MŚ siatkarzy 2018. Daniel Pliński: Kurek? Z nim trzeba się obchodzić inaczej. Szalpuk jak Wlazły? Nie, Mariusz to potulny zawodnik

- Mogę powiedzieć sobie tak: "Daniel, Ty wykorzystałeś swój potencjał maksymalnie, co mogłeś, to zrobiłeś. Na sto procent". Niestety, Bartek Kurek czegoś takiego o sobie nie może powiedzieć - mówi Daniel Pliński. Czy wicemistrz świata i mistrz Europy wierzy, że Kurek zagra na mundialu w Bułgarii i we Włoszech na miarę swoich możliwości i poprowadzi Polskę do sukcesu? Pierwszy mecz na MŚ nasza kadra rozegra w środę w Warnie, mierząc się z Kubą. Relacja na żywo w Sport.pl o godz. 19.30

MŚ w Bułgarii i we Włoszech odbędą się w dniach 9-30 września. Polska zagra w grupie D kolejno z:

- Kubą 12 września, o godz. 19.30

- Portoryko 13 września o 16

- Finlandią 15 września o 19.30

- Iranem 17 września o 19.30

- Bułgarią 18 września o 19.30

Do drugiej fazy awansują cztery najlepsze zespoły z grupy. Punkty zdobyte w pierwszej rundzie drużyny zabierają ze sobą. Druga faza wyłoni sześć najlepszych ekip. Nasza drużyna chciałaby się znaleźć w tym gronie i wtedy spróbować awansować do półfinału.

Łukasz Jachimiak: W Lidze Narodów awans do Final Six, po niej komplet zwycięstw w sparingach przed mistrzostwami świata, a rywalami były m.in. Francja i Rosja. Myślisz, że Vital Heynen zdołał przygotować kadrę na mundial na tyle, żeby powalczyła o medal?

Daniel Pliński: Jest bardzo pozytywnie. Podoba mi się, że całe wojsko zostało porządnie sprawdzone. Trener wie co kto potrafi, kto w chwili stresu się najlepiej odnajduje. To jest duży plus systemu prowadzenia kadry przez Heynena. Sprawdził naprawdę wielu zawodników, selekcjonował szczegółowo i wydaje mi się, że zabierze do Bułgarii najlepszą drużynę, jaką mógł zabrać.

Nie masz wrażenia, że rotowania składem było jednak trochę za dużo? Szczerze – ja tak nie czuję, ale rozmawiam z wieloma osobami związanymi z siatkówką i wszyscy twierdzą, że takiej metody prowadzenia drużyny jeszcze nie widzieli, i że nie powinno być tak, że nie mamy pierwszej „szóstki”.

- Moim zdaniem „szóstka” jest znana. Kubiak i Szalpuk na przyjęciu, Kochanowski na środku, Łomacz na rozegraniu, Kurek na ataku, Zatorski na libero i tylko nie wiadomo kto na drugim środku – Nowakowski czy Bieniek.

Kto według Ciebie?

- (długa chwila zastanowienia) Chyba Nowakowski.

Bo lepiej blokuje?

- Tak, dużo lepiej się zachowuje na bloku. To że Bieniek nie blokuje, to jest jedna rzecz, ale on też ma dużo więcej niż Nowakowski tych bloków negatywnych.

Czyli jemu rywale częściej obijają ręce?

- Dokładnie. Czasami jest tak, że człowiek dotyka piłkę w bloku 30 razy w meczu, nie zdobywa ani jednego punktu blokiem, ale daje 25 pozytywnych wybloków, dzięki którym drużyna ma kontry. A ktoś inny dotyka piłkę 30 razy, zdobywa pięć punktów, ale aż 25 razy dostaje w ręce tak, że piłka wychodzi w aut, dając punkty przeciwnikom. To jest bardzo istotne, tu Piotrek zachowuje się lepiej.

Wymieniłeś Kurka w „szóstce” i ja też bym go wymienił, widząc, jak Heynen go szykował. Ale czy trener się nie myli? Kibicom na pewno trudno zrozumieć, że atakujący kończy jedną z 10 piłek w secie, jak to było w przypadku Kurka w ostatnim sparingu z Belgią, a i tak zostaje na boisku.

