Siatkówka. Andrzej Grzyb: Drzyzga cierpi na "syndrom ojca". Chłopaki z grupy "managerskiej" rządzili kadrą, dzieląc ją na grupy zamiast spawać

Nieudane mistrzostwa Europy i Liga Światowa spowodowały, że atmosfera wokół polskiej kadry mężczyzn zrobiła się gęsta. - Chłopaki trzymający się w jednej grupie "managerskiej" rządzili kadrą, dzieląc ją na grupy zamiast spawać. Są zblazowani przez swojego agenta Georgesa Matisajevica - mówi w rozmowie ze Sport.pl menedżer siatkarski, Andrzej Grzyb.

Po klapie ostatnich mistrzostw Europy polska kadra siatkarzy stanęła na rozdrożu. Jaka może być recepta na poprawę sytuacji kadry? Wielu wskazuje osobę Wilfredo Leona, który po wielu latach starań dostał zgodę na grę w polskiej reprezentacji za dwa lata. Czy to jednak wystarczy? O tym rozmawiamy z menedżer Kubańczyka, Andrzejem Grzybem.

Jak dużym wzmocnieniem, a jak dużym osłabieniem może być Wilfredo Leon dla polskiej kadry? Jest to jeden z najlepszych zawodników świata, ale jednocześnie niektórzy twierdzą, że zabierze miejsce w reprezentacji młodym Polakom.

Andrzej Grzyb: - Moim zdaniem warunkiem dobrego wykorzystania Wilfredo w reprezentacji jest gra z młodymi zawodnikami. Leon od pięciu lat nie był w kadrze i dla niego sukcesy w na tym polu są jak powietrze. On chce ich jak najwięcej, ale liczy na walkę u boku tych, którzy również pragną tego samego. Do takich ludzi zalicza się grupa mistrzów świata juniorów i kilku niewiele starszych zawodników, jak Artur Szalpuk czy Aleksander Śliwka – którzy marzą o medalach.

Ta młoda grupa jest zespołem zwycięzców. 48 wygranych meczów z rzędu to wynik, który Leon chciałby osiągnąć jako nieprzegrywający (jak w klubie) kadrowicz. Mniej doświadczeni zawodnicy będą się przy nim uczyli i podciągali, a starszym panom typu Bartosz Kurek, Michał Kubiak i Rafał Buszek trzeba zwyczajnie podziękować. To są ludzie zmanierowani, którzy mają gdzieś reprezentację i nie chcą walczyć o kadrę, ale o swoje pieniądze. Z tymi siatkarzami Leonowi nie byłoby po drodze.

To bardzo ostre słowa.

- Jak mam mówić o człowieku takim, jak czołowy zawodnik reprezentacji, który potrafi przyjść do kierownictwa kadry i powiedzieć, że chce większych pieniędzy niż pozostali? Jakie jest jego morale? Chłopaki trzymający się w jednej grupie „managerskiej” i rządzili kadrą, dzieląc ją na grupy zamiast spawać. Są zblazowani przez Georgesa Matisajevica (ich agent – przyp. red.). O ile Konarski i Kubiak to mała strata dla reprezentacji, o tyle Drzyzga, który jest jedynym rozgrywającym na poziomie międzynarodowym, ląduje w jakiejś trzeciorzędnej lidze greckiej i tego bardzo żal.

Kadrę należy gruntownie zmienić i należy to zacząć od trenera. Dla niego nie ma perspektywy Tokio 2020.

Tak gwałtowne reformy nasuwają pytanie jak sobie poradzić z brakiem dotychczasowego trzonu zespołu. Przecież juniorzy nie zawojowali nawet PlusLigi, a według pana mieliby podbić seniorski świat?

- Mają tylko po 19 i 20 lat. Ale popatrzmy na Szalpuka, Śliwkę i Muzaja, którzy mają na swoim koncie sukcesy na polskich parkietach. To podstawowi zawodnicy swoich klubów i według mnie są wystarczająco dojrzali do tego, by poradzić sobie w kadrze. A do Tokio mamy jeszcze 3 lata. Byłem przy reprezentacji Mazura, gdy przebojem do kadry weszli mistrzowie rocznika 1977 (Murek, Gruszka, Świderski itd.) i dali radę.

Najbardziej żal mi w tym wszystkim Fabiana Drzyzgi, ponieważ na teraz jest to jedyny klasowy gracz, który mógłby pociągnąć reprezentację, ale nie miał szczęścia do trenerów. Nie było takiego, który chwyciłby go za gardło i postawił w odpowiedniej pozycji. Cierpi on na tak zwany „syndrom ojca”, zresztą podobnie, jak Kurek, Jarosz, jak i kilku innych zawodników. Ci zawodnicy startują z innego moralnego poziomu – nie ze swojej winy są zmanierowani.

Przy tak dużej szansie na starcie, chyba nie dziwi z niej korzystanie.

- Ojcowie takich zawodników wbijają im do głowy, że wszystko umieją. Są subiektywni, ale na dodatek wpływowi w środowisku - tylko dlatego, że mają nazwisko. Synowie nie przechodzą normalnego toku szkolenia, walki o miejsce i pozycję, ale od razu wskakują na wyższą półkę i przez to nie są moralnie zmotywowani do ciężkiej pracy. Liczą, że samo przyjdzie, i że wszystko im się należy.

