Mistrzostwa Europy. Ferdinando De Giorgi: Nie będę komentować tamtych słów. Moim zadaniem jest koncentrowanie się na meczu

W sobotę w meczu z Finlandią polska reprezentacja odniosła swoje pierwsze zwycięstwo na mistrzostwach Europy. Zawodnicy Ferdinando De Giorgiego wygrali 3:0, mimo że początek pojedynku nie należał do najłatwiejszych. - Polska faworytem? Jak dla mnie największe szanse maja Francuzi, Serbowie i Rosjanie - mówi w rozmowie ze Sport.pl selekcjoner kadry, Ferdinando De Giorgi.

Po falstarcie w meczu na Stadionie Narodowym zespół Ferdinando De Giorgiego stanął pod ścianą – krytyka w mediach była bardzo głośna, a wątpliwości kibiców coraz większe. Po przegranym meczu z Serbią o ostre słowa pokusił się nawet prezes Polskiego Związku Piłki Siatkowej, Jacek Kasprzyk, który w jednym z wywiadów oznajmił, że wręcza sztabowi szkoleniowemu „żółtą kartkę”.

Na pierwsze zwycięstwo Polaków w turnieju nie trzeba było jednak długo czekać – w sobotę wygrali w Ergo Arenie z Finlandią. Choć początkowo przegrywali 12:16 i nic nie zapowiadało odmiany, to ostatecznie pojedynek skończyli w trzech setach. Zwycięstwo to dało zespołowi sporo radości, mimo że przeciwnik nie był z najwyższej europejskiej półki. Przed nim ostatnie spotkanie fazy grupowej. W poniedziałek biało-czerwoni zmierzą się z reprezentacją Estonii, którą prowadzi doskonale znany w Polsce Gheorghe Cretu.

Sara Kalisz: Po tym, co działo się po meczu Polaków z Serbią, pojedynek z Finlandią to chyba dla was spora ulga.

Ferdinando De Giorgi: - To oczywiste, że cieszymy się, że wygraliśmy to spotkanie, ponieważ bardzo chcieliśmy to zrobić, ale i tak najważniejsza jest dla nas cierpliwość, którą było widać w naszej grze. Finowie dobrze zaprezentowali się w meczu z Estonią, szczególnie w obronie, co przeniosło się również na sobotnie spotkanie – czasami musieliśmy atakować dwa, trzy razy, by zdobyć punkt. Na samym początku było nam trudno odnaleźć swój rytm, ale mogliśmy się tego spodziewać po tym, co wydarzyło się na Stadionie Narodowym w Warszawie. W mojej ocenie pojedynek z Finlandią zagraliśmy dobrze. Szczególnie było to widać w obronie, w której znacząco się poprawiliśmy.

Cenne dla nas było wyjście z trudnej sytuacji na początku spotkania – przegrywaliśmy przecież znacząco. To, że poradziliśmy sobie z kłopotami jest dla nas dobrym znakiem  na przyszłość.

Mówi pan o cierpliwości, ale chyba nie było na nią czasu – prezes PZPS powiedział, że wręcza sztabowi „żółtą kartę”.

- Nawet nie będę tego komentować. Moim zadaniem jest koncentrowanie się na meczu, moich zawodnikach i ich pewności siebie.

Czyli dało się uciec od dodatkowej presji wywołanej tymi słowami?

- Dla mnie takie akcje nie są interesujące, ponieważ jedynym, na czym powinniśmy się skupiać to to, jak prezentujemy się na boisku. Mamy sporo do zrobienia – musimy myśleć o tym, jak prezentują się zawodnicy, co należy robić, by pokonać rywala i jak zadbać, by relacje między nami były jak najlepsze. Inne rzeczy są całkowicie poza mną.

Wielu mówiło o konieczności wprowadzania zmian. Teraz było ich więcej,

- Schemat opierał się na podobnym działaniu – kilka razy podwójna roszada i tyle. Nie mam zamiaru go zmieniać.

Grał Mateusz Bieniek, a na boisku pojawił się również Jakub Kochanowski. Łukasz Kaczmarek dostał trochę więcej czasu niż poprzednio. To są roszady, które miały realny wpływ na grę.

