Skra najgorsza od 16 lat. Artur Szalpuk: Jestem rozczarowany. Nikt nie zwraca uwagi na nasz wynik w Lidze Mistrzów

- Nie graliśmy ładnie, nie graliśmy dobrze. Jestem rozczarowany tym sezonem, nie tego się spodziewałem. Mam nadzieję, że trener Vital Heynen pomoże mi się podbudować w reprezentacji. Stęskniłem się za nim - mówi w rozmowie ze Sport.pl Artur Szalpuk, mistrz świata, przyjmujący Skry Bełchatów.
Zobacz wideo

PGE Skra Bełchatów nie zapisze sezonu 2018/2019 do najbardziej udanych. Drużyna prowadzona przez Roberto Piazzę przegrała rywalizację o 5. miejsce w rozgrywkach z Cerrad Czarnymi Radom. W Lidze Mistrzów wciąż jeszcze aktualnym mistrzom Polski poszło lepiej, bo doszli do półfinału. O słabym występie Skry w PlusLidze, sukcesie w Europie i nadchodzącym sezonie reprezentacyjnym rozmawialiśmy z Arturem Szalpukiem, przyjmującym bełchatowskiej drużyny.

Dominik Senkowski: Przegraliście rywalizację o 5 miejsce w PlusLidze z Cerrad Czarnymi Radom. Jesteś rozczarowany tym sezonem?

Artur Szalpuk: Siatkówka to sport drużynowy i jako zespół jesteśmy bardzo rozczarowani tym sezonem. Na krajowym podwórku tak naprawdę nie udało nam się nic ugrać. Nie graliśmy ładnie, nie graliśmy dobrze. W Lidze Mistrzów też nie prezentowaliśmy się najlepiej, ale awansowaliśmy do najlepszej „czwórki”. Może nie nazwę tego wielkim sukcesem, ale gdyby nie tak słaba nasza postawa w lidze, to na pewno ten wynik w Europie dawałby nam większą satysfakcję. Osobiście też jestem rozczarowany, nie tego się spodziewałem. Straciłem w ostatnich miesiącach dużo czasu na leczenie. Patrząc na chłodno, ten sezon oceniam na minus.

Z jednej strony półfinał Ligi Mistrzów, z drugiej najniższe miejsce Skry w lidze od 16 lat.

- Skra zdobywała kilka lat temu mistrzostwo za mistrzostwem. W tamtym czasie byłem dzieckiem, które siatkówkę oglądało w telewizji. Myślę, że nasza liga wyglądała wtedy inaczej. Mieliśmy jeden bardzo mocny zespół, który był poza konkurencją w Polsce i bił się w Europie z najsilniejszymi drużynami z Włoch i Rosji. Teraz poziom PlusLigi wyrównał się. Nie wiem, czy jest wyższy, ale uważam, że bardziej wyrównany. Cięższej jest się dobić do czołówki, choć na pewno taki był nasz cel. Na ligowym podwórku wynik Skry jest najgorszy od lat. Bardzo to boli.

Uważam, że przez to, że wypadliśmy w lidze tak słabo, nie zwraca się uwagi na to, że w Europie osiągnęliśmy niezły wynik. Nie twierdzę, że naszą grą na to zasłużyliśmy, ale tak to się potoczyło, że znaleźliśmy się w pierwszej „czwórce”. Pamiętajmy, że niewiele polskich zespołów dotarło drogą sportową do tego etapu Ligi Mistrzów.

A dlaczego tak słabo poszło wam w PlusLidze?

- Na pewno kontuzje pokrzyżowały nam plany. Na długi okres wypadło kilku zawodników. Właściwie to każdy z naszej drużyny miał w tym sezonie problemy zdrowotne, krócej lub dłużej. Z drugiej strony, przed falą urazów to także nie wyglądało jakoś różowo. Przez cały sezon byliśmy bardzo nierówni. Wyglądaliśmy źle w wielu elementach gry. Nie wiem, czy jestem odpowiednią osobą, by to oceniać, ale na pewno nie powiem, że wszystko było w porządku i zabrakło nam szczęścia. Nie zwalę też na kontuzje. Myślę, że w tym sezonie ligowym zabrakło nam wszystkiego, by osiągnąć lepszy wynik.

