby bloków Rosjanie nie będą mieli. Natomiast czy wyeliminowanie rosyjskiego bloku wystarczy? Myślę, że nie. Musimy grać swoją, mądrą siatkówkę i nie możemy pozwolić Rosjanom na dużą ofensywę. Dobrze znamy ich możliwości w polu serwisowym i w ataku, na pewno nie jesteśmy w stanie ograniczyć ich w stu procentach, ale trzeba im nie pozwolić zdobyć wielu punktów bezpośrednio z zagrywki i trzeba mądrze grać na siatce. Na pewno na niej będziemy mieli bardzo dużo trudnych sytuacji i tu mądrość, czyli kiwki, plasy, nabicia i obicia bloku będą bardzo ważne.

Kilka razy wspominaliśmy już trenera Heynena - niepokoi pana, że równolegle z naszą kadrą będzie prowadził Perugię? Niedawno mówił, że w pełni poświęca się reprezentacji Polski, bo igrzyska to tak ważny cel. Może trochę tracić koncentrację na nich, pracując w jednym z najmocniejszych klubów świata?

- Powiem trochę przewrotnie. Popatrzmy na żużlowców - wszyscy się zastanawiają, dlaczego oni jeżdżą w kilku ligach. Dlatego, że najlepszym treningiem dla każdego żużlowca jest punktowane starcie z innymi żużlowcami, czyli prawdziwy mecz. Moim zdaniem jeżeli trener nie będzie cały czas w rytmie meczowym, to będzie dla niego gorzej. A już Heynen na pewno sprawia wrażenie takiego trenera, który ciągle musi być w grze. Nie wyobrażam sobie, jaki by był, gdyby kilka miesięcy nic nie robił, z jaką energią by przyjechał na reprezentację. Jest takim typem, po którym widać, że jego praca bawi, a nie wypala. Jestem o niego spokojny. Tym bardziej, że będzie miał drużynę, z którą może wygrać wszystko, będzie miał bardzo bliski kontakt z Leonem, będzie też mógł patrzeć na grającego w lidze włoskiego Bednorza.

I na Kurka.

- Bartkowi życzę jak najlepiej, ale nie wiadomo kiedy on wróci. Pamiętamy, że Piotrek Nowakowski z podobnym problemem zdrowotnym borykał się ponad rok. Mam nadzieję, że w przypadku Bartka tak nie będzie, ale operacja na kręgosłupie to delikatna sprawa. Wydaje mi się, że on w tym roku kalendarzowym już nie jest przewidziany do kadry. Ma się skupić na swoim zdrowiu, ma w klubie przepracować dobrze okres przygotowawczy, jeżeli oczywiście będzie w stanie, i później ma odzyskiwać zdrowie.

Wcześniej mówił pan coś o bukmacherach - postawiłby pan, że Polska wróci z Chicago z medalem?

- Pytanie kiedy bym miał stawiać. Przed Final Six myśleliśmy, że ciężko będzie wyjść z grupy z Brazylią i Iranem, a wcześniej nawet nie zakładaliśmy, że awansujemy do tego turnieju i myśleliśmy, że może lepiej nie. Chłopaki są w stanie sprawiać kolejne niespodzianki. Na pewno będzie bardzo ciężko, bo i Stany, i Rosja, i Brazylia to zespoły grające w Chicago w pierwszych składach. Ale życzę chłopakom jak najlepiej i jako patriota postawiłbym, że zdobędą medal.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.