Siatkówka. Wojciech Drzyzga: Jeśli w pewnym momencie wyniki nie przyjdą, to "oprawa", którą Vital Heynen zorganizował, na nic się nie zda

- Przed rozpoczęciem Ligi Narodów wszyscy powiedzielibyśmy, że 5 wygranych meczów i to z takimi drużynami, jak francuska i rosyjska, byłyby idealnym rozwiązaniem - mówi w rozmowie ze Sport.pl komentator sportowy i były siatkarz, Wojciech Drzyzga.

Po pięciu zwycięstwach w pierwszych dwóch turniejach Siatkarskiej Ligi Narodów w niedzielę prowadzeni przez Vitala Heynena biało-czerwoni ulegli Niemcom 1:3. W rozmowie ze Sport.pl ekspert siatkarski i komentator Polsatu Sport, Wojciech Drzyzga, mówi o tym, czy czuje niedosyt po ostatnich meczach, i jak osobowość belgijskiego trenera Polaków oddziałuje na krajowe siatkarskie środowisko.

5:1 - w takim stosunku meczów wygranych do przegranych reprezentacja Polski zakończyła dwa pierwsze turnieje Siatkarskiej Ligi Narodów. To powód do radości, bo nie wszyscy spodziewali się wygranych choćby nad Francją czy Rosją, czy też ostatnie spotkanie z Niemcami dało powody do niepokoju?

Wojciech Drzyzga: - Przed  rozpoczęciem Ligi Narodów wszyscy powiedzielibyśmy, że 5 wygranych meczów i to z takimi drużynami, jak francuska i rosyjska, byłyby idealnym rozwiązaniem. Choć Niemcy w niedzielę nie grali takim systemem, jak my, bo ich trener rotacyjnie wystawia pierwszą i drugą szóstkę, i nie należeli do faworytów do wygranej w Siatkarskiej Lidze Narodów, to mogę powiedzieć, że czuję pewien niedosyt w kontekście wyniku.

Siatkarze Andrei Gianiego narzucili nam bardzo twarde warunki, którym nie potrafiliśmy sprostać. Zawiodły u nas przede wszystkim takie elementy, jak przyjęcie i blok. Niemcy za to prezentowali bardzo wysoką skuteczność w ataku. Niektórzy z nich w pierwszej partii grali na 80 procentach efektywności i dopiero pod koniec drugiej partii 'zjeżdżali' na 50 procent. Trzymali też świetnie przyjęcie, a nasza zagrywka i atak nie były zbyt efektywne.

Zachowanie trenera Heynena to nieustanne szukanie nowych rozwiązań. Można powiedzieć, że mu się udało i znalazł siatkarzy, którzy potrafią odwrócić losy partii. Są plusy tego meczu, ale przy nazwiskach niektórych zawodników pokazał się wyraźny minus.

Kogo ma pan na myśli?

- Nie chciałbym tu wszystkiego konkretyzować, ponieważ zdaję sobie sprawę z tego, że niektórzy dostali nieco mniej czasu na grę. Nie zmienia to faktu, że bardzo cieszy to, że zawodnicy pokroju Jakuba Kochanowskiego czy Bartosza Kwolka potrafią dać swojemu zespołowi bardzo wiele. Są młodzi, kiedy wchodzą na boisko, pokazują 'maks' tego, co potrafią i nie ma w nich lęku oraz respektu. Są gotowi. Gorzej wyglądało to w przypadku Macieja Muzaja, czy też Bartosza Kurka, który jest w dość niepewnej dyspozycji. Pogorszyła się forma Dawida Konarskiego i było widać, że selekcjoner miał spory problem z atakującymi.

Rewelacyjnie prezentuje się Michał Kubiak, dość powtarzalnie Artur Szalpuk, ale za to Aleksander Śliwka ma problem ze stabilnością gry. Za mało w nim ryzyka i szaleństwa - nawet jego zagrywka jest niewyraźna. Kończenie akcji tylko z dobrych piłek to naprawdę za mało. Musi dołożyć więcej odwagi i finezji, bo to różni go choćby od Kwolka. Młodszy z przyjmujących popełnia błędy jak każdy siatkarz, jednak widać po nim wiarę, że potrafi coś poprawnie wykonać. U Śliwki i Muzaja dostrzegam drżenie rąk i słabszą głowę.

