Siatkówka. Wilfredo Leon: Poczułem się częścią polskiej drużyny

- Wspierałem drużynę motywującymi słowami przed kilkoma meczami, ale też nie chciałem przeszkadzać jej w czasie tak ważnego turnieju - mówi Wilfredo Leon o tym, jak przeżywał drogę Polski po mistrzostwo świata 2018.
Zobacz wideo

Wilfredo Leon jest nazywany najlepszym siatkarzem na świecie. Przez cztery lata, które spędził w rosyjskim Zenicie Kazań, wygrywał wszystko: począwszy od Superligi i Ligi Mistrzów, skończywszy na Klubowych Mistrzostwach Świata . Wielokrotnie wybierany był najlepszym przyjmującym czy MVP turniejów.

Kubańczyk ma żonę Polkę (jakiś czas temu urodziła im się córka), polskie obywatelstwo i paszport, od dawna zabiegał o występy w polskiej kadrze. Zadebiutować w nowych barwach oficjalnie będzie mógł nie wcześniej niż w lipcu 2019 roku. To oznacza, że jeśli dostanie powołanie, zagra w Polakami o awans do igrzysk olimpijskich.

Ten rok był dla ciebie rokiem zmian. Po czterech latach spędzonych w Zenicie Kazań przeniosłeś się do Sir Colussi Sicoma Perugia. Czy po tak długim czasie w Rosji cokolwiek mogło zaskoczyć cię we Włoszech?

Wilfredo Leon: - Decyzja, którą podjąłem, była trudna, przyszedł jednak czas na zmiany. Jest wiele różnic pomiędzy Rosją i Włochami w każdym aspekcie życia. Rzecz jasna, pojawiły się również zmiany w kontekście treningów, ale świetnie jest doświadczyć pracy z innymi trenerami, ponieważ od każdego mogę dostać bardzo dużo. Generalnie jednak nie byłem zaskoczony, bo mniej więcej wiedziałem, czego mogę się spodziewać. Rosja i Włochy różnią się dla mnie zarówno kulturą, pogodą czy jedzeniem, jak i choćby tym, że teraz żyję w mniejszym mieście, a podróże na mecze odbywają się autobusem, a nie samolotem. W Rosji 99 procent wyjazdów to były loty. Co do różnicy w treningach, to nie mogę za wiele zdradzić, haha!

W tym roku polska kadra zdobyła mistrzostwo świata. Jeszcze nie mogłeś być z nią na boisku. Byłeś przekonany o tym, że Polacy idą po zwycięstwo?

- Oglądałem prawie wszystkie mecze w tv, gdy tylko nie miałem wówczas treningów. Mocno dopingowałem chłopaków razem z całą moją rodziną, podobnie jak wielu fanów w Polsce. Wspierałem drużynę również motywującymi słowami przed kilkoma meczami, choć z drugiej strony nie chciałem przeszkadzać jej w czasie tak ważnego turnieju. Byłem jednak raczej pewny, że chłopaki dokonają podczas niego czegoś wielkiego.

Słyszałam, że słałeś im SMS-y przed meczami. Możesz zdradzić, co pisałeś?

- To na zawsze pozostanie pomiędzy mną a chłopakami.

Byłeś również częścią drużyny w czasie przygotowań do mistrzostw świata. Jak to wyglądało?

- Tak, to prawda, pracowałem z drużyną. Polegało to na tym, że wykonywałem wszystkie ćwiczenia, które zostały zlecone chłopakom, siedziałem przy stole razem z drużyną podczas śniadań, obiadów i kolacji... Wszyscy traktowali mnie tak samo – ani lepiej, ani gorzej, jak każdego zawodnika. To było dla mnie bardzo ważne. Mogłem od wewnątrz zobaczyć, że każdy siatkarz jest traktowany równo – zarówno młodsi, jak i bardziej doświadczeni gracze otrzymywali wsparcie, informacje o tym co robili dobrze, a nad czym powinni bardziej popracować. Rozmawiałem również kilka razy indywidualnie z trenerem Heynenem. Poczułem się częścią drużyny.

Co Vital Heynen powiedział ci na temat twojej przyszłej roli?

- Nie rozmawialiśmy za bardzo o szczegółach tego, jak będę grał w drużynie narodowej, ponieważ był to czas przed mistrzostwami świata, więc w głowie trenera były w tym momencie bardziej istotne rzeczy. Mogę jednak zdradzić, że jednym z tematów naszych rozmów była „filozofia” siatkówki i treningu, a także lista rzeczy, nad którymi muszę popracować.

Nie ulega wątpliwości, że ponowne zdobycie mistrzostwa świata odbudowało drużynę, jak i dało spory oddech całej polskiej siatkówce, która miała ostatnio przerwę w zdobywaniu medali. Czy wejście do takiego zjednoczonego sukcesem zespołu nie będzie trudnym wyzwaniem? Nawet dla najlepszego siatkarza na świecie?

- Mam nadzieję, że nie będę źle zrozumiany, ale mam pewną wiedzę w temacie atmosfery panującej w zespole podczas przygotowań do mistrzostw świata i samego turnieju. Rzecz jasna nie wiem wszystkiego, ale było bardzo widoczne, że w teamie panowała świetna atmosfera i chęć do ciężkiej pracy. Zdaję sobie sprawę z tego, że w każdym roku drużyna walczy o coś innego, więc wszystko zaczyna się od początku. Prawdopodobnie nie będę jedynym „nowym” siatkarzem w reprezentacji. Widziałem również, że każdy jej nowy członek został ciepło przyjęty przez resztę, więc nie obawiam się o atmosferę w zespole.

W kadrze będziesz mógł grać podczas kwalifikacji olimpijskch. Co sądzisz o tym, że system wciąż wymaga, by mistrz świata musiał się ubiegać o awans do najważniejszej imprezy czterolecia?

- Nie przejmuję się tym, ponieważ sprawy mają się w ten sam sposób od wielu lat. Tego typu decyzje są podejmowane przez władze naszego sportu, a nie zawodników, więc muszę je szanować. Polska kadra i ja będziemy ciężko pracować, by wygrać kwalifikacje w sierpniu i tylko to się liczy.

Mimo wszystko możliwy jest scenariusz, że koniec przyszłorocznych mistrzostw Europy i początek Pucharu Świata dla najlepszych drużyn się na siebie nałożą.

- Z tego, co dowiedziałem się z prasy, pojawiły się plany powołania dwóch drużyn narodowych, z których jedna pojedzie na mistrzostwa Europy, a druga będzie się przygotowywać do Pucharu Świata. Nie wiem, w której z nich się znajdę, jeśli w ogóle dostanę powołanie do którejkolwiek. Nawet jeżeli będę zakwalifikowany jednocześnie na te dwa turnieje, to dam z siebie wszystko.

Od 2019 roku mistrzowie świata połączą siły z najlepszym graczem na świecie. Polska będzie nie do zatrzymania?

- W sporcie wszystko może się zdarzyć – mówię tu zarówno o pozytywnych, jak i negatywnych niespodziankach. Rzecz jasna zawsze wychodzę na boisko myśląc o zwycięstwach i chcę osiągnąć wszystko co możliwe z reprezentacją Polski. Nie mogę jednak obiecać żadnego rezultatu. Mogę tylko zapewnić, że będę pracować bardzo ciężko, by dać drużynie jakość.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.