Ferdinando De Giorgi cztery miesiące temu dostał takich zawodników, jakich miał. Trudno szukać zastępstwa dla Drzyzgi, czy najlepiej punktującego zawodnika PlusLigi, czyli Konarskiego. Czemu jest więc winny trener?

- Pani myśli jak Włoch i ten sam błąd zrobił pion szkoleniowy PZPS. Kiedy podpisuję kontrakt do 2020 roku, to muszę mieć wizję do 2020 roku. Nie biorę wtedy do kadry siatkarskich emerytów, ale perspektywicznych chłopaków. Jeśli chcę wziąć Konarskiego, to nie mogę mieć alternatywy w postaci Łukasza Kaczmarka, ale leworęcznego Macieja Muzaja. Po co biorę Buszka, kiedy mogę wziąć prezentującego inny styl gry Śliwkę? Fefe [trener De Giorgi] zadziałał na wygodę Drzyzgi, którego wszyscy w świecie znają i mają rozpisanego, a skutek tego jest taki, że Kaczmarek grał tak samo, jak najlepszy punktujący poprzedniego sezonu PlusLigi. Podobnie było z wymianą Kubiaka na Buszka. Gdzie tu jest logika na Tokio 2020? Nie ma żadnej!

Jeśli chce się robić wynik na tu i teraz, bo są mistrzostwa Europy, to po cholerę Łukasz Wiśniewski czy Bartłomiej Lemański, który jeszcze gubi się na siatce? Lepiej wziąć doświadczonego mistrza świata – Wronę, Możdżonka – by zagrał jednorazowy turniej. Oczywiście na takie rozwiązanie można się zgodzić pod warunkiem, że Ligę Światową poświęci się wyłącznie na ogrywanie młodszych graczy. A co zrobił Włoch? Ustawił szóstkę w pierwszym meczu LŚ i praktycznie przeszedł nią przez cały turniej.

Trener De Giorgi nie ma pojęcia o tym, jak prowadzić zespół reprezentacyjny. Całe życie był trenerem klubowym. Z Rosji wypadł po jednym sezonie, przyszedł do ZAKSY i jej nie zepsuł, co było już sporym osiągnięciem. Proszę jednak spojrzeć na skład – kto wygrywał te mistrzostwa Polski. Buszek? Nie, Deroo, Toniutii i Tillie! Trzeba ściągnąć więc klapki z oczu i nie ciągnąć do kadry kilku graczy z ZAKSY, bo to nie ma sensu.

Jak działała zwycięska reprezentacja Rosji? Dwa zupełnie inne zespoły na Lidze Światowej i mistrzostwach Europy. Tak się robi kadrę na 2020 rok!

Fefe może według pana naprawić swoje błędy?

- W żadnym wypadku. Należy postawić na polskiego trenera. W mojej opinii kadrę mężczyzn powinien objąć Jacek Nawrocki, a w roli jego asystenta widziałbym Piotra Gruszkę. Jacek jest idolem młodych siatkarzy i to on tworzył grupę U-21, która nie przegrała od 48 spotkań. Chłopcy są w niego zapatrzeni, wierzą mu, znają jego styl pracy i zaangażowanie. Gruszka ma bardzo dobrą opinię u zawodników. Jest pomocny, zwraca uwagę w odpowiednim momencie, pokazuje, co mają robić – jest psychologiem i pedagogiem. Ma mało praktyki trenerskiej, więc nie jest jeszcze gotowy do samodzielnej pracy jako pierwszy trener reprezentacji Polski.

Efekty działania Nawrockiego widać u dziewczyn. Jest to pierwszy trener po Andrzeju Niemczyku, który zbudował zespół z wizją i nie patrzy na wielkie nazwiska, które ma pod ręką, czyli choćby Annę Werblińską.

Mamy się szykować na rewolucję?

- Będziemy głośno krzyczeć, żeby ona nastąpiła. Nie krzyczeliśmy rok temu, kiedy wybierano Włocha. Wtedy proponowaliśmy z naszej strony Andreę Gianiego, a nawet nie zaproszono go na rozmowę do związku. Na ME dostaliśmy odpowiedź kim jest trener Niemców. Zapytałem prezesów co sądzą o tym po ME? Powiedzieli zrobili wszystko dla kadry. Szkoda, że dali jej nie tego trenera...

A mamy wybór trenerów wśród Polaków?

- Przecież po Nawrockim juniorów przejęli trenerzy z SMS PZPS (Pawlik i Zendeł) i wspaniale kontynuowali jego pracę. Wielu trenerów lata do USA na konferencje trenerskie i zgrupowania kadr USA – kobiet i mężczyzn. Oni chcą i umieją. Trzeba im stworzyć warunki do dodatkowych szkoleń w Polsce i dać szansę. To musi być strategia pionu szkoleniowego PZPS. A tak, na dzień dzisiejszy, przegrywamy w Plus Lidze 5 do 11 – te cyfry to ilości polskich i  zagranicznych trenerów – to chyba mówi samo za siebie.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.