Bartosz Kurek siatkarzem Monzy. Maciej Jarosz: Najlepszy zawodnik mistrzostw świata dokonał trochę dziwnego wyboru

- To na pewno nie jest to, co miało być. Ale to jest Bartka decyzja i ja mogę tego nie rozumieć, a jemu niech się dobrze wiedzie. Mówię tylko, że najlepszy zawodnik mistrzostw świata dokonał trochę dziwnego wyboru - twierdzi Maciej Jarosz. Trzykrotny wicemistrz Europy jest ekspertem Polsatu Sport, który komentuje w tej stacji mecze włoskiej Serie A. W nowym sezonie ligi włoskiej w drużynie z Monzy zagra Bartosz Kurek.

Łukasz Jachimiak: Bartosz Kurek zawodnikiem klubu Volley Monza - jak pan skomentuje przejście naszego najlepszego siatkarza do zespołu, który nie występuje w Lidze Mistrzów?

Maciej Jarosz: Skomentowałem dużo meczów Serie A w minionym sezonie i powiem, że to na pewno nie jest to, co miało być, jeśli chodzi o klub dla Bartka.

No tak, gdzie Lube, a gdzie Monza.

- Monza to średniak, drużyna środka tabeli, z niczego konkretnego jej nie zapamiętałem i chyba nie zanosi się na to, żeby w nowym sezonie zespół miał być zaliczany do grona faworytów, prawda?

Trudno się nie zgodzić, skoro lider zespołu Oleh Płotnicki odchodzi do Perugii.

- Co tu powiedzieć? Jestem zaskoczony. Zrozumiałbym, gdyby Bartosz Kurek z Onico odszedł do Lube albo do Perugii, w jakiś sposób bym też zrozumiał, gdyby wybrał kierunek azjatycki. A tego ruchu tak szczerze mówiąc nie rozumiem. Przecież w Onico dobrze się czuł, w Warszawie jest fajny zespół, prowadzić go przyszedł Andrea Anastasi. Można było zostać. Ale to jest Bartka decyzja i ja mogę tego nie rozumieć, a jemu niech się dobrze wiedzie. Mówię tylko, że najlepszy zawodnik mistrzostw świata dokonał trochę dziwnego wyboru.

Ale kibice reprezentacji chyba nie mają powodu, żeby się martwić? Sezon przed mistrzostwami świata Kurek spędził w tureckim Ziraacie, czyli w żadnej potędze, a później z pomocą Vitala Heynena jednak przygotował świetną formę.

- Nie sądzę, że Bartek może coś stracić na jakości. Ale teraz to trzeba sobie zadać pytanie jak wygląda jego leczenie po operacji kręgosłupa. Być może to też miało wpływ, że Bartek znalazł się w Monzie, a nie gdzie indziej.

Zobacz wideo

Myśli pan, że mniej grania Kurkowi posłuży, że walcząc o trofea krajowe i w Lidze Mistrzów mógłby być za bardzo obciążony i jego zdrowie byłoby mocno narażone?

- Możliwe, że mniej grania to dla niego dobra opcja. W tej chwili na pewno zdrowie jest u niego najważniejsze.

Powiedział pan, że zrozumiałby, gdyby Kurek wybrał azjatycki kierunek. Myśli pan, że tam dostałby najwięcej pieniędzy?

- Chyba tak, bo wiemy, że granie w Azji wiąże się z olbrzymią kasą. Poziom sportowy nie jest tam za wysoki, ale można to sobie zrekompensować. I mimo gry w słabej lidze można pokazywać dobrą dyspozycję w reprezentacji, czego dowodzi Michał Kubiak. A może Bartek wybrał Monzę, bo życiowo ona mu najbardziej pasuje? Może podoba mu się miasto?

