Siatkówka. Ciasno w czołówce tabeli, hit w Jastrzębiu-Zdroju dla ZAKSY

W 21. kolejce PlusLigi nie brakowało wyrównanych meczów. Skra z Bartoszem Kurkiem na przyjęciu wygrała z Treflem Gdańsk dopiero w tie-breaku, natomiast w hicie w Jastrzębiu-Zdroju zwyciężyli kędzierzynianie. Dzięki pokonaniu BBTS-u AZS Olsztyn awansował na 3. miejsce w tabeli.

Jastrzębski Węgiel - ZAKSA Kędzierzyn-Koźle 2:3 (25:23, 25:23, 19:25, 18:25, 11:15)

Zgodnie z oczekiwaniami mecz pomiędzy Jastrzębskim Węglem a ZAKSĄ Kędzierzyn-Koźle dostarczył wielu emocji. Choć dwa pierwsze sety zostały wygrane przez gospodarzy, to w trzech kolejnych lepsi byli goście, grający bez kontuzjowanego Kevina Tillie. - Ciężko powiedzieć dokładnie z czego wynikał ten nie najlepszy start. Jastrzębski Węgiel przede wszystkim bardzo dobrze zagrywał. Wywierał dużą presję serwisem i myślę, że to zrobiło różnicę. Aczkolwiek w tym trzecim secie my wskoczyliśmy na swój wyższy poziom gry - powiedział o początku spotkania środkowy mistrzów Polski, Mateusz Bieniek. - Od tego trzeciego seta nasza gra bardzo się poprawiła. Wskoczyliśmy na wyższy poziom. Chwała nam za to, że po tych dwóch przegranych setach nie złamaliśmy się, że zdołaliśmy wrócić do gry. Wygrywaliśmy na bardzo trudnym terenie, wiele mocnych zespołów polegało już w Jastrzębiu-Zdroju, tym bardziej cieszy zwycięstwo - dodał reprezentant Polski. Choć początkowo ZAKSA miała problemy z atakiem po niedokładnym przyjęciu, to finalnie konsekwencja gości w podstawowych elementach pomogła im wygrać (59 do 30 procent dokładności przyjęcia, 11:5 w blokach). Tym samym kędzierzynianie utrzymali prowadzenie w lidze - nad 2. Resovią mają 3 punkty przewagi.

Lotos Trefl Gdańsk - PGE Skra Bełchatów 2:3 (25:21, 20:25, 25:16, 18:25, 10:15)

Nawet nie sam wynik spotkania Trefla Gdańsk ze Skrą wywołał zaskoczenie, ale przede wszystkim to, że w drugim secie na boisku po stronie gości w roli przyjmującego pojawił się Bartosz Kurek. Reprezentant Polski podniósł wartość ofensywną swojego zespołu (punktował 19 razy) i mimo kontuzji Michała Winiarskiego bełchatowianie wygrali pojedynek w pięciu setach. Choć walecznością gdańszczanie starali się pokonać rywali, to goście byli lepsi niemalże w każdym elemencie - w ataku (52 do 50 procent), defensywie (53 do 48 procent), asach serwisowych (9:6), czy błędach własnych. Tylko w bloku Trefl był skuteczniejszy (12:7), lecz to było za mało, by myśleć o zwycięstwie. - Podobno tego się nie zapomina i Bartek chyba to pokazał. Całkiem nieźle sobie poradził, nie odstawał, szczególnie w przyjęciu, a w ataku - cały Bartek - chwalił kolegę z boiska środkowy Skry, Karol Kłos. - Przegrywaliśmy już 1:2 i takie mecze zawsze ciężko się wyciąga. To, co różniło spotkanie od tego w Warszawie, to fakt, że wtedy spuściliśmy głowy i daliśmy się "zbić" w czwartym secie. Tutaj wytrzymaliśmy "bijatykę" na punkty - raz oni, raz my. Zagraliśmy świetnie w tie-breaku, Nikołaj Penczew na zagrywce, Bartek w ataku, bardzo dobrze w asekuracji i w obronie. Drużyna cały czas szła do przodu. Myślę, że to zwycięstwo jest bardzo ważne i mam nadzieję, że będziemy kontynuować tę dobrą grę - podsumował Kłos.

Skra nadal jest na trzecim miejscu w tabeli - ma tyle samo punktów, co 5. Jastrzębski Węgiel i traci tylko jeden do 3. w zestawieniu AZS-u Olsztyn.