- Tak i jestem z nich bardzo zadowolony! Myślę, że forma zawodników i zdobywanie przez nich doświadczenia już w tym wieku to bardzo dobry sygnał dla PZPS-u i przyszłości polskiej siatkówki. W tym momencie są świetnymi graczami, ponieważ ich umysły są na tyle świeże, że nie przejmują się wieloma rzeczami – chłopcy po prostu chcą grać. Zależy im wyłącznie na tym, by dobrze się prezentować i to jest bardzo cenne, ponieważ ściąga z nich jakąkolwiek inną presję. Turniej jest bardzo długi i wiem, że w czasie kolejnych meczów będziemy potrzebować zarówno Kochanowskiego, Kaczmarka, jak i Szalpuka. Każdy z nich dostanie swoją szansę. Jeśli dany gracz nie występował w dwóch poprzednich spotkaniach, to nie chcę, by kolejne spędzał cały czas na ławie. Ale muszę wyczuć odpowiedni moment na zmiany.

Kochanowski świetnie spisał się w końcówce meczu. Zasłużył na szansę wejścia do pierwszej szóstki?

- Nie wiem, jak będzie w przyszłości. Moje wybory uzależniam też od charakterystyki rozgrywającego, który będzie stał po drugiej stronie siatki. Eemi Tervaportti jest bardzo szybko grającym zawodnikiem i dlatego w końcówce postawiłem na Kubę. Jest on obdarzony wyjątkową dynamiką i dobrze wyczuwa styl gry po przeciwnej stronie boiska.

Mateusz Bieniek jest w stu procentach gotowy do gry po kontuzji?

- Tak. Podjąłem ryzyko, by w sobotę pojawił się na boisku, ponieważ zarówno w wieczór przed, jak i w dzień meczu z Finlandią czuł się bardzo dobrze. Poza tym spisywał się poprawnie w ataku i polu serwisowym, nie mając problemów ze skakaniem. Jest to istotny dla nas zawodnik.

Bartosz Kurek nadal popełnia błędy w przyjęciu, ale w końcu jest skuteczny w ataku. To był dla niego mecz-przełamanie?

- Tak, jak już kiedyś mówiłem, Bartek to taki typ zawodnika, który musi pozostać na boisku nawet wtedy, kiedy popełnia błędy. Tak to wyglądało w sobotę – mylił się w defensywie, a nagle zdobywał punkt, dwa zagrywką lub atakiem. Przy tak grającym Kurku jesteśmy w dość komfortowej sytuacji, ponieważ możemy skorzystać również ze stabilnego w przyjęciu Rafała Buszka, dzięki któremu inni zawodnicy mogą pozwolić sobie na chwilę przerwy.

Zauważył pan, że kiedy Bartosz Kurek lepiej spisuje się w ataku, to i cała drużyna emocjonalnie radzi sobie o wiele lepiej?

- Tak, zauważyłem. To wszystko rzecz jasna odnosi się również do pozostałych zawodników, szczególnie tych z nominalnej pozycji ofensywnej. Nie zmienia to faktu, że sobotnie spotkanie pokazało, jak ważnym zawodnikiem dla zespołu jest Bartosz. Jego forma daje nam dużo spokoju.

Serbia męczyła się w sobotę z Estonią. Czy to oznacza, że w naszej grupie wszystko jest jeszcze możliwe?

- Wcale nie uważam, że Estonia to najsłabszy zespół w naszej grupie. Może jej siatkarze nie zagrali najlepiej w spotkaniu z Finlandią, ale generalnie określiłbym potencjał zawodników Gheorghe Cretu jako większy niż naszych sobotnich przeciwników. Zespół, z którym zmierzymy się w poniedziałek, ma bardzo stabilny atak, gra ze świetną intensywnością i tempem.

Poza tym dysponuje trenerem, który dobrze zna Polaków, co przed poniedziałkowym spotkaniem jest ważną informacją.

- Nie wiem, czy jesteśmy w stanie czymś go zaskoczyć, ponieważ im więcej meczów gramy, tym bardziej znamy naszych przeciwników. Moim zdaniem w kolejnych spotkaniach liczyć się będzie jakość wykonywanych zagrań, a nie to kto i czym kogoś zaskoczy.

Polska nadal jest faworytem do medalu?

- My faworytami? Myślę, że mistrzostwa Europy opierają się na pewnej równowadze, która zapadła w siatkówce na Starym Kontynencie. Jak dla mnie potencjalnymi zwycięzcami są trzy drużyny i nie ma w nich Polski – są to Francja, Serbia i Rosja - dlatego właśnie od początku powtarzam, że my musimy zawalczyć o nasze miejsce w czołówce turnieju. Wygrana 3:0 z Finlandią nam w tym pomoże, ponieważ przyczyni się do wzrostu pewności siebie.

Zobacz wideo
Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.