ME siatkarek 2013. Mirek: Reprezentacja Polski przegra ze "Złotkami"

- 3:0 dla nas? Nie no, może aż tak lekko nie będzie - mówi Joanna Mirek, która 23 września zagra w drużynie "Złotek" przeciwko aktualnej reprezentacji Polski siatkarek, która we wtorek przegrała z Włochami 0:3 baraż o ćwierćfinał mistrzostw Europy. - Strasznie szkoda mi tej reprezentacji. Mam nadzieję, że przed styczniowymi kwalifikacjami do mistrzostw świata niektóre dziewczyny wyleczą kontuzje, niektóre zmienią podejście do sprawy i będą chciały grać dla Polski. Inaczej będzie źle - komentuje mistrzyni Europy z 2003 i 2005 roku.

ME siatkarek 2013, reprezentacja Polski siatkarek, Polska - Włochy, Joanna Mirek, Piotr Makowski, Andrzej Niemczyk

- Nigdy nie odmawiam komentarza, ale tym razem muszę to zrobić. No bo co ja mam powiedzieć po takim meczu? Naprawdę nie chcę się wypowiadać - to pierwsze słowa Joanny Mirek po fatalnym występie reprezentacji Polski przeciwko drużynie Włoch.

Mistrzyni Europy z 2003 i 2005 roku jest załamana tym, że po raz pierwszy od 1995 roku kadra nie awansowała do grona ośmiu najlepszych zespołów Starego Kontynentu. We wtorek w Zurychu stało się to, co przepowiadał twórca dawnej potęgi biało-czerwonych Andrzej Niemczyk. Reprezentacja Polski znów jest co najwyżej europejskim średniakiem, a nie jednym z czołowych zespołów.

- Jest mi tej naszej reprezentacji strasznie szkoda. Trener Piotr Makowski miał strasznie trudne zadanie i sobie nie poradził - mówi Mirek.

Mirek, Niemczyk i wiele innych osób z siatkarskiego środowiska ma nadzieję, że nowy szkoleniowiec kadry dostanie więcej czasu na odbudowanie jej pozycji. W swoim pierwszym sezonie pracy z reprezentacją Polski Makowski przegrał aż 10 z 13 meczów o stawkę (w cyklu Grand Prix drużyna miała bilans dwóch zwycięstw i siedmiu porażek, na mistrzostwach Europy wygrała tylko jedno z czterech spotkań), ale we wszystkich miał do dyspozycji bardzo niewiele wartościowych zawodniczek. Z powodu kontuzji w drużynie brakowało kilku czołowych zawodniczek, nieoficjalnie mówi się też, że kilku kolejnym zabrakło chęci do gry w narodowych barwach.

- Jeżeli faktycznie dziewczyny mają ciężkie kontuzje, jeżeli są po zabiegach, to rozumiem, że trzeba się leczyć. Sama miałam w karierze kilka zabiegów, więc wiem, że rehabilitacja nie jest tak prosta, jak się czasem wydaje kibicom. Ale nigdy nie odmówiłam gry w reprezentacji, kiedy byłam zdrowa. Takiej postawy nie rozumiem. Dla mnie obecność w kadrze zawsze była czymś wielkim. W czasach mojej gry dla Polski wszystkie dziewczyny po to trenowały, żeby być w reprezentacji i walczyć z nią o najwyższe cele - mówi Mirek.

Przyjmująca Chemika Police jest zdania, że zawodniczek, które nie chcą grać dla Polski, nikt nie jest w stanie do tego zmusić. - Jeśli nawet Polski Związek Piłki Siatkowej groziłby takim osobom odebraniem licencji, to nic by nie zdziałał. Z niewolnika nie da się zrobić dobrego pracownika. Zawodniczek czy zawodników nie da się zmusić, żeby włożyli w pracę dla kadry całe serce, żeby byli w pełni zaangażowani, nawet gdyby na zgrupowania przyjeżdżali - tłumaczy Mirek. - A jeśli ktoś myśli, że federacja mogłaby lepiej zachęcić sportowców, np. wyższymi nagrodami za obecność w kadrze i osiąganie z nią sukcesów, to jest w błędzie. Nagrodą powinna być sama przynależność do drużyny narodowej. Nie ma lepszej nagrody niż medal, który można wywalczyć dla Polski - tłumaczy siatkarka.

Pozostawiając idealizowanie, Mirek przyznaje, że trenerowi pozostaje liczyć na to, że niektóre zawodniczki zmienią swój system wartości. - Trzeba liczyć na charakter, na ambicję i zdrowy rozsądek dziewczyn - mówi była reprezentantka.

Mirek kibicom reprezentacji zaprezentuje się 23 września w Gdyni w meczu "Złotek" z kadrą Makowskiego. W spotkaniu zaplanowanym w 10. rocznicę zdobycia przez polskie siatkarki pierwszego złotego medalu mistrzostw Europy wystąpi mnóstwo mistrzyń właśnie z 2003 i 2005 roku. Obok Mirek w drużynie Andrzeja Niemczyka zagrają m.in. Małgorzata Glinka-Mogentale, Dorota Świeniewicz, Magdalena Śliwa, Małgorzata Niemczyk, Aleksandra Jagieło i Katarzyna Skowrońska-Dolata, która obecnie występuje w drużynie prowadzonej przez Makowskiego, ale największe sukcesy osiągała u Niemczyka, grając jeszcze na środku bloku.

- Czy po tym, co widziałam w wykonaniu młodszych koleżanek, uważam, że wygramy z nimi 3:0? Nie no, może aż tak lekko nie będzie - śmieje się Mirek. - Te młodsze dziewczyny też potrafią grać, a że to będzie mecz na luzie, bez stresu, bez spinki, to one mogą zagrać lepiej niż w ostatnich meczach, kiedy czuły na sobie presję - dodaje.

Mimo wszystko trener Niemczyk zapowiada, że przyjmie każdy zakład, bo jest pewny zwycięstwa swoich zawodniczek. - Ha, ha, cały trener Niemczyk. Bardzo się cieszę, że tak mówi, ale sport jest sportem, a kobiety są kobietami i jednak może być różnie. My na pewno będziemy w pełni zaangażowane, miło słyszeć, że uchodzimy za faworytki - komentuje Mirek.

Miło jest niestety tylko dawnym mistrzyniom. - Rzeczywiście obecne reprezentantki Polski powinny być zdecydowanymi faworytkami meczu z nami. Cóż, pozostaje mi tylko cały czas dobrze życzyć naszej reprezentacji. Może przed styczniowymi kwalifikacjami do mistrzostw świata niektóre dziewczyny wyleczą kontuzje, niektóre zmienią podejście do sprawy i na walkę o mundial trener Makowski będzie mógł wystawić dużo lepszy skład od tego, jakim dysponuje teraz. Inaczej będzie źle - kończy Joanna Mirek.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.