- Tam było nawet 1/11. Wiem na pewno, bo specjalnie od początku liczyłem sobie każdy atak Bartka.

Heynen też sobie liczył i wynotowywał błędy. Skoro wytrzymał i nie zdjął Kurka, to znaczy, że ma w niego wielką wiarę.

- Oczywiście. Trzeba zdać sobie sprawę z tego, że Bartek jest po jakichś przejściach sportowych i gdyby Heynen go ściągnął po tym secie z zapisem 1/11, to Kurka już by nie było. To by był jego absolutny koniec, byłoby pozamiatane. Ale Kurek został, poszedł na zagrywkę i dobrze sobie radził, coś zablokował, później w ataku skończył kilka piłek, podniósł się. Zaufanie Heynena będzie procentowało na mistrzostwach świata. Pamiętam jak dziś 2009 rok i finał Memoriału Wagnera z Włochami. To był nasz ostatni mecz przed wyjazdem na mistrzostwa Europy. Piotrek Gruszka miał 12 procent skuteczności. Ale Daniel Castellani dalej na niego stawiał i Piotrek został MVP mistrzostw. Może teraz z Bartkiem będzie podobnie? Na pewno Heynen kapitalnie to rozegrał. Już wiedział na co stać Dawida Konarskiego i Damiana Schulza, a Kurkowi pokazał, że ma do niego duże zaufanie. Ogólnie nie przepadam za reakcjami Heynena, mi by one przeszkadzały. Ale to co zrobił z Kurkiem, to dla mnie majstersztyk. I za to wielki szacunek.

Nie przepadasz za krzykami Belga na zawodników, tak?

- Tak, o to chodzi. To mi się nie podoba. Z drugiej strony każdy ma swoją filozofię i pracuje według swojego stylu. Na razie jego styl się sprawdza i zawodnicy pójdą za nim ogień. Ale mi by na pewno jego krzyki nie pomagały, gdybym był na boisku, nie chciałbym czegoś takiego słyszeć.

Ale chyba nie dlatego, że Ciebie krzyki by zdołowały? Prędzej byś się zagotował i odpowiedział być może za ostro?

- Wszystko ma swoje granice - tak odpowiem. Ale mówię o sobie, a generalnie jest tak, że trzeba ten styl Heynena zaakceptować. To jest wybitny trener. Szkoda, że nie ma Polaka na tym stanowisku, ale wychodzi na to, że Polacy nie są gotowi. Choć to absolutnie nie moja opinia. Tylko Polskiego Związku Piłki Siatkowej.

Wspomniałeś ME 2009. To był turniej Gruszki, ale też Kurka. Niewiele brakowało, a to 21-letni wtedy przyjmujący byłby uznany MVP imprezy. I teraz pytanie: w 2009 roku myślałeś, że Kurek zrobi dużo większą karierę niż zrobił?

- W tym roku skończę 40 lat, siedzę teraz na kanapie, rozmawiam z Tobą i mogę się na chwilę zatrzymać, zastanowić i powiedzieć samemu sobie tak: „Daniel, Ty wykorzystałeś swój potencjał maksymalnie, co mogłeś, to zrobiłeś. Na sto procent”. Niestety, Bartek Kurek czegoś takiego o sobie nie może powiedzieć.

Nie może, bo przeszkadzały mu kontuzje, bo dokonywał złych wyborów, bo nie zadziałało jeszcze coś innego?

- Myślę, że trochę zawiodła głowa. Bartek na siebie zawsze narzucał dużą presję. Tu widzę przyczyny.

Czyli nie było tak, że Kurek pomyślał: „Mam 20 lat, jestem królem świata, nie będę już tak ciężko pracował”?

- Bartek zawsze pracował bardzo ciężko. Chyba najciężej z nas wszystkich. I w klubie, i na kadrze. Naprawdę. Tu niczego Bartkowi nie można zarzucić. Ale czasami jego głowa nie wytrzymywała. Nawet w tym ostatnim meczu z Belgią widziałem, że bardzo mu brakuje pewności siebie. On w atakach nie liczył na swoje umiejętności, tylko na szczęście. Świetnie, że trener Heynen widzi, że problemem Bartka jest brak pewności siebie. On naprawdę zrobił wszystko, żeby Kurek miał szansę się odblokować na mistrzostwa świata. I to się może stać.

