Stocznia Szczecin upada - ile straci na tym PlusLiga?

Stocznia Szczecin ma coraz większe problemy finansowe. W czwartek kontrakt z klubem rozwiązał Bartosz Kurek, a na mecz z Treflem nie wyszli Hoag, Maziarz i Tichacek, którzy poszli w jego ślady. Jak taki obrót spraw odbije się na PlusLidze i czy Polska Liga Siatkówki zrobiła coś, by zapobiec podobnym problemom w przyszłości?

W sezonie 2017/2018 Espadon Szczecin (później przemianowany na Stocznię) zajął 12. miejsce w rozgrywkach PlusLigi. Wraz z nowym sponsorem tytularnym do klubu miały przyjść pieniądze i wielkie gwiazdy siatkówki. Dość szybko jako Sport.pl dowiedzieliśmy się, że na celowniku władz zespołu znaleźli się Bartosz Kurek, Łukasz Żygadło i Matej Kazijski. Początkowo klub zaprzeczał doniesieniom, ale wkrótce potwierdził transfery. Imponujący skład zespołu uzupełnili znani siatkarze: Simon Van de Voorde, Nicholas Hoag, Nikołaj Penczew i Lukas Tichacek.

Projekt ruszył, przyciągając uwagę mediów z całego siatkarskiego świata. Netto Arena była wypełniona po brzegi, kibice cieszyli się możliwością oglądania na parkiecie m.in. MVP ostatnich mistrzostw świata i tylko gdzieniegdzie pojawiały się głosy, że klub jest kolosem na glinianych nogach. Mówiono o sponsorach na „papierze” i braku funduszy na pokrycie zobowiązań finansowych wynikających z wysokich kontraktów siatkarskich gwiazd.

Problemy Stoczni ujrzały światło dzienne mimo tego, że klub wydawał oświadczenia mówiące o braku zadłużenia. Wkrótce jednak prawda wyszła na jaw – siatkarze do tej pory dostali tylko jedną wypłatę. To pozwala im na rozwiązanie kontraktu z drużyną i poszukiwania nowego pracodawcy.

Bartosz Kurek pierwszy opuścił Stocznię, trzech innych poszło za nim

Pierwszy „tonący szczeciński okręt” opuścił Bartosz Kurek. Nie wiadomo jeszcze, gdzie spędzi resztę sezonu, ale możliwe, że zostanie w PlusLidze. W mediach spekuluje się, że może przejść do ONICO Warszawy lub Asseco Resovii Rzeszów. Ma też opcję wyjechania za granicę – do Rosji, Turcji lub Włoch.

W ślad za nim poszli Aleksander Maziarz, Lukas Tichacek oraz Nicholas Hoag – ten ostatni ma grać w Italii. Dyrektor sportowy klubu, Radostin Stojczew, również ma wybrać ten kierunek, zabierając ze sobą Mateja Kazijskiego. Łukasz Żygadło może trafić do ZAKSY Kędzierzyn-Koźle, a Nikołaj Penczew do Jastrzębskiego Węgla.

Co stanie się z pozostałymi zawodnikami? Nie wiadomo. Sytuacja ta jest szczególnie trudna dla tych z nich, którzy nie są nazywani największymi gwiazdami ligi, i dla których znalezienie nowego pracodawcy może być teoretycznie trudniejsze. Jak udało nam się jednak dowiedzieć, całkowite rozwiązanie klubu i ogłoszenie jego upadłości jest najmniej prawdopodobnym scenariuszem. Możliwe, że zespół dokończy sezon, grając w okrojonym składzie.

Stocznia Szczecin tonie - jak to wpłynie na Plusligę?

Przy pierwszych pogłoskach o trudnej sytuacji finansowej zespołu, pojawiło się wiele znaków zapytania odnoszących się do tego, jak to możliwe, że tak wielu graczy ze światowego „topu” dało się namówić na podpisanie kontraktu w klubie bez zabezpieczenia finansowego. Nie wszyscy jednak uwierzyli zapewnieniom władz zespołu. - Doświadczenie z poprzednich lat z Espadonu spowodowało, że w tym roku w Stoczni nie grał żaden zawodnik, którym się zajmujemy. Przez ostatnie dwa lata klub miał problemy z płatnościami. Poza tym propozycja przedłużenia kontraktu dla naszego zawodnika nie była interesująca – lepszą dostał w innym klubie. Nie zmienia to faktu, że rzutem na taśmę przychodziły propozycje wykupu kontraktu naszego podopiecznego, ale władze zespołu nie były w stanie zapłacić natychmiast. Nie było co ryzykować, szczególnie, że wcześniej klub z tego, co wiem spłacił pensje Polaków z poprzedniego sezonu dopiero wraz z początkiem kolejnych rozgrywek. Ja dla mnie cały projekt Stoczni Szczecin był baśnią, wzięty rozmach był trochę za duży – mówi manager siatkarski, Jakub Malke.