Odchodząc od kwestii indywidualnych, to mimo braku osi stałości składu, w grze można dostrzec większy spokój na prawym skrzydle w przyspieszonych piłkach i trudności na lewym. Nie ma co rozwodzić się nad formą, ponieważ zawodnicy przywieźli ze sobą taką, którą kończyli sezon. Zdarza się, że co po niektórzy łapią stabilność, a inni nie są gotowi do powtarzalnej gry.

Vital Heynen Vital Heynen JAKUB PORZYCKI

Chyba nie można przeoczyć jednego - rosnącej radości płynącej z siatkówki. Od meczu z Rosją widać przypływ pozytywnych emocji, za którymi polska publiczność chyba się stęskniła.

- Widać to. Zeszły rok był raczej smutny. Zdawało się, że siatkarze wylali litry potu, a nie przyniosło to żadnych pozytywnych efektów w postaci medali czy satysfakcjonujących wyników. Dostali po głowie od rywali, mediów i od swoich przełożonych. Atmosfera była podła.

Czy analiza błędów popełnionych w poprzednim sezonie była dobra, to dyskusja na inny wątek, jednak ten sezon należy traktować jako zupełnie nową kartę. Nowy trener przygotował system pracy, a PZPS-owi spodobał się on na tyle, że Belg wygrał wybory w cuglach. Na razie swój plan konsekwentnie realizuje. Nie uległ naciskom działaczy, którzy nalegali na rewolucyjną zmianę, czyli bardzo głęboką wymianę pokoleniową - pozbywanie się czy też wyrzucenie Kubiaka, Drzyzgi, Kurka czy Konarskiego.

Zaczynamy z nową kartą, nie rozdrapujmy ran, ale mimo wszystko nie zapomnę działaczom niektórych słów wypowiedzianych po porażce. Fajnie się grzeje przy sukcesach, ale prawdziwych przyjaciół poznaje się po przegranej. Dobrze, że Vital rozpoczął sezon od zwycięstw, bo wiemy, co dzieje się u nas po porażce. Robi się dziwnie, co pokazał choćby triumf Kanadyjczyków w pierwszym meczu sparingowym.

Teraz zrobiło się fajnie, jest 5:1 i dobrze, że chłopakom już na początku zrobiło się raźniej. Trener Heynen to pilny obserwator. Cieszę się, że każdy z zawodników poczuł się zauważony i dostał swoją szansę. Ogromnie się cieszymy dotychczasowymi wynikami, jednak nie zapominajmy, że najbardziej liczyć się będą te osiągnięte na mistrzostwach świata. Vital przygotował cały plan i teraz skrupulatnie go realizuje.

On jest uosobieniem tego, jak ważna jest w siatkówce osobowość? Zakłada się z kibicami o piwa, organizuje treningi dla dziennikarzy... To chyba buduje nie tylko jego PR, ale także świadomość wspólnoty ludzi siatkówki.

- Po trochę mrukowatym i klasztornym zachowaniu poprzedniego trenera, który chciał skontrolować wszystko również poza samym sportem, trafił się Belg, który jest zupełnie inny. On ufa zawodnikom - na boisku rządzi choć prywatnie bawi. Jeśli jednak w pewnym momencie wyniki nie przyjdą, to 'oprawa', którą Vital Heynen zorganizował, na nic się nie zda. Zadaniem dziennikarzy będzie oddzielenie jednego od drugiego i rzetelna ocena metod, które stosuje szkoleniowiec. Czy postawi piwo, czy zrobi trening dla dziennikarzy - to już mniej ważne.

Łatwiej jest zacząć od zwycięstw u siebie i dopiero później radzić sobie na wyjazdach w nieco trudniejszych, 'obcych' warunkach?

- Będziemy grali w kilku zagranicznych turniejach i wydaje się, że ten w Japonii może być niezwykle istotny. Jeśli potraktujemy go 'z rozpędu', to może być nam łatwiej. Trener Heynen będzie rywalizował na wygranie spotkań. Daje szanse wszystkim, ale nie oszczędza kadry - jak widzi, że nie idzie, to rotuje składem.

Liczę na co najmniej dwa zwycięstwa. Musimy patrzeć do tabeli, by mieć kontrolę nad jej poszczególnymi lokatami. Nasze spotkania z Brazylią czy Włochami na pewno będą wyglądać inaczej, ponieważ skład rywali zdąży się do tego momentu zoptymalizować. Nie dzielmy jednak skóry na niedźwiedziu. Każdy mecz jest dla nas sporym znakiem zapytania.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.