Zobacz wideo

Cerrad Czarni Radom - Asseco Resovia Rzeszów 1:3 (25:19, 18:25, 21:25, 14:25)

Do meczu pomiędzy Cerradem Czarnymi Radom a Asseco Resovią Rzeszów pasowało powiedzenie, że najlepiej poznaje się po tym, jak się kończy, a nie jak się zaczyna. Choć dzięki lepszej postawie w ofensywie (4:1 w blokach, 52 procent dokładności do 39 procent) gospodarze wygrali w pierwszym secie, to z partii na partię byli coraz słabsi. Mecz zakończył się zwycięstwem Resovii 25:14 i finalnym wynikiem 3:1 dla wicemistrzów kraju.

Dobry pojedynek zagrał Thibault Rossard, który otrzymał nagrodę MVP (20 punktów, 62 procent dokładności w przyjęciu i ataku). Kibiców rzeszowskiej drużyny mogła cieszyć niezła postawa Mateusza Masłowskiego, który zastąpił na pozycji libero Damiana Wojtaszka. Młody zawodnik piłkę przyjmował 28 razy, zachowując 54 procent poprawności zagrań. Na boisku w trzech setach pokazał się również Jochen Schoeps - zdobył 7 punktów, średnio 3 na 4 ataki kończył poprawnie. Dzięki tej wygranej rzeszowianie zachowali drugą pozycję w tabeli PlusLigi.

Indykpol AZS Olsztyn - BBTS Bielsko-Biała 3:0 (25:17, 25:18, 25:22)

Trzysetowe zwycięstwo AZS-u Olsztyn nad BBTS-em Bielsko-Biała wpłynęło na wygląd tabeli PlusLigi. Dzięki niemu zespół Andrei Gardiniego awansował w rozgrywkach - zajmuje 3. miejsce, wyprzedzając Skrę Bełchatów i Jastrzębski Węgiel. Ani na moment kontrola w spotkaniu nie przeszła w ręce bielszczan. Bardzo dobry mecz rozegrał Michał Żurek (57 procent dokładności defensywy), a także para przyjmujących - Wojciech Włodarczyk i Aleksander Śliwka (13 i 15 punktów, 55 i 70 procent skuteczności ataku). Po stronie gości szwankowała przede wszystkim ofensywa. Najskuteczniejszym zawodnikiem (10 punktów) okazał się powracający po kontuzji Kamil Kwasowski, który nie tylko pomógł swojemu zespołowi w przyjęciu, ale także w na siatce (2 bloki). BBTS z 16 punktami zajmuje obecnie 14. miejsce w rozgrywkach, tracąc do Łuczniczki i Effectora tylko punkt.

Espadon Szczecin - Cuprum Lubin 0:3 (19:25, 16:25, 15:25)

Kto spodziewał się wielkich emocji w meczu ostatnio nieźle spisującego się Espadonu Szczecin, ten się zawiódł. W 21. kolejce PlusLigi beniaminek w żadnym z setów nie był w stanie poradzić sobie z lepiej dysponowanym rywalem z Lubina. Po jego stronie zabrakło przede wszystkim dobrej dyspozycji Bartłomieja Klutha, który pokazał się tylko w dwóch setach i zdobył tylko 3 punkty. - Może z boku wyglądało, że ten mecz był dla nas łatwy, ale wcale tak nie było. Wykorzystaliśmy jednak nasze atuty, "złamaliśmy" zespół Espadonu i kiedy już zyskaliśmy kilka punktów, to ten wynik utrzymywaliśmy - powiedział libero Cuprum, Paweł Rusek. - Oczywiście zdawaliśmy sobie sprawę z chęci rewanżu lubinian, ale mimo tego na boisku byliśmy troszkę ospali i mało pobudzeni, co szczególnie wychodziło w obronie i asekuracji. Przeciwnicy bardzo wysoko postawili nam poprzeczkę, a my nie potrafiliśmy się w tym odnaleźć. Nie podbijaliśmy prostych piłek, zaskakiwały nas piłki "po taśmie", a jeżeli głowa nie daje rady, to zarówno ręce, jak i nogi też nie będą tego robić. Nasi przeciwnicy grali bardzo mądrze i dojrzale - docenił rywali trener Espadonu, Michał Mieszko Gogol.

