Na kilka dni przed startem mistrzostw Europy polska drużyna mierzy się nie tylko z presją kibiców i mediów, ale również problemami kadrowymi. Podczas sobotniego treningu urazu nabawił się podstawowy zawodnik środka, Mateusz Bieniek. Na jego miejsce sztab szkoleniowy powołał Andrzeja Wronę. Wciąż nie wiadomo, czy zawodnik ONICO Warszawy ostatecznie zastąpi młodego gracza ZAKSY Kędzierzyn-Koźle.
Jak przyznaje szkoleniowiec biało-czerwonych, Ferdinando De Giorgi, w swojej głowie ma wciąż kilka znaków zapytania, jednak jest spokojny o wynik jego podopiecznych na mistrzostwach Europy.
Ferdinando De Giorgi: - Czuję się dobrze, ponieważ wiem, że na tym etapie rozwoju trenerskiej kariery jest to odpowiednie dla mnie wyzwanie. W tej chwili całym sobą żyję siatkówką. Bardzo dobrze jest być trenerem reprezentacji Polski przed turniejem rangi mistrzowskiej, który ma być rozgrywany w jej kraju. To wyjątkowe wyróżnienie.
W drugiej części przygotowań do mistrzostw Europy mam więcej czasu do tego, by szkolić moich podopiecznych, poznać ich i z nimi pracować. Z perspektywy mogę powiedzieć, że moment przed Ligą Światową był zbyt krótki, by dokonać cudów. Na to potrzeba ich zdecydowanie więcej.
Nie zmienia to faktu, że liczę się z tym, że właśnie tak wygląda życie selekcjonera kadry – raz ma się sporo chwil na przygotowania do danej imprezy, a innym razem nie ma się ich wcale. W czasie obozu w Spale zobaczyłem i zrozumiałem więcej, i jestem zadowolony z tego, co zdążyliśmy wypracować. Mam nadzieję, że moi zawodnicy są podobnie nastawieni do nadchodzących wyzwań, jak ja.
- Więc to ważne, żeby nie wygrywać od razu!
- Nie da porównać tych sytuacji; wszystko zależy od odpowiedniego momentu i formy. Nie patrzę na przeszłość – jedyne, co się dla mnie liczy to to, by każdego dnia pracować równie sumiennie. Na początku współpracy z polską kadrą zapewniliśmy się wzajemnie, że mamy wszyscy czystą drogę i kartę do zapisania. Ustaliliśmy, do czego chcemy dojść i jakie są nasze cele na najbliższe lata. Wiemy, że czasem będą one trudne do realizacji, ale na pewno nie niemożliwe do wykonania.
- Uważam, że najważniejsze jest to, by mieć marzenie, i by było one możliwe do zrealizowania. Nie myślimy: „chcemy złota”. Jesteśmy realistami, ponieważ wiemy, że mistrzostwa Europy to jeden z najtrudniejszych turniejów na świecie – Stary Kontynent ma największy wpływ na czołówkę światowego rankingu. Drużyny, z którymi przyjdzie nam rywalizować w czasie nadchodzących mistrzostw, są bardzo silne i wiem, że wygranie medalu nie przyjedzie nam łatwo.
Pomiędzy najlepszymi zespołami nie ma wielkich różnic. Można powiedzieć, że Francuzi są bardzo silni i są jedną z najlepszych drużyn nie tylko w Europie, ale i na świecie. Pozostałe teamy są do siebie podobne, a przewagi nad nimi trzeba będzie szukać w formie dnia, przygotowaniu fizycznym, nastawieniu mentalnym i sile wewnętrznej. Widzę w tym naszą szansę. Chcemy walczyć o medal i po to pracujemy – jego zdobycie nie będzie niemożliwe, ale nie będzie też łatwe.
- Wszyscy zawodnicy rozpoczęli z czystymi głowami. Zarówno dla mnie, jak i dla moich graczy niezwykle ważne było to, by pamiętać o tym, co wydarzyło się w przeszłości, ale jednocześnie, by skupiać się na tym, czego chcemy dokonać w przyszłości.
Przeszłość to przeszłość, nie warto cały czas o niej myśleć. Cieszyłem się, ponieważ Polacy byli gotowi na to, by rozpocząć budowanie czegoś nowego. Polska siatkówka musiała wykonać restart, co było łatwe, ponieważ byłem nowym trenerem. Gdyby sprawa dotyczyła kogoś, kto już wcześniej pracował z biało-czerwonymi, to wspólna historia mogłaby się wyraźniej narzucać.
