World Grand Prix. Matlak: Nie możemy dać się tak traktować

Polki są właśnie w drodze na finał World Grand Prix. Przed nimi jeszcze około 4 godziny jazdy autokarem po chińskich autostradach. Jak to się dzieje, że Brazylijki, które tak jak Polki do Ningbo jadą Tajpej, już dawno są na miejscu i mogą odbyć spokojny trening podczas gdy nasza reprezentacja wciąż podróżuje? - Nie możemy dać się tak traktować - grzmi trener Jerzy Matlak.

Godzina 8:00 czasu lokalnego w hotelu w Tajpej. Reprezentacja Brazylii wyrusza w podróż z Tajpej do Ningbo, gdzie odbyć ma się finałowy turniej World Grand Prix. W dwie godziny później Brazylijki są już na miejscu, mają więc czas odpocząć, odbyć trening, spokojnie się przygotować do kolejnych pojedynków. Podóż z Tajpej do Ningbo zajęła im około 3 godzin. Pokonanie tego samego dystansu zajmie polskim siatkarkom 12 godzin! Jak to możliwe? Dodajmy gwoli ścisłości, że obie podróże organizowała FIVB.

- Nie możemy dać się tak traktować. Nie jesteśmy przecież żadnym siatkarskim trzecim światem. Nam i naszej pracy należy się taki sam szacunek jak Brazylijkom czy Włoszkom - mówił wyraźnie zdenerwowany Jerzy Matlak. - Mamy zarezerwowaną dziś halę na trening o 18:40, tymczasem do hotelu dojedziemy ok. 22:00. Jak mamy ten trening odbyć? - pytał retorycznie szkoleniowiec Polek.

FIVB tłumaczy, że awans Polek do grona sześciu najlepszych zespołów tegorocznej edycji WGP to niespodzianka i podróż biało-czerwonej ekipy była organizowana później niż podróż Brazylijek, których awans do Final Six był od dawna prawie pewny. Czy to jednak jest usprawiedliwienie? Światowa federacja powinna chyba zadbać o to, aby w myśl zasady fair play wszystkie zespoły miały równe warunki i szanse podczas ostatecznych przygotowań do turnieju Final Six, który startuje w środę. - Prosiliśmy już władze PZPS-u o jakąś interwencję. Tak przecież nie może być - relacjonuje trener Matlak i podczas całej rozmowy podkreśla, że to nie jest żadne tłumaczenie: - Nie chcę, żeby ktoś powiedział "Matlak się tłumaczy na wypadek kolejnych porażek". Nie! Myślę po prostu, że o tym trzeba mówić, bo przecież Polska liczy się siatkarsko na świecie, a traktowani jesteśmy jak ktoś gorszy. Trzeba z tym skończyć.

Jerzy Matlak dodaje, że cały pobyt Polek w krajach azjatyckich nie jest zbyt udany. - Dobrze by było gdyby FIVB przemyślała poważnie decyzje o przyznawaniu tym krajom organizacji kolejnych turniejów. Warunki tutaj nie są zbyt dobre. Niektóre dziewczyny schudły po kilka kilogramów, bo nie są w stanie się tutaj normalnie odżywiać. Nie wszyscy lubią ryż, dużo oleju, lokalne, specyficzne przyprawy, owoce morza, sushi... A europejskich potraw nie ma. Do tego w tych stołówkach panuje mało zachęcający do jedzenia dla Europejczyka "zapach". Asia Kaczor na przykład schudła 3 kg. Mnie to akurat nie zaszkodzi, że schudłem (śmiech), ale dziewczyny, żeby mieć siłę do pracy, do gry, do treningów, muszą się porządnie odżywiać. Wygląda na to, że na mistrzostwa świata będziemy musieli zabrać własny prowiant - relacjonuje szkoleniowiec Polek i jeszcze raz podkreśla: - Ale to nie jest żadne tłumaczenie! Chcę po prostu, żeby wiadomo było, jak tutaj wyglądają realia poza boiskiem.

Co poza tym słychać w polskiej kadrze siatkarek? O tym czytaj w serwisie Reprezentacja.net ?

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.