A nie myślisz, że Heynen lepiej by zrobił, gdyby na chwilę zatrzymał swój system rotacji po meczu z Rosją w Final Six Ligi Światowej? Kurek był w tym spotkaniu znakomity, skończył 22 z 32 ataków, miał niespotykaną, 69-procentową skuteczność. Nie byłoby warto dać mu zagrać następnego dnia z USA?

- Kiedy się zdarzył Bartkowi inny tak dobry mecz? Lata temu. Było bardzo duże prawdopodobieństwo, że drugiego takiego by nie zagrał. Dlatego Heynen postanowił zostawić go zbudowanego meczem z Rosją. Bartek mógł się na jakiś czas poczuć bardzo pewnie. Pamiętał te udane zbicia, ten bardzo wysoki procent. Tu też zachowanie Heynena było majstersztykiem. Niestety, ale z Bartkiem trzeba się obchodzić trochę inaczej niż z pozostałymi zawodnikami. Jego trzeba cały czas budować, bardzo wspierać.

Według Ciebie po Belgii w Kurku została raczej pamięć pierwszego seta czy tego, że trochę się podniósł?

- Wierzę, że to drugie. Dużą sztuką jest pójść na zagrywkę w momencie, kiedy ci fatalnie idzie w ataku i mimo to posłać kilka bomb, zrobić spustoszenie po stronie rywala. To jest wielki plus, że Bartek tą zagrywką potrafił kosić. Powinien o tym pamiętać.

A co jeśli Kurek na mistrzostwach nie odpali? Oczywiście bardzo mu życzymy, żeby grał świetnie, ale musimy brać pod uwagę, że to się może nie udać. Co wtedy? Konarski nie jest w formie, Schulz dopiero wchodzi do kadry. Mamy problem z atakiem? Boimy się? Będziemy tęsknić za skreślonym przez Heynena Łukaszem Kaczmarkiem?

- Mamy trzech atakujących i myślę, że w każdym meczu któryś z nich będzie w stanie pomóc drużynie. Każdy z nich ma inną specyfikę gry, trener będzie wykorzystywał całą trójkę, chłopaki będą się uzupełniać. Ja bym się za bardzo o atak nie bał.

Nie zdziwiłeś się, że Kaczmarek został tak szybko odstrzelony? Przecież jeśli po ubiegłorocznych mistrzostwach Europy o kimś z naszej kadry mówiło się dobrze, to tylko o nim.

- Tak, ale na tle bardzo słabo grającej reprezentacji ktoś musiał się wyróżnić. A gdybyś spojrzał na statystyki Kaczmarka z tego sezonu, to powiedziałbyś, że na pewno nie były rewelacyjne.

Zgoda, były identyczne jak Kurka. Obaj w Lidze Narodów atakowali z 46-procentową skutecznością, lepsi od nich byli nie tylko Schulz i Konarski, ale też Maciej Muzaj.

- Myślę, że trener jest dobrym obserwatorem. Moim zdaniem dobrał idealną grupę na ten moment.

Jest wyrównana grupa, a im bliżej było mistrzostw, tym mocniej wyróżniał się Artur Szalpuk, który potrafił atakować z 73-procentową skutecznością w meczu z Francją i 58-procentową w spotkaniu z Rosją. Szalpuk pewnie kończy, poprawił przyjęcie - też masz poczucie, że mundial może być jego turniejem?

- Artur bardzo dobrze przyjmuje flota na palce, to jest jego atut. W ofensywie jest bardzo dobry, bardzo dobrze też blokuje, ma dobrego flota, potrafi również zagrywać z wyskoku. Rośnie nam zawodnik dużego formatu. Bardzo mi się podoba to, że jest na boisku bezczelny i pewny siebie. To pomaga w rywalizacji z najlepszymi. Nie ma kompleksów, jest gotowy. Wszedł na wysoki poziom, bo bardzo dobrze prowadzi swoją karierę. Idzie krok po kroku. Grał dobrze w Warszawie, w Radomiu, w Bełchatowie mu nie wyszło, moim zdaniem z przyczyn trenerskich, poszedł do Gdańska, odbudował się, teraz wrócił do Bełchatowa i myślę, że Skra na tym zyska i Artur też zyska.

