Bartłomiej Lemański: Dzisiaj miałem lepszy dzień w zagrywce, pomogłem drużynie i z tego się cieszę.
- Nie mówię, że nie, ale jednak rzadko się zdarzają takie dni na zagrywce jak mi w meczu z Kanadą. Ogólnie uważam, że z zagrywką sobie radzę, a poprawić mogę inne rzeczy. Już z nimi było trochę lepiej, ale jeszcze mogę się poprawić.
- Są różne założenia taktyczne dotyczące gry blokiem, czasami się gra w ciemno i nie ma jak zdążyć.
- I trener, i koledzy z drużyny dawali wskazówki, a ja starałem się to jak najlepiej wykorzystać.
- Na każdym treningu mamy czas na pracę nad zagrywką. Dużo czasu spędzamy na sali i mocno przykładamy się do każdego elementu osobno.
- To wygląda tak, że trener nie wypuści nas z treningu, dopóki nie zrobimy dobrze iluś powtórzeń. Bywało, że kilka osób zostawało naprawdę długo.
- Zagrywamy patrząc nie tyle na liczbę asów, co na siłę, najważniejszy jest prędkościomierz.
- Każdy z nas inną, to zależy od rodzaju zagrywki, generalnie to są sprawy indywidualne.
- Chyba lepiej żebym aż takich szczegółów nie zdradzał, nie wiem czy trener byłby zadowolony.
- Nie czuję się pewniakiem, ale chcę być potrzebny. Wiadomo, że nie każdy codziennie będzie w stanie dawać z siebie 100 procent. W meczu z Francją było tak, że akurat musiałem zmienić „Wiśnię” [w połowie drugiego seta De Giorgi wprowadził Lemańskiego za Łukasza Wiśniewskiego], no i z Kanadą od początku trener postawił na mnie.
- Koledzy trochę mówili mi o specyfice grania w tym miejscu, ale jeszcze za bardzo tym nie żyjemy. Na Narodowym byłem tylko raz, na jakimś meczu piłki nożnej. A kiedy w 2014 roku kadra zaczynała tam mistrzostwa świata, to mecz oglądałem, ale tylko siedząc przed telewizorem.