ME siatkarzy. Prasa po porażce z Bułgarią: "Strąceni do piekła", "Koniec kadry, koniec trenera"

Polska przegrała po dramatycznym tie-breaku z Bułgarią 2:3 i odpadła z siatkarskich mistrzostw Europy. Prasa pisze o "pięknej klęsce" Polaków, "strąceniu naszych siatkarzy do piekła" i... żegnają trenera Anastasiego.

Gazeta Wyborcza: Piękna klęska, ale klęska

"Ten wieczór wejdzie do antologii traum naszej siatkówki. Polacy rozskakali się jak nigdy w bieżącym roku i prowadzili z Bułgarią 2:0 w setach, by baraż o ćwierćfinał mistrzostw Europy ostatecznie przegrać" - pisał z Gdańska korespondent Sport.pl na ME w siatkówce Rafał Stec . "Po siatkarskim ożywieniu, które nastąpiło u nas na przełomie wieków, co najwyżej raz zdarzyło się, że męska reprezentacja na ME wypadła marniej - w 2007 roku zajęła 11. miejsce. I tego jednak nie możemy ogłosić z niezachwianą pewnością, bo ostateczna klasyfikacja tegorocznego turnieju dopiero zostanie sporządzona, a drużyna Anastasiego zawisła między fazą grupową i ćwierćfinałem, czyli teoretycznie na pozycjach 9-12.

Czyli nic się nie zmieniła. Odkąd Polacy pobili Włochów na inaugurację turnieju olimpijskiego w Londynie, bywało z nimi lepiej lub gorzej, niepowodzenia przeplatali pojedynczymi sukcesikami, ale już nigdy nie wzbili się - poziomem gry - na pułapy medalowe. Nie odnieśli zwycięstwa, które daje pełną satysfakcję. Nad renomowanym rywalem, w starciu o niebagatelną stawkę. Wypatrujemy go ponad rok i jeszcze powypatrujemy, choć niemal na pewno z innym selekcjonerem. Już przed barażem w Gdańsku dyskutowano głównie o nazwisku następcy Anastasiego, a dziś działacze ruszą w pościg za najlepszym kandydatem. Najpewniej znów zagranicznym.

Przegląd Sportowy: Biało-czerwoni strąceni do piekła

"Starcie z Bułgarami miało było meczem prawdy. Prawdy o biało-czerwonych. Zespół, który w tym roku właściwie tylko ponosił niepowodzenia, musiał stawić czoła klasowemu rywalowi, który wprawdzie też znajdował się pod presją, jednak bez porównania większe ciśnienie było w naszym obozie. We wtorek ważyły się losy selekcjonera, przyszłości tej grupy zawodników i tego, czy polską siatkówkę czeka kolejna rewolucja. Polacy zaczęli wczoraj bardzo dobrze, by skończyć tak, jak w całym sezonie - pisze Kamil Składowski z Przeglądu Sportowego . I dodaje: Polacy pożegnali się z turniejem we wczesnej fazie, a teraz zamiast myśleć o Kopenhadze, rozpocznie się raczej szukanie nowego selekcjonera. A polscy kibice będę mieli powrót do przeszłości, gdy biało-czerwoni musieli bić się w eliminacjach do mistrzostw Europy.

Fakt: Koniec kadry, koniec trenera

"To był mecz o życie. Polscy siatkarze wiedzieli, że jeśli przegrają w Gdańsku z Bułgarią, odpadną z mistrzostw Europy. Niestety, tak się stało - ulegli rywalom 2:3 (25:22, 25:22, 20:25, 24:26, 16:18) - czytamy w Fakcie . Po raz pierwszy w gdańskiej Ergo Arenie biało-czerwonych nie dopingował komplet 11 tysięcy widzów. Na trybunach było 6250 osób. Być może fani przed turniejem nie sądzili, że Polacy będą musieli grać w barażach, ale raczej ludzi odstraszyły drogie bilety - najtańsze kosztowały 100 zł. Ci, którzy przyszli na mecz, przeżyli ogromne emocje. Na rozgrzewce z głośników leciał przebój grupy AC/DC "Highway to hell". Piekło mieli zgotować Bułgarom kibice. I tak było. Od pierwszej akcji biało-czerwonych do boju niósł ogromny doping. Nasi siatkarze wiedzieli, że jeśli przegrają, będzie to najprawdopodobniej koniec Andrei Anastasiego w roli trenera naszej kadry. A i w zespole dojdzie do trzęsienie ziemi".

Super Express: Żegnajcie mistrzostwa. Żegnaj Anastasi?

"To już koniec mistrzostw Europy dla polskich siatkarzy. Biało-czerwoni po porywającym meczu barażowym o ćwierćfinał ulegli 2:3 Bułgarii. Wiele wskazuje, że był to ostatni mecz tej reprezentacji pod opieką Andrei Anastasiego - uznał dziennikarz SE . Władze PZPS wyraźnie dały ostatnio sygnał: nie ma półfinału, nie ma trenera.

Dwa pierwsze sety poszły naszym chłopakom szybko, ale w trzecim źle zrobiła im kilkuminutowa przerwa w szatni między partiami, bo z trudem nawiązywali walkę. Bułgarzy uzyskali wysoką przewagę i na nic zdały się karkołomne wystawy Fabiana Drzyzgi tyłem spod... trybuny prasowej. Gdy i czwartą partię przegraliśmy po rozgrzewających widownię do czerwoności zwrotach akcji w końcówce (od 20:23 do 24:26), zrobiło się już dramatycznie. Tie-break od razu zaczął się źle, bo rywale poczuli krew i szybko prowadzili 3:0. Nasi otrząsnęli się szybko i za chwilę wygrywali 6:5 i 9:6. Potem zrobiło się w hali tak głośno, że Bułgarzy przestali się słyszeć na parkiecie. Później była walka punkt za punkt, ale po 4 piłkach meczowych pechowy błąd Kurka kosztował nas odpadnięcie z turnieju".

Zobacz wideo
Więcej o:
Copyright © Agora SA