Na pewno będzie miał blisko do Mediolanu, czasem będzie mógł wpaść na San Siro i pokibicować grającemu w Milanie Krzysztofowi Piątkowi, a i narzeczona Kurka pewnie nie będzie narzekała, że mieszka kilkanaście kilometrów od stolicy mody.

- No właśnie, takie rzeczy też się liczą. My do końca nie znamy przyczyn takiej decyzji Bartka. Ale sądzę, że wszystko jest przemyślane.

Kasa chyba też się musi zgadzać, skoro Kurek wolał Monzę niż Onico, gdzie mógłby zarabiać 1,5 mln złotych rocznie?

- Oj, trudno powiedzieć. Bartek jest w trochę trudnej sytuacji, bo jednak kontuzja mu dokucza i do końca nikt nie wie, kiedy i w jakiej formie on wróci.

Myśli pan, że Lube wycofało się dlatego, że to nie pierwsza kontuzja Kurka?

- Nie wiem, może tak. W każdym razie zmiany w Lube są zaskakujące. Tam grał na ataku świetny zawodnik, Cwetan Sokołow. Na pewno gdyby Bartek tam poszedł, byłoby zastępstwo na tym samym, najwyższym poziomie. A poszli Kamil Rychlicki i Amir Ghafur, no i trzeba powiedzieć, że ani jeden, ani drugi nie prezentuje takiego poziomu jak Sokołow i Kurek.

A może chodziło też o to, jakie wspomnienia ze wspólnej pracy mieli Kurek i prowadzący Lube Ferdinando De Giorgi?

- To też prawda. My na pewno nie mamy najlepszych wspomnień związanych z tym trenerem. Nic nie wygrał z reprezentacją - to raz. A dwa, że bardzo nieelegancko się zachował, nagle zostawiając Jastrzębski Węgiel dla Lube. To było nie fair, wykorzystał lukę w kontrakcie, zupełnie go nie interesowało, że zachowuje się nie w porządku.

Jeszcze zanim Lube pod wodzą De Giorgiego wygrało Serie A i Ligę Mistrzów pojawiały się plotki, że trenerem może tam zostać Vital Heynen. Gdyby został, to chyba Kurek nie związałby się z Monzą?

- Pewnie tak. Ale tych plotek jest bardzo dużo, a mnie się podoba podejście Heynena, że teraz nie pracuje w klubie, tylko w pełni skupia się na reprezentacji Polski. Ma nad czym się skupiać.

To prawda, ale w niedawnej rozmowie ze Sport.pl przyznał, że rozmawiał z Perugią.

- Wie pan, rozmowy się prowadzi, bo jak dzwoni ktoś z poważnego klubu, to się nie rzuca słuchawką. Ale Heynen ma teraz główne zadanie takie, żeby ten sezon był dobry i żeby dał nam grę na igrzyskach w przyszłym roku. Przed nim duża praca.

Czyli powinien postawić tylko na kadrę, bo gdyby odszedł do Perugii, mógłby trochę zaniedbać naszą reprezentację?

- On postawił na naszą kadrę, a myślę, że gdyby znów pracował również w klubie, to też by sobie poradził. Heynen już pokazywał, że potrafi łączyć funkcje. Umie to, bo dla niego siatkówka jest całym życiem. Budzi się z myślą o siatkówce, zasypia myśląc o niej i jeszcze o niej śni.

Czyli wierzy mu pan, gdy mówi, że pracuje 360 dni w roku i nie potrzebuje urlopu?

- Mówi prawdę, to jest taki trener, który ma przed oczyma tylko jeden cel. I brawo mu za to, idzie dobrą drogą. A co do Bartka, to oby się wyleczył, bo jak się wyleczy, to pewno kadrze pomoże. Już czekam na Kurka w formie. I na pewno w nowym sezonie klubowym z przyjemnością skomentuję takie mecze jak Monza - Perugia, gdy po jednej stronie siatki atakował będzie Bartek, a po drugiej Wilfredo Leon.

Copyright © Agora SA