AZS Częstochowa - ONICO AZS Politechnika Warszawska 1:3 (25:16, 18:25, 28:30, 22:25)

Choć AZS Częstochowa dobrze rozpoczął swój pojedynek z warszawianami, to późniejsza kontuzja Michała Szalachy wpłynęła na grę gospodarzy. Miejscowi przegrali pojedynek 1:3 i to podopieczni Jakuba Bednaruka cieszyli się z trzech punktów w tabeli. - To było trudne spotkanie, choć dla nas każdy mecz jest ciężki. Pojedynek rozpoczęliśmy fantastycznie i w zasadzie wszystko nam wychodziło - byliśmy na fali. Później w drugim secie wystarczył moment jednego przestoju i sytuacja się odwróciła. Zagraliśmy naprawdę niezłe zawody, ale brakuje nam chłodnej głowy i cierpliwości w końcówkach. Nie było tego w szczególności w trzecim secie, kiedy zepsuliśmy dwie zagrywki szybujące, podając tym samym rękę zespołowi z Warszawy. Na pewno martwi mnie również gra obronna, ponieważ mogliśmy zdecydowanie więcej podbić i wyprowadzić kilka kontrataków - powiedział po meczu trener częstochowian, Michał Bąkiewicz. - Mam nadzieję, że w kolejnym meczu wygramy za trzy punkty. Właśnie z takim nastawieniem pojedziemy do Bielska-Białej, mimo że ostatnio przegraliśmy - dodał Rafał Szymura.

Zobacz wideo

Łuczniczka Bydgoszcz - Effector Kielce 2:3 (23:25, 25:17, 25:22, 20:25, 15:17)

Pierwsza wygrana Effectora pod wodzą Sinana Tanika i rozstanie Łuczniczki z dotychczasowym szkoleniowcem, Piotrem Makowskim - to przyniosła 21. kolejka PlusLigi dla zespołów z Kielc i Bydgoszczy. Pełen błędów mecz obu drużyn pokazał jednak, że nieprzypadkowo sąsiadują one ze sobą w tabeli. Statystyki miały podobne (46 procent w ataku, 47 w przyjęciu) - jedyne różnice zaistniały w bloku (14:8 dla kielczan) oraz zagrywce (5:3 dla bydgoszczan). Choć gospodarze popełnili mniej błędów własnych, to zdobyli także mniej punktów w ataku. - Wygrana to świetne uczucie, nie ukrywam, że nie była to przyjemna seria. Bardzo cieszy to, że potrafiliśmy wygrać i to z rywalem, który jest obok nas w tabeli. To był arcyważny mecz. Myślę, że to zwycięstwo da nam mocnego "kopa" do przodu i do końca sezonu wygramy jeszcze kilka spotkań. Każdy z nas odetchnął z ulgą. Udowodniliśmy sobie, że potrafimy wyjść z nieciekawej sytuacji - skomentował rozgrywający Effectora i MVP meczu, Marcin Komenda.

GKS Katowice - MKS Będzin 0:3 (20:25, 22:25, 23:25)

- Mogliśmy się spodziewać wyrównanego spotkania, ponieważ na ten moment tabela nie jest istotna. Żeby zwyciężać tak trudne mecze, trzeba dać z siebie bardzo dużo. My nie mieliśmy żadnego elementu, w którym przysłowiowo mogliśmy się "zaczepić". Nie przejdę obok tego pojedynku obojętnie, ponieważ jakość zespołu poznaje się po tym, jak przegrywa, a nie jak wygrywa. To spotkanie będzie dla nas jednak nauką - skomentował mecz pomiędzy GKS-em Katowice a MKS-em Będzin szkoleniowiec śląskiego zespołu, Piotr Gruszka. - Wygrana 3:0 na pewno nie należała do tych "pewnych". Gra po naszej stronie była dobra, ale bardzo łatwo traciliśmy kontrolę nad wynikiem. W trudnych momentach gospodarze zachowywali chłodne głowy w polu serwisowym, a nam przy dużej przewadze brakowało koncentracji - skomentował pojedynek środkowy MKS-u, Krzysztof Rejno. Zespół z Zagłębia miał po swojej stronie świetnie spisującego się Rafaela Araujo, który zdobył 16 punktów przy 67 procentowej dokładności zagrań, a także wspomnianego Rejno, który na środku punktował jedenastokrotnie.

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.