Siatkarze nie zwieszają głów. "Turniej dopiero się rozpoczyna"

Siatkarze reprezentacji Polski zakończyli właśnie trening w Ergo Arenie. Mimo porażki z Francuzami wciąż są przekonani, że uda im się pojechać do Kopenhagi i tam walczyć o medale.

W sobotę Polacy przegrali z Francuzami 1:3, ale nie zareagowali histerycznie na ten wynik. Przed niedzielnym treningiem trener Andrea Anastasi próbował natchnąć drużynę, by myślała pozytywnie przed kolejnymi spotkaniami. Zwrócił też uwagę, że inne faworyzowane zespoły również miały kłopoty. Sam szkoleniowiec jest w niezłym nastroju i uważa, że mistrzostwa wciąż trwają.

Przypomnijmy, że w inauguracji Rosja uległa Niemcom, a Serbia została pokonana przez Słoweńców. Serbowie, którzy bronią tytułu, kłopoty mieli także w drugim spotkaniu z Holandią, ostatecznie jednak wygrali 3:2.

Zakładają, że Francuzi nie przegrają dziś za trzy punkty z Turcją, Polacy nie mają szans wyjść z grupy z pierwszego miejsca. Oznacza to, że zagrają we wtorkowych barażach, a ich rywalem będą Bułgarzy lub Rosjanie. Jeśli ci pierwsi (zakładając, że Rosja wygra trzeci mecz z Bułgarami), w ćwierćfinale Polacy zmierzą się z Niemcami. Jeśli ci drudzy, o wyjazd do Kopenhagi biało-czerwonym przyjdzie bić się ponownie z Francuzami.

- Nie widziałem wszystkich meczów tych mistrzostw, ale wiele tak. Francuzi jak na razie zrobili na mnie największe wrażenie - mówił nam Mariusz Szyszko, rzecznik reprezentacji. W podobny sposób, komplementując Trójkolorowych, wypowiadali się siatkarze. Najbardziej żałują pierwszego, przegranego seta, kiedy prowadzili pięcioma punktami, a końcowy fragment partii przegrali 5:14. - Szkoda tych zepsutych zagrywek, było też jedno ustawienie [w statystyce siatkarskiej oznaczane jako P1 - red.], w którym mieliśmy problemy - mówi Łukasz Żygadło.

Grzegorz Bociek, który nie licząc meczu w Memoriale Wagnera, tak naprawdę zadebiutował w wielkiej reprezentacyjnej grze, był zadowolony z tego, jak wprowadził się na boisko. - Nie było żadnej tremy, trzeba było wyjść i walczyć - mówi Bociek, który atakował z 60-procentową skutecznością, ale tak jak koledzy miał problem z serwisem. Polacy popełnili w tym elemencie aż 22 błędy, oddali więc rywalowi niemal całego seta.

- Mówi się, że zagrywka jest papierkiem lakmusowym formy drużyny. Oby tak nie było w naszym przypadku - ocenia Wojciech Drzyzga, ekspert Polsatu i Sport.pl.

W dzisiejszym meczu ze Słowakami, jak usłyszałem od członków polskiej reprezentacji, nie ma mowy o kalkulowaniu i wybieraniu sobie dogodniejszego rywala, bo to z reguły prowadzi do zguby. Nie wiadomo jednak, na których siatkarzy postawi dziś Anastasi, niewykluczone, że zechce spróbować atakującego Grzegorza Boćka.

Poza drobnymi dolegliwościami nikt nie narzeka na urazy.

Do hali Polacy tradycyjnie przyjadą około 18.45, znając już wyniki wszystkich spotkań. Na rozgrzewkę wyjdą około 50 minut przed rozpoczęciem spotkania ze Słowakami, którzy w sobotę po zaciętym meczu pokonali Turcję i są o krok od zakwalifikowania się do baraży.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.