Liga Światowa. Marcin Możdżonek: Trener De Giorgi ma mój numer

- Oczywiście rozmawiałem z trenerem De Giorgim. Powiedział mi krótko, że w Lidze Światowej chce spróbować młodych środkowych, co robi. A przed mistrzostwami Europy sprawa jest otwarta. Jeżeli będzie potrzebował mojej pomocy, to mój numer telefonu ma - mówi Marcin Możdżonek. Były kapitan kadry cieszy się pierwszymi długimi wakacjami od 15 lat i z przyjemnością patrzy, jak do kadry wprowadza się m.in. 21-letni środkowy Bartłomiej Lemański. W piątek Polska gra w Warnie z Bułgarią w Lidze Światowej. Początek meczu o godz. 18.10. Relacja na żywo w Sport.pl

Łukasz Jachimiak: Porażka 1:3 z Iranem boli, ale chyba skrzywdzilibyśmy naszą reprezentację, gdybyśmy mówili głównie o tym meczu, trochę zapominając, że wcześniej w Pesaro wygrała 3:2 z Brazylią i 3:1 z Włochami?

Marcin Możdżonek: Z całą pewnością byłaby to krzywda, gdybyśmy na pierwszy weekend kadry w Lidze Światowej patrzyli tylko przez pryzmat spotkania z Iranem. Na rozkładzie mamy przecież mistrzów i wicemistrzów olimpijskich. To nie byle co. Oczywiście drużyny są w przebudowie, to naturalne, że w roku poolimpijskim reprezentacje wymieniają zawodników, że wielu kończy. Tak jest wszędzie, dlatego pierwsze spotkania są rozpoznaniem na co kogo stać, kto ma jaki potencjał. U nas też się pozmieniało, ale już można powiedzieć, że widać, że nasza reprezentacja dobrze trenowała. Moje wrażenie jest takie, że koledzy pracują jak trzeba i zmierzają dobrą drogą. Przegrana z Iranem żadnych czarnych chmur nad kadrę nie ściąga. Zdarzyło się, trudno. Natomiast czapki z głów dla zawodników, że pokonali Brazylijczyków i Włochów. I to w imponującym stylu. A Iran? Trudno, po prostu zagrał dużo lepiej od nas. Przede wszystkim w kontrataku. I zagrywką. Mieliśmy sporo kłopotów z przyjęciem ich serwisów.

Iran zagrał bez swojego największego asa, rozgrywającego Maroufa, w jego składzie nie było też świetnego środkowego Seyeda – może to paradoksalnie było dla nas niekorzystne, bo tych graczy świetnie znamy, a ich zastępców na pewno nie mieliśmy tak rozpisanych? Farad Salafzoon, który poprowadził grę Iranu, to nie jest powszechnie znana postać.

- Na pewno sztab miał tyle informacji o nim, ile mógł zdobyć, ale nawet jeśli miał ich dużo, jeśli mieliśmy go rozpisanego, jeśli mieliśmy pełną dokumentację wideo, to gra przeciw niemu była nowością. A dopiero w meczu, na żywo, pewne rzeczy się zauważa, sprawdza. Ale to samo dotyczy naszej kadry, nowi zawodnicy są zagadką dla rywali. I trzeba powiedzieć, że nasza młodzież sobie świetnie poczyna. Jestem bardzo podbudowany postawą moich dwóch klubowych kolegów – Olka Śliwki i Bartka Lemańskiego.

A jesteś zaskoczony, że z Iranem Śliwka nie zagrał wcale, a Lemański pojawił się na boisko dopiero w końcówce?

- Dlaczego tak się stało, to trzeba zapytać trenera.

Pewnie założenie było takie, że mają pograć inni, bo ci dwaj już się sprawdzili.

- Zapewne tak. Trener z pewnością ma plan, tu nie ma przypadkowych działań, nie ma zagubienia się, wszystko jest przemyślane. Liga Światowa to dla niektórych szybka nauka pływania na głębokiej wodzie. Mistrzostwa Europy już są za pasem. Mistrzostwa w naszym kraju, z meczem otwarcia na Stadionie Narodowym. Tam mamy wypaść jak najlepiej, trzeba jak najszybciej przygotować reprezentację do tego wielkiego turnieju. A szczególnie trzeba przygotować młodych zawodników, co nie jest łatwe, bo oni muszą w ekspresowym tempie nabierać doświadczenia, którego im brakuje.