Szalpuk nie wstrzymuje ręki nawet mając przed sobą potrójny blok - pokazuje, że do niego warto grać najtrudniejsze piłki w końcówkach. Nie przypomina Ci tym trochę Mariusza Wlazłego?

- Nie no, z całym szacunkiem, ale między nimi jest gigantyczna różnica jeżeli chodzi o grę w siatkówkę. Artur ma większy wachlarz zagrań niż Mariusz. Oczywiście Wlazły został MVP mistrzostw świata, nawygrywał wiele rzeczy, ale jeśli chodzi o opcje, jakie wykorzystuje w ataku, to – proszę mi wybaczyć – ale bazuje na szybkości i przecinaniu piłki, a u Artura mamy i przecięcie, i przepuszczenie piłki, i kiwkę. Mariusz kiwa, jak jest w trudnej sytuacji, a Artur potrafi kiwnąć i z dobrej piłki, dzięki czemu to jest naprawdę zaskoczenie. Zawsze zauważam ludzi, którzy grają w siatkówkę, którzy to potrafią. Artur to na pewno gość z tej grupy.

Szalpuk na pewno się na Ciebie nie obrazi po tym, co właśnie powiedziałeś, ale czy nie obrazi się Wlazły? Oczywiście rozumiem, że nie masz złych intencji.

-  Oczywiście, że nie mam! Cesarzowi co cesarskie – wiadomo. Mariusz jest wybitnym zawodnikiem, ale ma zupełnie inny styl grania. Artur jest w stanie zaatakować w każde miejsce boiska, a Mariusz nie jest w stanie tego zrobić.

A są do siebie podobni, jeśli chodzi o wiarę w zwycięstwo, o determinację?

- Nie. Mariusz nie jest bezczelny na boisku. To inne charaktery, wszystko ich różni. Mariusz jest potulnym zawodnikiem, lubi się ze wszystkimi dogadać. A Artur ma w sobie coś takiego, co każdy trener chciałby mieć na boisku.

Przyjmuję, że znasz Wlazłego lepiej i wiesz, co mówisz, kiedy stwierdzasz, że jest potulny, chociaż jako dziennikarz nigdy nie odniosłem takiego wrażenia. Zawsze widziałem w nim trochę buntownika, kogoś, kto się lubi postawić.

- Dokładnie, ale teraz mówisz o tym, co poza boiskiem, o relacji zawodnik – dziennikarz. Ja mówiłem o bezczelności boiskowej, która jest megaważna i magapozytywna. A w ogóle to ja tam z dziennikarzami zawsze miałem ochotę rozmawiać i nie miałem kompleksów, niczego się nie bałem. A na boisku był ze mnie kawał drania.

Wywołaliśmy Wlazłego, wcześniej mówiłeś o mistrzostwie Europy. Po tym jak w maju skończyłeś karierę, częściej wspominasz najlepsze chwile?

- Powiem ci szczerze, że zawsze mi się marzyło coś takiego: kończę z graniem i nie jestem jak niektórzy siatkarze ze starszego pokolenia, którzy chodzą i opowiadają, jak to oni grali, czego to oni nie robili na boisku, jak to oni byli wyszkoleni technicznie. Nie chcę żyć historią. Mam życie przed sobą, muszę ogarnąć nowe rzeczy, nowe projekty. To mi się udaje robić. Okej, jak ktoś mnie czasem zaczepi na przykład o mecz z Rosją z MŚ 2006, to opowiem, jak było. Ale krótko, bo za dużo nie myślę o tym, co było 12 lat temu. Gdybym usiadł i sobie jednego dnia włączył ten mecz z Rosją, a następnego dnia na przykład półfinał z Bułgarią, to jeszcze bym pomyślał, że cały czas mógłbym grać w reprezentacji, ha, ha.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.