ME siatkarzy. Przegrać ze Słowacją? To szaleństwo

Polscy siatkarze niemal na pewno nie zajmą pierwszego miejsca w grupie. Oznacza to, że muszą grać we wtorkowych barażach o ćwierćfinał. Ponieważ mecz ze Słowacją będzie ostatnim, jaki rozegrają w trzeciej serii, będą mogli wybrać sobie barażowego przeciwnika - Bułgarię lub Rosję. I choć wszyscy mówią wkoło, że jeśli trzeba będzie, przegrają ze Słowakami, by uniknąć tych drugich, jakoś wierzyć nie chce mi się w to szaleństwo.

A byłoby to szaleństwo. Oczywiście nie raz, nie dwa drużyny ze światowego topu tak postępowały. W 2010 r. na mistrzostwach świata Polacy padli ofiarą układanek ze strony rywali i w drugiej fazie grupowej musieli mierzyć się Brazylijczykami oraz Bułgarami. Przegrali oba mecze, odpadli, podczas gdy inni przeciwnicy drogą usłaną łatwymi rywalami doszli do fazy medalowej. W 2011 r. w mistrzostwach Europy drużyna Andrei Anastasiego była beneficjentem pozaboiskowych układanek - powiedzmy szczerze - odpuściła mecz Słowakom właśnie, by nie zderzyć się z Rosjanami wcześniej niż w bezpośredniej bitwie o medale.

Wierzyć mi się jednak nie chce, że tym razem - nawet jeśli przytomniejszym rozwiązaniem byłoby uniknięcie mistrzów olimpijskich w barażach - nasza drużyna nie będzie walczyć na 100 proc. Już nie dlatego, że dyskusyjna to sprawa z etycznego punktu widzenia, ale jak przeprowadzić taką operację przed własnymi kibicami? Wyjść i oznajmić tłumom w Ergo Arenie: "Przepraszamy, ale dziś lepiej będzie, jeśli Słowaków nie ogramy"?

Nawet jeśli interes drużyny narodowej bierze górę nad wszystkim, przecież ludzie ci zapłacili za bilety, są "zaczadzeni" na punkcie siatkówki i choć może bardziej cenią sobie trybunowy show, a nie sam mecz, to jak wyobrazić sobie ich reakcje? Będą odliczać do trzech przy atakach rywali, bić im brawo za udane akcje? Trudno mi też wyobrazić sobie siebie w roli pytającego naszych graczy w pomeczowych rozmowach. Mam wypalić wprost: "Udało się, przegraliśmy ze Słowacją, gratuluję"?

Nie chcę jednoznacznie oceniać takiej sportowej kalkulacji, bo zwyczajnie nie mam sprecyzowanego zdania, ale wydaje mi się, że przeprowadzenie tego od strony "warsztatowej" jest wręcz niemożliwe. Nawet jeśli trener Anastasi uzna, że po przegranej z Francją trzeba dać możliwość gry rezerwowym, by sprawdzić ich na polu bitwy. Ale jak oni mają się zachować? Wykorzystać daną im szansę, czy powiedzieć: "OK, robimy to (przegrywamy) w interesie reprezentacji"?

Piszę o tym, bo to najbardziej palący obecnie temat na mistrzostwach w Trójmieście. Nawet bardziej niż sama gra reprezentacji. Zastanawiam się, czy warto bawić się w układanki, bo przecież jest możliwe, że wybierzemy sobie łatwiejszych z pozoru Bułgarów i od nich dostaniemy w barażach "w czapkę". A wtedy dopiero czerwienilibyśmy się ze wstydu.

Zobacz wideo
Polacy wygrają ze Słowacją?
Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.