Śliwka z Brazylią skończył osiem z 13 ataków, miał dwa punktowe bloki i dwa asy, Lemański z Włochami zaserwował cztery asy, w sumie zdobył 11 punktów – kibice są mocno zaskoczeni aż tak dobrymi występami nowych zawodników. A Ty jesteś zaskoczony trochę mniej?

- Tak, ja mniej, bo ich znam, bo grałem z nimi, grałem też przeciwko nim i wiem, na co ich stać. Bardzo dobrze, że do wielkich rywali podchodzą bez kompleksów i grają swoje. To mi się bardzo podoba.

Ze starszych zawodników na szczególne słowa uznania zasługuje chyba Dawid Konarski?

- Na pewno. Trzyma bardzo dobry poziom. Stał się już bardzo solidnym i doświadczonym atakującym. Jest mocny fizycznie, widać, że bardzo ciężko pracował w ostatnich latach. Można na niego liczyć w każdym trudnym momencie. Teraz jest w nowej roli, jeszcze nie był pierwszym atakującym reprezentacji. Dobrze się spisuje. Nie jest łatwo być liderem, ale jestem przekonany, że on sobie z tym świetnie poradzi.

Mówiłeś o mistrzostwach Europy, o meczu otwarcia na Stadionie Narodowym, to powiedz czy myślisz o tej imprezie, czy rozmawiałeś z trenerem De Giorgim i możesz dostać szansę walki o miejsce w kadrze, kiedy już skończy się Liga Światowa?

- Oczywiście rozmawiałem z trenerem De Giorgim, jeszcze w trakcie sezonu ligowego. Powiedział mi krótko, że w Lidze Światowej chce spróbować młodych środkowych, co robi, jak widać. Jest konsekwentny. A przed mistrzostwami Europy sprawa jest otwarta. Nie rozwodziliśmy się nad tym, wiadomo o co chodzi. Jeżeli będzie potrzebował mojej pomocy, to mój numer telefonu ma i na pewno z niego skorzysta.

Trzeba to czytać tak, że nie zadzwoni, jeśli środkowi, których wybrał do kadry na Ligę Światową będą się spisywali dobrze? Pewnie głupio Ci liczyć na to, że komuś nie będzie szło?

- Różnie można na to patrzeć. Jestem już starym, doświadczonym zawodnikiem, wiadomo, że w pełnym wymiarze, na pełnych obciążeniach mógłbym już nie dać rady zagrać. Ale moje umiejętności cały czas mogą się przydać. Jestem przekonany, że trener De Giorgi o tym wie. A czy z tego skorzysta, czy nie, to inna sprawa. Na pewno wie o moim istnieniu, a co będzie, to zobaczymy. Mogę tylko powiedzieć, że bardzo bym chciał dostać szansę.

Czujesz się zmęczony, skoro mówisz, że w pełnym wymiarze mógłbyś już nie dać rady grać?

- Tak, odczuwam zmęczenie, ono się z czasem nawarstwia. Meczów jest mnóstwo, przerwy od lat brakuje. Teraz mam pierwsze wakacje od 15 lat i jestem nimi bardzo ucieszony. W zeszłym sezonie zdrowie zaczęło mi mocno dokuczać, naderwałem mięsień brzuchaty łydki wraz z przyczepem, to jest paskudna kontuzja. Odczuwam to dziś, mam zalecenia jak ćwiczyć, jak wzmacniać nogę i robię to. Przerwa od grania jest więc dla mnie jak zbawienie.

Zbigniew Boniek w "Wilkowicz Sam na sam": Bardziej to wyglądało jak obóz koncentracyjny, a nie mecz piłkarski. Wypchnięto nas na ten finał. Ja nie chciałem grać. I nie wziąłem grosza premii za to zwycięstwo

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.