Zwycięstwem w niedzielnym drugim meczu finałowym PlusLigi Ferdinando De Giorgi zakończył współpracę z ZAKSĄ Kędzierzyn-Koźle. W maju rozpocznie pracę z reprezentantami Polski, którzy w 21-osobowej grupie przygotowywać się będą do czerwcowych meczów Ligi Światowej.
Ferdinando De Giorgi: To, że miałem możliwość pracy z graczami, którzy byli gotowi na bardzo ciężką pracę i się jej nie bali. Nie szukaliśmy cudów. Wygrana za pierwszym razem jest ważna i cieszy, lecz za drugim sprawia o wiele więcej problemów i jest trudniejsza do osiągnięcia. Wiedzieliśmy, na co się piszemy, kiedy tworzyliśmy drużynę na ten sezon. Wszyscy nasi zawodnicy mieli jasno określone, że jeśli chcą co najmniej powtórzy sukces, to muszą dać z siebie więcej, niż rok wcześniej. Jeśli coś miałbym określić mianem wyjątkowego, to ich postawę - bardzo zawzięli się, by wygrać w finale. Choć uważam, że w rankingu najbardziej znanych nazwisk siatkarskich parkietów nasza drużyna by nie zwyciężyła, to jestem pewny, że jako zespół była najlepsza wśród wszystkich.
- Odpowiem tak - w przeszłości odnosiłem sukcesy z Lube. Problem pojawił się, kiedy wyniku nie powtórzyliśmy, co było bardzo bolesne, ponieważ zdążyliśmy rozbudzić nasze oczekiwania. To przeżycie naprawdę nauczyło mnie wiele i myślę, że było dla mnie jednym z najważniejszych w karierze. Dzięki niemu nie popełniłem już niektórych błędów...
- Wtedy to nie była to jakaś kardynalna pomyłka, ale bardziej nauka, że podstawą powtórzenia sukcesu jest koncentracja na szczegółach. To, na czym przede wszystkim trzeba się skupić, to dobra atmosfera w drużynie. Nie można pozwolić na to, by cokolwiek ją zaburzyło! Ważna jest też motywacja, którą trzeba podsycać. Do tego nie zaszkodzi podniesienie poziomu (tu trener mówi po polsku - przyp. red.) ciut, ciut wyżej. Jeśli tylko gracze dają możliwość, by to zrobić, to można być pewnym, że drugi raz z rzędu zbuduje się prawdziwy zespół.
- Tak. Metodą mały kroczków osiąga się zarówno atmosferę, jak i formę. Niezwykle ważne jest, by podążać w jednym kierunku, koncentrując się na właściwych, prostych rozwiązaniach - ich wyuczenie nie daje miejsca na błąd.
- Wbrew pozorom traktuję te rozgrywki jak miłe doświadczenie, w którym zwyczajnie mieliśmy problemy z tym, by dobrze reagować na boisku. Z meczach z Biełgorodem musieliśmy sobie radzić bez Kevina Tillie, za to z Rafałem Buszkiem i niestety nie zdążyliśmy złapać odpowiedniego balansu między zawodnikami. Uznałbym to chyba za najważniejszy cel, którego nie osiągnęliśmy, ale obronę mistrzowskiego tytułu wskazałbym jako sukces, który niweluje dla mnie tamtą porażkę.
- Na pewno system tę radość opóźnił i mam nadzieję, że szybko zostanie zmieniony. Aż tak ważne nie jest ile drużyn z czołówki rundy zasadniczej zostanie skierowanych do gry o medale. Istotne jest, by było o co walczyć do końca.
- Kiedy przyjechałem do Kędzierzyna-Koźla zobaczyłem dobrze zarządzany klub z odpowiedzialną kadrą. To ZAKSA mi zaufała, ja nie musiałem przekonywać sam siebie, by zaufać jej. Władze powierzyły w moje ręce własną przyszłość i pozwoliły zacząć ważny projekt. To dzięki temu nam się udało i faktycznie odmieniliśmy losy drużyny. Zagrały wszystkie komponenty, czyli zawodnicy, którzy wytworzyli między sobą "chemię". To udowodniło, że klub może wrócić do osiągania wysokich celów.
- Sam Deroo. Zaczął grać lepiej i to nie tylko pod względem technicznym, ale również stał się "motorem" drużyny, biorąc na siebie bardzo dużą odpowiedzialność.
- Prawda jest taka, że nie myślałem o tym do tego momentu. Przez ostatnie dwa lata żyłem ZAKSĄ, nie potrzebowałem przerw, był to mój główny cel, koło którego kręciło się moje życie. Codzienność szkoleniowca ulega jednak nieustannym zmianom i do rzadkości można zaliczyć sytuacje, w których zostaje on przez długie lata w jednym miejscu. Cieszę się nowym wyzwaniem, choć kędzierzyński klub zawsze będzie "mój" i pozostanie w moim sercu.
- Ja to zrobię od razu, choć moi zawodnicy nie. Długo walczyłem o to, by mieli chwilę wolnego. Sezon był wyjątkowo trudny - proszę mi uwierzyć, że nie jest łatwo grać o mistrzostwo i zwycięstwa w Lidze Mistrzów w jednym czasie. Cieszę się, że kadrowicze dostali czas na odpoczynek. Zaczynamy za dwa tygodnie, 8 maja. Chwil na przygotowanie do Ligi Światowej nie będzie za dużo, ponieważ będziemy mieli na to tylko 25 dni, ale zapewniam, że pracę rozpoczniemy od razu, bazując na zbudowaniu odpowiedniego nastawienia. Nie będziemy czekać na to, co się wydarzy w tych rozgrywkach, ale będziemy chcieli decydować sami o sobie. To mój start w roli selekcjonera polskiej reprezentacji i tę przygodę chcę zacząć jak najlepiej.
- Uspokajam - nie, nie przesądza. Na mojej liście znalazło się wielu ciekawych graczy, a z niej wybierałem zawodników na "tu i teraz", do gry tylko w jednym z etapów sezonu reprezentacyjnego. Później wszystko zostanie otwarte na nowo! Chcę zobaczyć umiejętności pozostałych, szkolić ich i na pewno dam im szansę.
- Oj tak, muszę to zrobić. Z częścią z nich pracowałem w klubie, ale innych tylko oglądałem i nie zdążyłem jeszcze w stu procentach poznać. To pokazuje, że wiele przed nami do zrobienia.