Czy taka sytuacja, mająca miejsce w lidze mistrzów świata, odbije się na reputacji PlusLigi za granicą i będzie stanowić problem w kontraktowaniu obcokrajowców przez pozostałe kluby? -  Pamiętajmy, że takie rzeczy nie zdarzają się tylko w Polsce. Czy sytuacja Stoczni Szczecin odbije się na lidze? Na reputacji dużych zespołów, jak ZAKSA, Skra, Resovia na pewno nie, ponieważ one mają swoja renomę. Pamiętajmy, że problemy finansowe włoskich klubów nie miały wpływu na to, że Serie A była inaczej postrzegana. Obecna sytuacja Stoczni jest „bombą”, o której wielu w siatkarskim świecie mówi, ale takie rzeczy się zdarzają – dodaje Jakub Malke. - Myślę, że skończy się na tym, że wszyscy będą patrzeć na podstawy stabilności nowych projektów. Pamiętajmy o tym, że, jeśli chodzi o płatności, w męskiej lidze sytuacja nie jest najgorsza. Wiemy o tym, że problemy ma Bydgoszcz, jednak dostanie one wsparcie od miasta. Trefl Gdańsk również poradził sobie i realizuje porozumienia, by spłacić wszystkie zobowiązania – kończy manager.

PlusLiga zamierza lepiej kontrolować kluby

- Jako Polska Liga Siatkówki poczyniliśmy już pewne kroki. Kluby i ich proces licencyjny kontroluje Polski Związek Piłki Siatkowej. Lepszy wgląd w sytuację finansową ma przykładowo Urząd Skarbowy. Do tej pory na mocy oświadczeń zarządu spółek, czyli władz klubów, mogliśmy dowiedzieć się o zaległościach oraz o tym, czy poszły na ugody lub są w procesie spłaty zobowiązań. Zdecydowaliśmy się więc wprowadzić przepis, wejdzie on w życie w przyszłym roku. Poza oświadczeniami władz klubów dokumenty o otrzymaniu wypłat będą dostarczać trenerzy i zawodnicy.  Każdy będzie się musiał pod tym podpisać, by drużyna była pewna startu w kolejnych rozgrywkach. Kluby będą musiały spłacić wszystkich do września, czyli będą miały kilka miesięcy po zakończeniu zmagań na uregulowanie należności – tłumaczy rzecznik Polskiej Ligi Siatkówki, Kamil Składowski.

Czy PLS ma możliwość bieżącej analizy płynności finansowej klubów? - Trudno nam na bieżąco weryfikować płynność finansową klubów, ponieważ nie mamy takich uprawnień. Kluby to spółki akcyjne chronione prawem. W przypadku Stoczni powstał projekt, podpisały się pod nim znane nazwiska, a umowy zawiązywali przedstawiciele klubu. Nie mieliśmy na to wpływu. Na pewno będziemy analizować sytuację. Najlepiej byłoby, gdyby wszystkie drużyny brały przykład z zespołów ze środka tabeli, które przed sezonem realistycznie patrzyły na budżet – choćby na Wartę Zawiercie, GKS Katowice czy AZS Olsztyn – dodaje Kamil Składowski. - Pamiętajmy także, że każda zła sytuacja może przerodzić się w dobrą. Świadczy o tym przykład Politechniki Warszawskiej, którą prawdopodobnie jeszcze kilka lat temu można by nie dopuścić do rozgrywek. Okazało się jednak, że praca w kryzysie przyniosła efekty i dziś ONICO Warszawa to finansowo stabilny klub – wyjaśnia rzecznik Polskiej Ligi Siatkówki.

- Podkreślam - nie dostaliśmy formalnego sygnału, że Stocznia ma dziurę finansową. Żaden zawodnik nie złożył zawiadomienia do sądu polubownego. Wszystko wypłynęło dzięki mediom – kończy przedstawiciel PlusLigi.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.