Siatkówka. Jak złoty set bywa niesprawiedliwy

- Ten system jest chory. To tak, jakby w piłce nożnej przegrać 0:1, zwyciężyć w rewanżu 10:0, ale i tak strzelać rzuty karne decydujące o awansie - mówią siatkarze o tzw. złotym secie, który w europejskich pucharach decyduje o wyniku rywalizacji pucharowej nawet wtedy, kiedy w dwumeczu było 3:2 i 0:3.

We wtorek w ten sposób do Final Four Ligi Mistrzów awansował Jastrzębski Węgiel - wicemistrzowie Polski po pokonaniu u siebie Noliko Maaseik 3:2 w zaciętym spotkaniu (wyniki setów to 17:25, 25:19, 19:25, 25:23, 15:7), wyraźnie przegrali w Belgii 0:3 (do 12, 15 i 23). W takiej sytuacji przepisy zakładają jednak tzw. złoty set, który Jastrzębski Węgiel wygrał 17:15 .

Niedobry sposób, czyli chory system

Przebieg obu spotkań, liczba wygranych setów (5:3), a także małych punktów (174:152) przemawiają jednak wyraźnie na korzyść Noliko. - Nowinka regulaminowa okazała się naszym sprzymierzeńcem, chociaż nie uważam takiego sposobu rozstrzygania rywalizacji za dobry - przyznał Słoweniec Mitja Gasparini, który zdobył zwycięski punkt na wagę awansu.

Siatkarz Jastrzębskiego Węgla dodał też, że przez pierwsze dwa sety jego zespół nie wiedział, co się z nim dzieje. - Receptą było zapomnienie o tym przed złotym setem, bo on jest jakby nowym meczem, granym od zera do 15. - powiedział Gasparini. - W pierwszych dwóch setach graliśmy potwornie zestresowani. W trzeciej partii - choć przegranej - zrozumiałem, że możemy liczyć na końcowy sukces - mówił trener wicemistrzów Polski Lorenzo Bernardi.

Wygrany złoty set w Maaseik był drugim zwycięskim Jastrzębskiego Węgla w tej edycji Ligi Mistrzów - w poprzedniej rundzie polski zespół wyeliminował w ten sposób niemiecki Generali Haching, choć wówczas oba zespoły wygrywały najpierw w meczach po 3:1.

Złoty set dał także awans do 1/6 finału PGE Skrze Bełchatów, która po wyjazdowej porażce 1:3 z Knack Randstad Roeselare w rewanżu rozbiła Belgów 3:0, ale musiała jeszcze zagrać decydującą partię do 15 (zwyciężyła do 12). - Ten system jest chory. To tak jakby w piłce nożnej przegrać 0:1, zwyciężyć w rewanżu 10:0 i jeszcze strzelać rzuty karne - mówił jeszcze przed rewanżowym meczem Daniel Pliński ze Skry.

Zwycięstwo w Rosji - dla Skry nie ma innej drogi

Siatkarskie komplikowanie regulaminów

Złoty set w europejskich pucharach pojawił się w sezonie 2007/08 - najpierw w Pucharze CEV. Jednym z pierwszych beneficjentów okazał się AZS Częstochowa, który w pierwszym meczu 1/8 finału został rozbity przez rosyjską Iskrę Odińcowo 0:3, ale w zaciętym rewanżu wygrał 3:1, a potem zwyciężył także 15:13 w partii decydującej o awansie.

W kolejnym sezonie Europejska Federacja Siatkówki (CEV) zmieniła zasadę i złotego seta wprowadziła tylko w przypadku dwumeczów, w których oba spotkania kończyły się takim samym wynikiem.

W Lidze Mistrzów obowiązywał wówczas jeszcze inny system, w którym w przypadku remisu w meczach o awansie decydowała... suma małych punktów z obu spotkań. Dochodziło wówczas do kuriozalnych sytuacji, w których zespoły celowo przegrywały zacięte sety, aby mieć szansę na zwycięstwo dużą różnicą punktów w kolejnej partii.

W obecnym sezonie złoty set obowiązuje w Lidze Mistrzów po raz pierwszy, ale na zasadach ze swojego debiutu w Pucharze CEV. Także w tamtych rozgrywkach powrócono do pierwotnego pomysłu - złoty set rozgrywany jest zawsze wtedy, kiedy drużyny podzielą się zwycięstwami w dwumeczu.

Komplikowanie regulaminów to domena siatkarskich działaczy na każdym poziomie - apogeum miało miejsce podczas zeszłorocznych mistrzostw świata we Włoszech, gdzie system rozgrywek w lepszej sytuacji stawiał te drużyny, które przegrywały mecze i dzięki temu trafiały na teoretycznie słabszych rywali.

Dlaczego sukces Jastrzębskiego Węgla jest wyjątkowy?

W jakich przypadkach złoty set powinien decydować o wyniku dwumeczu?
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.