Siatkówka. Piotr Gruszka: Czuję się gotowy do podjęcia pracy selekcjonera polskiej kadry

- Nie do końca jest w tej chwili istotne kto zostanie trenerem kadry - ważne, by był to człowiek najbardziej kompetentny, który wniesie wiele dobrego do nowo stworzonej grupy - mówi w rozmowie ze Sport.pl kandydat na selekcjonera siatkarzy, Piotr Gruszka.

Na przełomie grudnia i stycznia poznamy nazwisko nowego selekcjonera polskich siatkarzy. W zmaganiach o posadę pozostało siedmiu trenerów – Jakub Bednaruk, Michał Mieszko Gogol, Piotr Gruszka, Vital Heynen, Andrzej Kowal, Robert Prygiel i Mariusz Sordyl.

Obecnie w PlusLidze na stanowisku trenerskim pracuje pięciu z nich – Bednaruk, Gogol, Kowal, Prygiel i Gruszka. Ostatni z nich szkoli GKS Katowice, który mimo dobrego startu w sezonie (pierwsza trójka, a następnie chwilowa stabilizacja na 6. miejscu zestawienia) przegrał ostatnie cztery mecze – z ZAKSĄ, Skrą, Aluron Virtu Zawiercie oraz Jastrzębskim Węglem. Spadł na 9. pozycję.

Sara Kalisz: W tym sezonie GKS Katowice nie jest beniaminkiem. Po drużynie spodziewa się dobrego wyniku, a oczekiwania urosły również po świetnym początku ligi, kiedy plasowała się ona w ścisłej czołówce. Ostatnie cztery porażki z rzędu z ZAKSĄ, Skrą, debiutantem z Zawiercia i Jastrzębskim Węglem pokazują, że z tą presją sobie nie radzicie i występuje u was problem mentalny?

Piotr Gruszka: - W mojej ocenie na pewno jest to problem złożony. To, że jesteśmy postrzegani inaczej niż w poprzednich rozgrywkach nie jest tylko zasługą początku tego sezonu, ale przede wszystkim tego, że rok temu stawialiśmy się wszystkim. U rywali budziliśmy szacunek tym, że zawsze walczyliśmy do końca i staraliśmy się sprawić niespodziankę.

Teraz jest nam trudniej, ponieważ zna się nas lepiej i wszyscy są bardziej skoncentrowani przez spadki. Jeśli chodzi o nasze wymagania względem sezonu, to absurdem byłoby wzmacnianie zespołu i podchodzenie do rozgrywek stosując zasadę „co będzie, to będzie”. Mając perspektywę budowania z roku na rok coraz silniejszego teamu, wymagania odnośnie do naszej pozycji w zestawieniu również rosną. Sportowo chcemy wypaść lepiej niż w poprzednim sezonie. Pytanie jednak dotyczy tego, jak dużo chcemy zmienić, bo, z całym szacunkiem, nie uważam, że nasz zespół jest w stanie awansować z 10. miejsca do pierwszej czwórki.

Po rozmowach z zarządem klubu sprawa została postawiona jasno – wasz cel to pierwsza ósemka.

- Jak dla mnie jest to cel realny do spełnienia, który wpisuje się w nasze wymagania odnośnie do poprawy pozycji z poprzedniego roku. Nie zmienia to faktu, że będzie o to o wiele trudniej i sukcesem może okazać się sama obecność w pierwszej dziesiątce. Nie ma co jednak wybiegać w przyszłość – z meczu na mecz powinniśmy krok po kroku poprawiać formę.

W ostatnich kolejkach zostaliśmy jednak postawieni pod ścianą, z którą się zderzyliśmy. Trzy razy przegraliśmy z bardzo mocnymi przeciwnikami i raz z zespołem z Zawiercia, który szukał swoich szans i robił to na tyle dobrze, że udało mu się je znaleźć.

GKS jest gotowy na to, by przestać na niego patrzeć w kategoriach niespodzianki, a bardziej jak na drużynę, od której można oczekiwać obrony statusu faworyta choćby w spotkaniu z beniaminkiem?

- Nie mówię o tym, by patrzono na nas jak na faworyta, ale przede wszystkim chciałbym, by wiedziano, że zawsze będziemy się bili o dobre wyniki. Nie tylko w tym sezonie pokazaliśmy, że jesteśmy zespołem z charakterem i mamy swoje argumenty, by zwyciężać.

W Jastrzębiu-Zdroju chłopaki walczyli tyle, ile mogli i jestem z nich zadowolony, bo w minionym tygodniu przekształciliśmy formę treningu. Za nami nieco inne ćwiczenia, dużo rozmów, a kierunek sobotniego meczu pokazał mi, że była to dobra zmiana. Mimo wszystko brakło nam dokładności w niektórych piłkach przyjmowanych na trzeci i czwarty metr oraz pojawiły się problemy ze skończeniem ataku. Do dopracowania bloku potrzeba jakości defensywnej – nam nie zawsze udawało się ją osiągnąć w przeciwieństwie do gospodarzy naszego ostatniego meczu.

Jak pan się czuje w roli trenera, któremu mocno patrzy się  w tej chwili na ręce i każdą porażkę jego zespołu analizuje się w kategoriach jego umiejętności szkoleniowych?

