Maciej Muzaj: - Chyba dziś w szatni. Choć nie jestem pewien czy nie wczoraj rano, haha. Co nie zmienia faktu, że z trenerem nigdy nic nie wiadomo, bo może zmienić zdanie.
- To jest plan Vitala Heynena na wszystkich, haha. Realizujemy go - popełniamy mało błędów i wygrywamy. Starałem się pomóc drużynie jak mogłem - ona grała niesamowicie w ataku, bloku, obronie. To była mega przyjemność wystąpić z nią na boisku.
- Ja nie spałem tej nocy, haha. A poważenie, to wiedziałem, że będzie to ciężkie spotkanie. Zdawałem sobie jednak sprawę z tego, że damy z siebie wszystko, i że będzie to dobry mecz z naszej strony, bo byliśmy do niego przygotowani. Jedynym pytaniem było to, jak zagrają nasi rywale. Okazało się, że nie byli lepsi od nas w żadnej z partii.
- Nie ma czegoś takiego. Tak, jak dziś rano najważniejszy był dla nas mecz z Francją, tak od ostatniego gwizdka spotkania z Trójkolorowymi najważniejsze jest starcie ze Słowenią - przynajmniej ten jeden set. Trzeba go zdobyć i iść po swoje - nie myślimy o tym, że jesteśmy już bardzo blisko. Nie trzeba wiele, ale trzeba tego dokonać.
- Ja sam pozbyłem się jej już dawno temu, ale wszyscy mi o niej przypominają, haha. Ciężko mi o tym mówić. To jest czyjaś opinia. Nie mam na nią wpływu. Były momenty, kiedy ludzie po 20. punkcie patrzyli na mnie i czekali aż mi coś nie wyjdzie. Ja staram się robić swoje.
- Jak najszybciej wracamy do hotelu, regenerujemy się i będziemy uczestniczyć w odprawie przed meczem ze Słowenią. Odcinamy się od świata zewnętrznego, rano wstajemy i idziemy po swoje.
- Mogę powiedzieć, że na pewno towarzyszą mi bardzo duże emocje, ponieważ pierwszy raz wyszedłem w pierwszym składzie w tak ważnym turnieju. Nasza drużyna jest jednak na tyle dojrzała i doświadczona, że wydaje mi się, że nie ma mowy o nadmiernych emocjach czy czymś, co nam przeszkodzi w przygotowaniach do kolejnego meczu.