Polska jest liderem grupy H, której zwycięzca, a być może również drugi zespół pojedzie do Turynu grać w najlepszej „szóstce” mistrzostw. Nasz zespół ma 15 punktów, Argentyna tylko sześć. O godzinie 16 zmierzą się mająca 11 punktów Francja z Serbią, która ma 12 punktów.
Daniel Pliński: Wydaje mi się, że zagramy takim samym składem, jak ostatnio. Argentyna to najsłabszy przeciwnik w tej naszej nowej grupie, ale mecz z nią jest najważniejszy. Piątek to dla nas kluczowy dzień na mistrzostwach. Wygrywamy za trzy punkty i praktycznie jesteśmy w „szóstce”. Oczywiście zdrowie zdrowiem, ale skoro Michał chce grać i wyjdzie na rozgrzewkę, to już lepiej dla niego, żeby wyszedł też w „szóstce”. Jak jest przeziębiony i się rozgrzeje, to niech gra od początku. Gorzej by było go po rozgrzewce wysłać do kwadratu i kazać mu czekać czy ewentualnie coś się będzie działo.
- Argentyna ma niezłą drużynę. Ma bardzo dobrych przyjmujących, bardzo dobrych środkowych, rozgrywających ma dwóch na wysokim poziomie. Od lat brakuje im atakującego, a teraz widzę, że jest ktoś lepszy od Gonzaleza. Ten młody Lima coraz lepiej sobie radzi. Fajny, dynamiczny chłopak. Generalnie Argentyna ma spory potencjał. Tu na pewno nie będzie łatwo. Jak powiedzmy z Kubą czy z Finlandią.
- Jeśli porównamy Bułgarię grającą na tych mistrzostwach, to Argentyna prezentuje zbliżony poziom. Gdybym miał być trenerem i wybierać czy chcę prowadzić Bułgarię w tym składzie, m.in. bez Sokołowa, też trochę skłóconą, czy Argentynę, to bez wahania bym wybrał Argentynę. Julio Velasco ma teraz ciekawszy zespół niż Płamen Konstantinow.
- Tak, sytuacja jest zdecydowanie lepsza. Bułgarzy grali u siebie, nawet jeśli Polaków było na trybunach sporo. A teraz słyszę, że jest już prawdziwy polski najazd na Warnę. Pięknie! Tylko się cieszyć, że trzy ważne mecze zagramy u siebie. Trzeba skorzystać z tego dużego wsparcia trybun i ostro wejść w mecz z Argentyną. Jej środkowi serwują dobrego floata, generalnie zespół ma też niebezpieczną zagrywkę z wyskoku. Musimy dobrze zacząć, wygrać pierwszego seta, żeby się niepotrzebnie nie stresować.
- Nie utrzymuję kontaktu z Facundo, choć kiedy razem graliśmy, to dogadywaliśmy bardzo dobrze. Na pewno to są ambitne chłopaki. Sporo potrafią, więc nie wolno im pozwolić tego pokazać.
- Sytuacja wygląda tak, że Francja zaczęła turniej słabo, ale z każdym dniem wygląda lepiej. Przede wszystkim do zdrowia dochodzi ich lider, czyli Ngapeth. Myślę, że dla Serbów to będzie kluczowy zawodnik, pewnie będą chcieli szybko zachwiać nim na tyle, żeby zszedł z boiska. Ale to nie będzie łatwe. Serbia to przede wszystkim Atanasijević, który w tym turnieju gra bardzo dobrze na każdej piłce. Gra na bardzo dużym ryzyku i to mu się opłaca, bo jest w formie. Potrafi zaatakować w każde miejsce boiska, bardzo dobrze wykorzystuje ręce blokujących, jest w gazie. To gracz, którego teraz bardzo trudno zatrzymać.
- Mecz przyjaźni tak, ale tylko o tyle, że obie drużyny pewnie byłyby pewne awansu. Ale o zwycięstwo trzeba by było grać. Warto wygrać, może dzięki temu lepiej trafić do jednej z dwóch trzyzespołowych grup w Turynie. A jak się znów wpadnie na Serbów, to warto mieć ich już pokonanych. Warto wygrać, żeby mieć nad nimi przewagę psychologiczną. Mental ma wielkie znaczenie.
- Tak, widziałem ten mecz.
- Serbowie zaryzykowali. Było jak w snookerze, gdzie ktoś prowadzi we frejmie cały czas, a w końcu ktoś inny podchodzi do stołu i kradnie tego frejma. Serbowie tak ukradli mecz Rosjanom. A już na pewno tie-breaka. Rosjanie prowadzili 5:1 i bodajże 10:7, cały czas kontrolowali sytuację, aż nagle na zagrywkę poszedł Lisinac, a później jeszcze poprawił Atanasijevic i było po wszystkim. W tej końcówce Serbia biła z zagrywki bardzo mocno. Podziałało.
- Nie sądzę, żeby oni pograli. Myślę, że będziemy się mocno opierać na ośmiu-dziewięciu zawodnikach. Będą podwójne zmiany, które cały czas widzimy, a więc będą wykorzystywani drugi atakujący i drugi rozgrywający, do tego wchodzi pewnie będzie pewnie jeszcze Olek Śliwka.
- Oczywiście, że tak. Tym bardziej, że każda drużyna w tej grupie będzie miała trzy mecze dzień po dniu. A przecież rywale musieli do Warny dotrzeć, Argentyńczycy i Serbowie aż z Włoch, z wieloma przesiadkami. My gramy u siebie, jesteśmy przyzwyczajeni do sali, wszystko idzie ku temu, że awansujemy do „szóstki”. A tam będziemy już bardzo blisko strefy medalowej. Tylko trzeba bardzo uważać na Argentynę. Trzeba być megaskoncentrowanym, od samego początku na nich wskoczyć, żeby oni nie uwierzyli, że mogą z nami pograć. Zdobywamy trzy punkty i jest po herbacie, jedziemy do Włoch walczyć o medal.