Czy fakt, że aż trzech zawodników Skry - Ty, Jakub Kochanowski i Grzegorz Łomacz - grało na mistrzostwach świata do samego końca turnieju, miał wpływ na późniejsze występy drużyny w lidze? Byliście przemęczeni sezonem reprezentacyjnym?

- Jeśli o mnie chodzi, to to był mój najcięższy okres reprezentacyjny. Bardzo się z tego cieszyłem, ale na pewno zapłaciłem za to pewną cenę. Jestem jeszcze dość młodym zawodnikiem i mój organizm potrafi się szybko zregenerować. Przytrafiły mi się jednak kontuzje, choć nie potrafię jednoznacznie stwierdzić, z czego one wynikały. Niektórzy siatkarze grają przez cztery lata bez przerw i nie mają urazów. Nie będę więc się tym usprawiedliwiał.

A jak teraz z Twoim zdrowiem?

- Byłem w stanie grać ostatnie mecze, ale nie powiedziałbym, że jestem w 100%  gotowy do gry. Szczęście w nieszczęściu, że zostały trzy tygodnie do rozpoczęcia sezonu reprezentacyjnego. Zamierzam poświęcić ten czas na rehabilitację, by być w pełni gotowym na kadrę.

Trzy tygodnie wystarczą?

- Mam nadzieję. Dawno nie miałem aż tak dużo wolnego (śmiech).

Zostajesz w Skrze na przyszły sezon?

- Tak, mam ważną umowę na przyszły sezon.

Znalazłeś się w szerokiej kadrze na tegoroczny sezon reprezentacyjny. Czy po długim i trudnym sezonie ligowym cieszysz się, że nadchodzą mecze reprezentacji czy wolałbyś dłużej odpocząć?

- Miałem prawie dwa miesiące przerwy od gry w trakcie sezonu i nie jestem jakoś specjalnie zmęczony. Jeżeli będę w 100% gotowy, to będzie to dla mnie sama przyjemność. Bardzo się cieszę, że pojadę na kadrę. Nie mogę się tego doczekać. Tylko mam nadzieję, że uda mi się odpowiednio przygotować, bym mógł wykorzystać swoje ciało w pełni.  

Wśród powołanych jest też m.in. Wilfredo Leon. Powinien wzmocnić drużynę, ale czy nie obawiasz się, że zajmie twoje miejsce w pierwszym składzie?

- Gramy na tej samej pozycji, więc to będzie sportowa rywalizacja. Myślę, że obecnie to najlepszy zawodnik na świecie, ale co mi innego pozostało, jak walczyć o miejsce w składzie, pokazywać się na treningach. Rywalizowanie z tak mocnym kolegą z drużyny też może siatkarsko popchnąć mnie do przodu.

Pojawiają się opinie, że Leon mógłby zastąpić Bartosza Kurka w ataku reprezentacji, po tym jak ten doznał kontuzji. Co o tym sądzisz?

- Oby Bartek jak najszybciej się wyleczył. Jego zdrowie jest na pierwszym miejscu. Nie wiem, jaki plan ma nasz selekcjoner. Mamy godnych następców Bartka w ataku. Być może trener zdecyduje się postawić na Leona? To już pytanie do Vitala. Zobaczymy też, czy Bartkowi uda się do nas wrócić w tym sezonie.

Stęskniłeś się za Vitalem Heynenem?

- Sam się sobie dziwię, co teraz powiem, ale tak, stęskniłem się (śmiech). Jestem bardzo pozytywnie nastawiony przed powrotem na kadrę. Nie mogę się doczekać wspólnych treningów z drużyną i z Vitalem. Mam nadzieję też, że trener trochę mi pomoże odbudować się po tym sezonie w klubie.

Jesteście podwójnymi mistrzami świata. Oczekiwania będą duże, a w tym roku odbędą się mistrzostwa Europy i kwalifikacje olimpijskie.

- Gramy po to, by wygrywać, a oczekiwania zostawiamy na boku. Główny cel w tym roku to awansować na igrzyska. Presja na dobry wynik jest w naszym kraju zawsze. Kibice oczekują sukcesów, nawet jak nie ma do tego podstaw. Jesteśmy już do tego przyzwyczajeni.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.