- Tak, choć przede wszystkim rzuca mi się w oczy dobra atmosfera, którą kibice tworzą przed mistrzostwami. Są najlepsi na świece. Na tym mógłbym zakończyć, bo lubię patrzeć na pozytywną stronę każdej sytuacji!
Trzeba pamiętać o tym, że media wykonują swoją pracę. Kiedy wygrywamy mamy to robić non stop, a kiedy przegrywamy – wtedy jest jeszcze trudniej. Jedyne, czego oczekuję od dziennikarzy, to szacunku do pracy, którą wykonujemy. Rozumiem płynącą w naszą stronę krytykę, jednak bardziej interesuje mnie to, co myślą moi zawodnicy niż osoby postronne. Media widzą mecz i to, co dzieje się po nim, natomiast ja żyję z moimi podopiecznymi prawie non stop, koryguję ich i chwalę, więc wiem, ile czasu poświęcają, by dojść do poziomu, który prezentują.
Nigdy nie miałem problemów z mediami i nie zamierzam ich mieć. Wiem, że istotne dla nich jest to, by nasza drużyna zawsze walczyła. Chciałbym, by znalazły to w nas i doceniły.
- Tak, mogę otwarcie przyznać, że w Lidze Światowej mieliśmy problemy i walczyliśmy z własnymi słabościami. Na pewno zrobiliśmy postęp, co było widać w meczach ze Słowenią, Francją czy Kanadą. Nie mieliśmy wtedy sytuacji dla nas idealnej, ale nasza drużyna chciała walczyć, nie bacząc na błędy.
- Wiem, że mamy ważnych zawodników na boisku, ale ja trenuję z całą grupą. W turnieju, w którym gramy wiele meczów będziemy potrzebować całego składu. W tej chwili jestem pewny, że mamy zawodników, którzy są w stanie nam pomóc w każdej sytuacji.
- Jak najbardziej się zgadzam, ale musiałem działać tak, by ktoś był w stanie go zastąpić. Nie mówię tu tylko o poszukiwaniu rozwiązania w całej grupie, ale również o wyjściu, którego użyjemy na boisku, czyli o dwóch przyjmujących czy środkowych, którzy będą potrafili wziąć na siebie ciężar odpowiedzialności za grę.
- W Lidze Światowej zabrakło nam kontynuacji dobrego ataku na lewym skrzydle, ale generalnie na nim punktujemy. Widać, że od tego czasu wiele się zmieniło – Bartek Kurek, Michał Kubiak, Rafał Buszek i inni radzą sobie w ofensywie.
W mojej ocenie wcześniej w tym elemencie nie wychodziło nam nie przez problem mentalny, ale przez kłopoty z techniką.
- Nie ma co ich porównywać, bo mają inną sytuację. W przypadku przyjmujących piłki pochodzą z kontrataków, akcji sytuacyjnych, po przyjęciu. Jeden zawodnik czuje się pewnie przy konkretnym zbiciu, a inny przy odmiennym zagraniu. To, że ktoś ma swoje mocne i słabe strony nie oznacza, że jest średnim graczem. Nie zapominajmy, że w przypadku przyjmujących atak to tylko jedna część pracy.
- Jest on bardzo istotną częścią naszej drużyny, ale tylko jedną jej składową. Nie zmienia to faktu, że trzymamy go na boisku, ponieważ taka jest specyfika pozycji przyjmującego – on odbiera piłkę, atakuje, zagrywka i blokuje – jego wachlarz zagrań jest szeroki i wymaga meczowej próby. Poza tym chciałbym, by grał również w momentach, w których nic nie układa się po jego myśli, by nauczyć się je przetrzymywać i sobie z nimi radzić. Bartosz bardzo dużo pracował, by prezentować się lepiej wtedy, kiedy sytuacja jest trudna. Gra w myśli, by zastępować błędy ataku innymi czynnikami, które przyniosą korzyść zespołowi – blokiem, przyjęciem czy zagrywką.
W naszej drużynie istotny jest balans, a nie perfekcja. Trzeba zrozumieć, że budowanie siły psychicznej sportowca polega również na tym, by nie uciekał od swojej niemocy, ale by ją przezwyciężył. Bartek jest zawodnikiem, który zawsze chce być idealny, dlatego musimy nad nim pracować. Problem ten nie dotyczy tylko jego, ale też kilku innych zawodników. Daję im czas, ale kiedy będę potrzebował zmiany, to jej dokonam.
- Nie jestem wróżką, ale jestem pewny ich umiejętności.
- To, co mówię tobie. Godzina po godzinie mamy zbliżać się do tego, żeby zdobyć medal. Nie wiem, jakiego będzie koloru, ale wierzę, że po niego sięgniemy. Każdy z moich zawodników na to pracował i chce tego podobnie jak ja.