Teraz liczy się tylko Francja

Raul Lozano będzie zwlekał do ostatniej chwili z powołaniami na turniej finałowy Ligi Światowej, by zdopingować siatkarzy do ostrej rywalizacji na treningach. Pierwszy mecz - z Francją - w środę

- Najlepsze jest to, że do pracy nikogo w kadrze nie trzeba zmuszać. Wszyscy uczciwie, solidnie ćwiczą, a walka o miejsce w "dwunastce", choć zawzięta, toczy się na bardzo zdrowych, sportowych zasadach - mówi drugi trener reprezentacji Alojzy Świderek. Kto walkę wygrał, dowiemy się podczas wtorkowej konferencji prasowej wszystkich finalistów.

Pewni występu w katowickim Spodku mogą być tylko rozgrywający Paweł Zagumny i Łukasz Żygadło. Co do obsady innych pozycji, argentyński selekcjoner wciąż bije się z dylematami. Wśród libero wicemistrz świata Piotr Gacek zdaje się mieć przewagę nad Krzysztofem Ignaczakiem, który przez lata był postacią w kadrze nietykalną, ale już wśród środkowych siły są bardziej wyrównane i nie wiadomo, komu z czwórki Łukasz Kadziewicz, Daniel Pliński, Wojciech Grzyb i Marcin Możdżonek przypadnie rola kibica. Inne wątpliwości dotyczą atakującego Grzegorza Szymańskiego, który długo się leczył i na treningach nie skakał na razie tyle, ile koledzy. Zastąpić go może Robert Prygiel lub bardziej wszechstronny, mogący grać również na przyjęciu, Bartosz Kurek, rywalizujący również z Michałem Bąkiewiczem.

Wątpliwości nie oznaczają, że kadra się nie ustabilizowała. Wciąż jest możliwe, że w Spodku zagrają ci sami zawodnicy, którzy zdobyli w Japonii wicemistrzostwo świata. A jeśli nie, to nie wskutek radykalnego kryzysu formy, lecz postępów konkurentów.

W weekend siatkarze dostali wolne. Miniony tydzień spędzili na ciężkich treningach w Spale (dwa razy po dwie i pół godziny dziennie), by nadrobić trochę czas spędzony w międzykontynentalnych podróżach w rundzie eliminacyjnej.

- Była harówka, ale myśleliśmy i o odpoczynku - mówi Świderek. - Po obiedzie zawodnicy spali. Najbardziej budujące, że im nie trzeba wiele tłumaczyć, bo są świadomi swoich potrzeb i potrafią o siebie zadbać. Sądzę, że są w optymalnej dyspozycji psychofizycznej. Oczywiście biorąc pod uwagę okoliczności, bo teraz nie mieliśmy szans spędzić, jak przed MŚ, dwóch miesięcy na zgrupowaniu, podczas którego wszystko dało się precyzyjnie rozplanować. Między lotami przeprowadzaliśmy po pół treningu. Co na wynik w Katowicach jednak nie powinno mieć wpływu, bo wszyscy finaliści są po przejściach. Na finiszu fazy grupowej poziom gry się obniżył. Wykończeni byli Bułgarzy, bokami robili Francuzi, którzy niespodziewanie przegrali z Japonią. Wszyscy musieli zapaść przezwyciężyć - dodaje II trener kadry.

Siatkarze mieli stawić się w Katowicach wczoraj o 21. Teraz treningi będą lżejsze, nie dojdzie też do planowanego na poniedziałkowy ranek wspólnego treningu/sparingu (szczegółów nie ustalono) z Brazylijczykami, którzy sami go zaproponowali, ale przylecą dopiero późnym wieczorem. Bułgarzy zostali natomiast w Polsce po meczach ostatniej kolejki eliminacji, odcinając się od świata w Kędzierzynie. Mieli nad czym główkować, bo z drużyną Lozano przegrali wszystkie cztery mecze. Pozostali finaliści dotrą na Śląsk dzisiaj. Faworytami są Brazylijczycy, którzy od 2001 roku, kiedy wygrali finał odbywający się również w Spodku, tylko raz - rok później - nie zdobyli trofeum. Jedyną wpadkę zaliczyli we własnym kraju, ulegając w finale Rosji.

Rosjanie od tamtego czasu nie osiągnęli nic, choć ich ambicje od zawsze mają kolor złota. Prawdziwą klęskę ponieśli na ostatnich mistrzostwach świata - po porażce z Polską nie dotarli nawet do półfinałów. Im nie powiód się eksperyment z zagranicznym selekcjonerem, Zoran Gajic został zwolniony i zastąpiony przez Władimira Aleknę. Teraz Rosjanie mierzą w triumf na wrześniowych mistrzostwach Europy, które rozegrane zostaną w Moskwie. W LŚ zdają się być zadowoleni już z awansu do finału. Do Katowic przyjechali jednak z leczącym ostatnio złamany palec Pawłem Abramowem.

Niewykluczone, że Polacy na Rosjan wpadną w półfinale, ale najpierw zmierzą się z Francją (wraca inny kontuzjowany Stephan Antiga) oraz USA. - Nasza filozofia każe skupiać się wyłącznie na następnym rywalu - mówi Świderek. - Tak było na mundialu, tak pozostało do dziś. Drużynie już to wpoiliśmy - liczy się tylko najbliższy mecz.

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.