ME siatkarzy 2017. Polska - Serbia. Nikola Grbić chce uciszyć kibiców. Czy Serbowie wiedzą, jak to zrobić?

- Jeśli grasz dobrze, to możesz uciszyć nawet 65 tysięcy kibiców - mówi trener serbskich siatkarzy, Nikola Grbić. Czym mogą pokonać Polaków ich pierwsi rywale na ME 2017? - Jeszcze tydzień temu powiedziałbym, że Serbia jest obecnie lepszą drużyną - mówi w rozmowie ze Sport.pl Kamil Sołoducha, statystyk reprezentacji Finlandii, czyli kolejnego przeciwnika Polaków i Serbów. Mecz otwarcia ME w czwartek o godz. 20.30, relacja na żywo w Sport.pl

Trzy lata temu na otwarcie MŚ 2014 Polska wygrała z Serbią 3:0, w setach do 19, 18 i 18. Goście nie mieli nic do powiedzenia, zagrali tak słabo, że później w rozmowach z dziennikarzami przepraszali za to, że nie dostosowali się do poziomu Polaków i kibiców, którzy w liczbie prawie 62 tysięcy uświetnili mecz na Stadionie Narodowym.

Rok po tamtym meczu serbską kadrę objął Grbić. I trzeba powiedzieć, że legendarny zawodnik dobrze radzi sobie w roli trenera. Jeszcze w 2015 roku Serbowie identycznie jak Polacy odpadli w ćwierćfinale bułgarsko-włoskich ME. Ale w roku 2016 wygrali Ligę Światową, m.in. pokonując nasz zespół w turnieju finałowym w Krakowie. W tegorocznej edycji „światówki” też dotarli do Final Six, i choć w Kurytybie nie wypadli najlepiej, bo nie wyszli z grupy (przegrali 1:3 z USA i 2:3 z Francją), to w całych rozgrywkach pokazali, że są jedną z najlepszych drużyn na naszym kontynencie. Przed startem polskich ME Serbowie obok Francuzów i naszej drużyny są najczęściej typowani do końcowego zwycięstwa.

- Jeszcze tydzień temu powiedziałbym, że Serbia jest obecnie zespołem lepszym od Polski – mówi nam Kamil Sołoducha. - Natomiast po kontuzji Marko Ivovicia myślę, że jednak delikatną przewagę ma Polska – dodaje statystyków Finów, a w przeszłości statystyk naszej kadry.

Dziura na przyjęciu

Ivović, czyli świetnie znany polskim kibicom przyjmujący, wypadł z reprezentacji swego kraju w ostatniej chwili, bo w rozgrywanym tydzień temu sparingu ze Słowenią doznał kontuzji stawu skokowego. Nie brakuje jednak takich, którzy twierdzą, że Ivović nie był w najwyższej formie, że za nim nieudany sezon w Resovii i wobec tego wcale nie byłby jednym z liderów serbskiej kadry. – Zupełnie się z tym nie zgadzam. W zeszłym sezonie pracowałem z Marko. OK, nie jest najlepszym przyjmującym, ale jeśli chodzi o jego serce do gry, to wiem, że odda dla drużyny wszystko. A druga rzecz, typowo sportowa, to atak, w którym Marko jest zawodnikiem z absolutnie najwyższej, światowej półki – tłumaczy Sołoducha.

Według statystyka brak Ivovicia zachwieje drużyną Grbicia. - Serbowie mają bardzo ciekawe charaktery, są bardzo waleczni, mają też jasną hierarchię na poszczególnych pozycjach. Aleksandar Atanasijević jest liderem ataku, Srecko Lisinac rządzi na środku, a Ivović jest najlepszy na przyjęciu. To są trzy punkty ciągnące zespół, ważne jest, że na każdej pozycji jest ktoś, kto pokazuje kolegom, że chce wygrać. Wobec braku Ivovicia na przyjęciu u Serbów takiego człowieka zabraknie, będzie dziura – mówi Sołoducha.

Chcą rewanżu za najgorszy mecz

Brak Ivovicia w składzie Serbii to wiadomość dobra dla Polaków, ale i tak nie powinniśmy spodziewać się powtórki wyniku sprzed trzech lat. – Ponad 60 tysięcy kibiców na Stadionie Narodowym uskrzydli Polaków. Ważne jest i to, że Polacy mieli okazję więcej razy trenować na tym nietypowym dla siatkówki obiekcie oraz to, że Polaków ominęły kontuzje, bo Mateusz Bieniek jednak został z drużyną i w którymś momencie turnieju jej pomoże. Ale nie liczyłbym, że to będzie szybki mecz. Myślę, że teraz będzie dużo większe widowisko dla kibiców – przekonuje Sołoducha.

Takie zapowiadają serbscy zawodnicy. – Poprzednio w Warszawie rozegraliśmy swój najgorszy mecz w ostatnich 10 latach. Na pewno teraz od początku zaatakujemy, będziemy chcieli pokazać, że jesteśmy lepszą drużyną od Polski, nawet mimo to, że warunki sprzyjają rywalowi – mówi Marko Podrascanin.

Treningów zazdrościli, a z jednego zrezygnowali

O warunkach, w jakich będzie rozgrywany mecz Serbowie mówią od dawna. Grbić już na początku sierpnia wypowiadał się o spotkaniu na Stadionie Narodowym w takim tonie, jakby chciał zasugerować mediom, że Polacy na treningach na obiekcie spędzą mnóstwo czasu, co będzie miało duże znaczenie. – Trenują w miejscu, w którym będzie rozgrywany mecz, więc mają przewagę – tłumaczył. Dodawał też, że jego zawodnicy będą mieli problem z serwisami, bo zagrywają mocno, z wyskoku, co na stadionie trudno zrobić dobrze ze względu na brak punktów odniesienia. – Polacy zagrywają floatem, takie zagrywki na stadionie wykonać łatwiej – przekonywał.

- Na pewno to może być zdejmowanie z własnych zawodników odpowiedzialności i presji – mówi Sołoducha. – Ale faktem jest, że przy zagrywce z wyskoku piłka leci szybko i raczej nie skręca, nie zmienia trajektorii lotu, natomiast float jest wolniejszy, powinien lecieć dość płasko, trajektorię lotu piłki może zmienić wiatr. Słyszałem, że trzy lata temu nie udało się uniknąć przeciągów i floaty były szczególnie trudne. To był jeden z elementów składających się na wygraną Polaków – dodaje statystyk.

Sołoducha przypomina też, że już trzy lata temu Serbowie „burzyli się”, że na Narodowym nie zapewniono im tylu treningów, co Polakom. – Teraz było tak, że my mieliśmy treningi we wtorek i środę, a oni tylko w środę, bo z wtorkowej propozycji nie skorzystali. Dlaczego? Z powodów logistycznych; za późno przyjechali do Warszawy – mówi nam rzecznik reprezentacji Polski, Mariusz Szyszko.

- A to się bardzo dziwię. Na pewno grając na Narodowym trzeba na nim trenować jak najwięcej. To będzie miało znaczenie – kończy Sołoducha.

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.