Mariusz Wlazły: Na tyle, na ile widziałem w telewizji, myślę że jest nieźle. Nasz młody zespół powoli zaczyna fajnie funkcjonować, widać też myśl trenerską. Na pewno jesteśmy trochę nieobliczalni, ale stać nas naprawdę na wszystko.
MW: Oczywiście chciałbym, żeby wygrali, ale tego chciałby każdy. Ja życzę im, by wyszli na boisko i dali z siebie wszystko. A co wydarzy się później, tego nie wie nikt, bo to przecież tylko sport. Chciałbym zobaczyć w naszych chłopakach dużo determinacji i agresji. Na takim turnieju każdy, nawet Brazylia, jest do "pyknięcia". Pytanie tylko, czy w tym konkretnym dniu, konkretnej godzinie i konkretnym miejscu.
MW: Nie wiem, na razie ciężko jest to oceniać. W połowie sierpnia zaczynam przygotowania w klubie i wtedy będziemy mogli powiedzieć coś więcej. W tej chwili wiadomo tylko tyle, że nie jest tak źle, jak pierwotnie przypuszczałem i wydaje mi się, że odpowiednia rehabilitacja powinna pomóc.
MW: Przez okres kilku lat graliśmy non-stop, czy to w klubie, czy w reprezentacji. Przyszło zmęczenie materiału, a każdy z nas ma jakąś górną granicę. Jej przekroczenie oznacza, że zaczynają się kontuzje. Te nie zawsze są do końca zaleczone i następuje reakcja łańcuchowa - z jednej błahej początkowo sprawy, powstają dwa czy trzy olbrzymie problemy. Teraz jest czas, żeby powiedzieć stop i zadbać o własne zdrowie.