- Nie patrzę na to w ten sposób. Staram się pracować jak najlepiej i koncentruję się wyłącznie na drużynie. To, że ktoś patrzy mi na ręce jest normalną sprawą, podobnie jak porównywanie, czy krytykowanie. Chwalić raczej nikt nie będzie, ponieważ wiem, że tylko wyniki mogą zweryfikować pozytywną opinię o szkoleniowcu. Bardzo pragnę rozwijać umiejętności chłopaków, z którymi pracuję, ponieważ chcę, by po wspólnie spędzonym czasie grali lepiej.

Na to, co ludzie mówią i piszą patrzę z przymrużeniem oka. Media społecznościowe ostatnimi czasy stały się miejscem, gdzie załatwia się różne sprawy, więc się od tego odcinam.

Właśnie we wspomnianych mediach społecznościowych mówi się, że jest pan jednym z dwóch faworytów do objęcia posady trenera polskiej kadry. Osobiście czuje pan na sobie tę presję?

- Nie, podchodzę do tego bardzo spokojnie. Mam nadzieję, że osoby decyzyjne w tej sprawie rozważą wszystkie atuty kandydatów, bo w tym całym zamieszaniu najważniejsze jest dobro polskiej siatkówki. Nie do końca jest w tej chwili istotne kto zostanie trenerem kadry – ważne, by był to człowiek najbardziej kompetentny, który wniesie wiele dobrego do nowo stworzonej grupy. Taki szkoleniowiec musi dokonać pewnych zmian, by drużyna znów fajnie funkcjonowała.

To nie jest też moment, by nagle tworzyć niesamowite plany w kontekście igrzysk olimpijskich, ponieważ przed nami mistrzostwa świata, mistrzostwa Europy i kolejne edycje Ligi Światowej, a każdy z tych turniejów jest ważny. Należy myśleć o przyszłości, ale drużynę trzeba zbudować również na „tu i teraz”. Poprzez pracę w teraźniejszości można stworzyć kolejne siatkarskie pokolenia i sukcesy – mówienie o tym, co będzie za trzy czy cztery lata nic nie zmieni.

Poprzez wypełnienie przez pana prośby PZPS o przedstawienie swojej koncepcji zespołu można rozumieć, że czuje się pan gotowy samodzielnie poprowadzić polski zespół?

- Tak, czuję się gotowy do podjęcia pracy selekcjonera polskiej kadry – również z szacunku do tego, że dostałem taką propozycję i poszedłem w tym kierunku. Uważam, że będzie to wyzwanie, które nie będzie łatwe, aczkolwiek taka jest droga trenerska. Należy mierzyć się z rzeczywistością i rosnącą poprzeczką, nie obawiając się podejmowania ryzyka.

Mam wiele wiedzy odnoszącej się do tego, jak funkcjonuje reprezentacja i co się w niej dzieje. Wiem, jak pracuje się w niej zarówno z perspektywy zawodniczej, jak i szkoleniowej. Zdaję sobie sprawę, że nie jest to wyłącznie czas, który należy przeznaczyć na trenowanie. Kadra wymaga selekcji najlepszych siatkarzy i stworzenia grupy, która będzie walczyć w każdej sytuacji, Przywrócenie pewności siebie reprezentanta jest bardzo istotne.

To, co pan mówi jest bardzo ciekawe, ponieważ był pan członkiem sztabu szkoleniowego, który pożegnał się z pełnieniem swojej funkcji kilka miesięcy temu. Jakie wnioski wyciągnął pan więc dla siebie po tamtym okresie?

- Na pewno patrzę na kadrę inaczej przede wszystkim dlatego, że poznałem nową perspektywę – już nie zawodniczą a trenerską. Nauczyłem się tego, jak reagują siatkarze postawieni w rzeczywistości innej niż klubowa. Mimo że to było tylko 9 miesięcy, to Ferdinando De Giorgi dał mi wiele wskazówek. Mam nadzieję, że jeśli zostanę selekcjonerem i znajdę uznanie w oczach osób decyzyjnych, to wykorzystam w pełni posiadaną przeze mnie wiedzę.

Dobrze byłoby rozpocząć samodzielną współpracę z kadrą od mistrzostw świata wzorem Stephane'a Antigi?

- Według mnie bardzo istotne jest, by odciąć się od tego, co było. Z dużym szacunkiem do mistrzostwa świata zdobytego w 2014 roku należy koncentrować się na przyszłości.

Personalnie byłoby to jednak dobre wyzwanie na nowy początek w kadrze?

- W stworzonym w naszym kraju klimacie dookoła siatkówki każde wyzwanie podjęte z polską reprezentacją jest trudne.

Patrząc na grupy MŚ 2018, oceniał pan już szansę kadry, czy bez ostatecznej decyzji co do sztabu nie ma to sensu?

- Jeśli chcemy mówić o dobrych wynikach na siatkarskim mundialu, to musimy patrzeć poza pierwszą fazę grupową. Jak dla mnie nasze zestawienie jest ciekawe, ale równie dobrze można powiedzieć, że każde jest niebezpieczne. Granie z Bułgarią w Warnie jest sporą trudnością, a do tego wszystkiego dochodzi również nieobliczalny Iran.

Grupa swoją trudność ma, ale wszystko tak naprawdę zależy od systemu.

Czyli w kadrze byłby pan szkoleniowcem systemowo taktycznym.

- Należy dobierać taktykę do mistrzostw. Czasami ryzyko przegrania meczu we wcześniejszej fazie jest mniejsze niż konsekwencje bardziej prawdopodobnej porażki w późniejszym etapie. Podsumowując, nasza grupa jest ciekawa, ale jest jest ona „grupą śmierci”.

Zobacz wideo
Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.