ME siatkarzy 2017. Andrzej Wrona: Będę musiał się szybko dostosować

- Chciałbym być pewniakiem w "szóstce", ale jeżeli trener widzi sytuację inaczej, to ja to akceptuję. Zrobię co mogę żeby pomóc, nawet będąc strażakiem. A jeżeli nie będę w formie, to mogę chłopakom podawać ręczniki i bidony - mówi Andrzej Wrona, który w poniedziałek w kadrze polskich siatkarzy zastąpi kontuzjowanego Mateusza Bieńka. Reprezentacja trenuje w Spale, w czwartek rozpocznie ME spotkaniem z Serbią na Stadionie Narodowym w Warszawie. - Sytuacja jest śmieszna, bo trzy lata temu trenowałem ciężko przez cztery miesiące, a potem nie załapałem się do składu na mecz na Narodowym z Serbią, a teraz może być tak, że potrenuję trzy dni z reprezentacją i będę w tym składzie - zauważa Wrona

Łukasz Jachimiak: W sobotę w Spale Mateusz Bieniek doznał kontuzji stawu skokowego, niedzielne badania wykluczyły jego udział w treningach w najbliższych dniach, w poniedziałek zajmiesz jego miejsce – jesteś już spakowany?

Andrzej Wrona: Jeszcze nie, właśnie się pakuję.

Jak się czujesz w roli strażaka? Ponad miesiąc temu, kiedy z gry w kadrze zrezygnował Karol Kłos, umówiłeś się z trenerem Ferdinando De Giorgim, że w razie potrzeby przyjedziesz, ale chyba nie przyszło Ci do głowy, że potrzebny będziesz na kilka dni przed meczem otwarcia mistrzostw Europy?

- W momencie, w którym się zgadzałem na rolę zawodnika awaryjnego, takiego z doskoku, wiedziałem, że mogę być wezwany w każdym momencie, ale miałem cichą nadzieję, że jednak chłopaki w zdrowiu wytrzymają do mistrzostw Europy i zagrają. Niestety, Mateuszowi się nie udało. Strasznie mu współczuję, bo wiem jak to jest odpadać z kadry na kilka dni przed ważną imprezą. Niestety, taki jest nasz los. Oczywiście życzę Mateuszowi zdrowia i bardzo nie chciałem, żeby coś takiego się wydarzyło, ale jak już się wydarzyło, to się pakuję.

Dołączasz do kadry, żeby z nią trenować czy żeby grać w mistrzostwach? Wiesz już, jak dokładnie wygląda sytuacja Bieńka?

- Nie wiem, w poniedziałek dowiem się więcej. Jadę trenować, bo Mateusz się na razie nie nadaje do treningu. Zobaczymy co zastanę na miejscu i co mi powie trener.

Przepraszam, ale Ty się już nadajesz? Chyba nie możesz być przygotowany na 100 procent, bo treningi z ONICO Warszawa zacząłeś niedawno?

- Tak, trenujemy od dwóch tygodni i jest to raczej ciężki trening siłowy i kondycyjny. Jest trochę techniki z piłką, ale dopiero w piątek zaczęliśmy skakać przy siatce. Na pewno jestem na innym etapie przygotowań niż chłopaki w Spale. Będę musiał się szybko dostosować.

Ale jeśli przyjdzie Ci zastąpić Bieńka nie tylko na treningach, ale też w kadrze na ME, to pewnie nie powiesz „trenerze, ja postoję w kwadracie dla rezerwowych, grać nie chcę”?

- Nie jadę tam, żeby reprezentacja nie dostała kary za to, że nie ma 14 zawodników, tylko jadę pomóc na ile będę mógł. Na pewno dam z siebie wszystko, jak zawsze. Zobaczymy, na ile będę potrzebny na boisku, na ile na treningu. Zrobię co w mojej mocy, żeby pomóc reprezentacji, a jaka ostatecznie będzie moja rola, to się okaże.

Masz bilety na mecz z Serbią na Stadionie Narodowym, planowałeś się wybrać na spotkanie otwarcia ME?

- Mam dwa bilety.

Będziesz sprzedawał?

- Spokojnie, nie muszę. Jest paru chętnych, na pewno będzie komu te bilety dać.

Powiedz szczerze – nie jest Ci dziwnie z tym, że do kadry na ME być może wskoczyć w takich okolicznościach, że jesteś tylko ratownikiem, że nie zmieściłeś się w wybranej „14”, mimo że wśród środkowych nie ma gwiazd, tylko są zawodnicy młodzi, niedoświadczeni na wielkich turniejach?

- Myślę, że nie. Praktycznie wszystkich z ekipy mistrzów świata w tej kadrze nie ma. Najdłużej był chyba Karol Kłos, ale wiadomo co się wydarzyło. To jest reprezentacja, tutaj nie ma obrażania się. Każdy dostaje w tej drużynie jakąś rolę i trzeba się z nią pogodzić, bo to jest dla wyższego dobra. Wiadomo, że każdy ma ambicję, ja chciałbym być pewniakiem w „szóstce” w reprezentacji, ale jeżeli moja rola jest inna, jeżeli trener widzi sytuację inaczej, to ja to akceptuję. Nigdy się nie obrażałem i nie mam zamiaru się obrażać. Zrobię co mogę żeby pomóc, nawet będąc strażakiem. A jeżeli nie będę w formie fizycznej, to mogę chłopakom podawać ręczniki i bidony – nie ma problemu. To jest reprezentacja, to są mistrzostwa Europy, wielka impreza. Ale sytuacja jest śmieszna, bo trzy lata temu trenowałem ciężko przez cztery miesiące w kadrze, a potem z Krzyśkiem Ignaczakiem usiadłem za bandami na meczu na Stadionie Narodowym, nie załapałem się do składu na spotkanie otwarcia MŚ z Serbią, a teraz może być tak, że potrenuję trzy dni z reprezentacją i będę w tym składzie. Los jest przewrotny, nigdy nie wiadomo co nas spotka. Dlatego ja zawsze się zgadzam na wszelkie możliwości i robię to co do mnie należy.

Mówisz o trzech latach i trzech dniach, to dorzucam trzy miesiące – tyle minęło od kontuzji ręki, przez którą nie znalazłeś się w kadrze na Ligę Światową. Chyba wtedy wydawało się, że ten sezon reprezentacyjny masz skreślony?

- Niestety, po dwóch tygodniach treningów z kadrą musiałem wyjechać. To nietypowa kontuzja, ale wróciłem do zdrowia, grałem nawet w „plażówkę” praktycznie co drugi dzień przez cały okres wakacyjny i z ręką jest już ok. Teraz jak trenowałem w klubie przez dwa tygodnie, to też nie czułem żadnych dolegliwości, więc powinno być dobrze.

Nie wiem jak skończyć – jeśli będę Ci życzył, żebyś w kadrze został, będzie to znaczyło, że życzę źle Mateuszowi Bieńkowi.

- Niczego nie musisz mi życzyć poza zdrowiem. Zdrowia dla Mateusza i zdrowia dla mnie, żeby mi się nic nie stało przez te trzy dni, bo – jak już ustaliliśmy – jestem na innym etapie przygotowań.

Zobacz wideo
Copyright © Agora SA