Polska - Rosja 3:2. Pięć rzeczy po pięciu setach: Polski siatkarz jak bokser, zjedliśmy ruskie pierogi

Nasi siatkarze potrafią punktować rywala w stylu godnym klasowych bokserów, bo grają w lidze wyższej nawet od tej, w której występują mistrzowie olimpijscy - tego dowiedzieliśmy się z meczu Polska - Rosja. Po spotkaniu wygranym przez biało-czerwonych 3:2 (25:22, 25:22, 21:25, 22:25, 15:11) i ich awansie do półfinału mistrzostw świata wszystkim polecamy pierogi. Ruskie oczywiście.

1. Polski siatkarz jak klasowy bokser

Fabian Drzyzga zaserwował dwa asy, świetnie zagrywał też Mateusz Mika, a bardzo dobrze robili to Michał Winiarski, Mariusz Wlazły, Karol Kłos i Piotr Nowakowski. Podstawowe założenie taktycznie polscy siatkarze w pierwszym secie wypełniali koncertowo. Rosjanie okrutnie męczyli się w przyjęciu, przez co Siergiej Grankin zupełnie nie potrafił zgubić naszego bloku. Gdy w punkcie na 14:18 (patrząc z perspektywy rywala) Nikołaj Pawłow chcąc ominąć potrójną, biało-czerwoną ścianę posłał piłkę w co najmniej 20-centymetrowy aut, trener Andriej Woronkow poprosił o wideoweryfikację. To był dowód całkowitej bezradności mistrzów olimpijskich, bo sytuacja była czytelna nawet dla kibiców siedzących kilkadziesiąt metrów od boiska. Jeszcze bardziej wymowny był atak Pawłowa zablokowany przez Mateusza Mikę tak, że spadająca piłka trafiła Rosjanina w głowę. Wtedy prowadziliśmy już 20:14. I choć po świetnej serii zagrywek tego samego Pawłowa w końcówce rywale nieco się do nas zbliżyli, to partię wygraliśmy spokojnie - do 22. To była zapowiedź egzekucji Rosjan. Polski siatkarz punktował rywala niczym klasowy bokser, do bólu bijący w najsłabsze miejsce przeciwnika.

 

2. Zjedliśmy pierogi. Ruskie

Chwila, w której Mateusz Mika przebił się przez potrójny blok Rosjan, zdobywając punkt na 23:20 w pierwszym secie była najbardziej emocjonującą w pierwszej partii. Najmłodszy z Polaków przerwał wtedy serię świetnych serwisów Pawłowa (w tej akcji zagrywał czwarty raz z rzędu). Mistrzowie olimpijscy nawet w tamtym momencie nie byli jednak bliscy dogonienia naszej drużyny i zrobienia jej krzywdy. Podobnie wyglądał drugi set. W nim znów Pawłow pomógł swojemu zespołowi zmniejszyć straty z 9:13 na 12:13, a po potężnych serwisach Dmitrija Muserskiego goście wyszli nawet na prowadzenie 17:15. Co z tego, skoro to były jedynie chwile bardzo dobrej gry. Na polski walec to za mało. Ludzie Antigi podkręcili tempo i spokojnie rozjechali rywala, znów wygrywając do 22. W końcówce świetnymi zagrywkami i dwoma blokami swojej przydatności dla drużyny dowiódł słusznie krytykowany za ostatnie mecze Piotr Nowakowski. To niesamowicie dziwne, że w meczu z wielką Rosją, a nie zespołem klasy powiedzmy Wenezueli włączamy ostatnie elementy, które jeszcze nie działały. Jakkolwiek dziwnie to zabrzmi, mistrz olimpijski nie gra dziś w lidze ludzi Antigi. Panów grających w Lidze Mistrzów przy zejściu na 10-minutową przerwę przed trzecią partię żegnało gromkie "dziękujemy". A dziennikarze poszli na serwowane w biurze prasowym pierogi. Ruskie, oczywiście.

3. "Pijani" nie dali rady

3:9 prowadzili na początku trzeciej partii Rosjanie. Zaczęliśmy go bez Winiarskiego (w jego miejsce wszedł Michał Kubiak), bez takiego wsparcia kibiców jak wcześniej i bez takiego zaangażowania. Szkoda, ale nie codziennie awansuje się do półfinału mistrzostw świata, dostając na świętowanie zaledwie 10 minut. Oczywiście w naszej szatni szampana nie pito, ale choć Polacy wyglądali na wciąż skoncentrowanych, bez wątpienia buzowała w nich radość z już osiągniętego celu. Pijani szczęściem zaczęli trzeźwieć w połowie partii. Od stanu 10:15 po znów skutecznych atakach i blokach Nowakowskiego oraz po zbiciach genialnego w ataku Wlazłego doszli przeciwnika na 15:16. Rosjanie twardo grali jednak o honor - uciekli na 18:15 i choć od stanu 18:24 znów ruszyliśmy w pościg, przegraliśmy seta do 21.

Mariusz Wlazły Mariusz Wlazły MAŁGORZATA KUJAWKA

4. Chyba lubimy nerwy

W czwartą partię nasi weszli już dużo lepiej. Od początku cieszyli się z każdego punktu jak od pewnego momentu meczu z Brazylią, no i znów działała budowana przez nich ściana. W akcji na 1:2 Rosjanie zdobyli punkt po dopiero czwartym ataku. Trzy pierwsze im zablokowaliśmy, ostatni też, ale piłka spadła tuż za boiskiem. Niestety, zapału starczyło naszym siatkarzom tylko na kilka pierwszych akcji. Rosjanie szybko wyszli na 13:7, po polskiej stronie odczuwalny był brak Winiarskiego, ale największym problemem były proste błędy popełniane przez niemal wszystkich - Mika dwa razy uderzył w antenkę, Nowakowski zaserwował w siatkę - krótko mówiąc sami sobie szkodziliśmy, nie potrafiąc szybko dobić Rosjan i odpoczywać przed sobotnim półfinałem. I znów, mimo pogoni, przegraliśmy. Tym razem do 22. Niepotrzebnie skazaliśmy się piątą partię i nerwową walkę o pierwsze miejsce w grupie. Na nim bez wątpienia nam zależało. Gdyby Antiga wolał grać w półfinale z Francją, od początku trzeciego seta dałby odpoczywać Wlazłemu, Kłosowi czy Mice.

5. Wygraliśmy grupę. I Niemców w półfinale

Tym, którzy zastanawiali się czy Antiga i jego asystent Phillipe Blain nie wolą przypadkiem zagrać w półfinale z dobrze sobie znaną Francją odpowiedzieli siatkarze. W tie-breaku biało-czerwoni od początku chwycili Rosjan za gardła, po asach serwisowych Nowakowskiego i Wlazłego wyszli na prowadzenie 4:1, a później spokojnie pilnowali wypracowanej zaliczki. Znów pokazali klasę. Wygrywając tę partię zostali zwycięzcami grupy H. Wyprzedzili mistrzów świata Brazylijczyków i mistrzów olimpijskich Rosjan. O finał turnieju zagrają w sobotę w katowickim Spodku z Niemcami. Po tym, co już pokazali w tych mistrzostwach, będą faworytami. I to chyba nie tylko meczu z Niemcami.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.